[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasu, by zorientować się, że ten dom jest pusty, zbyt ciemny.Czasu, by zacząć się po nim skradać.- Czemu mnie nie zabiłeś? - powiedział, zmagając się nagle ze skórzanym pasem i łapiąc rękami powietrze.- Dlaczego nie zrobiłeś tego w gondoli? Czemu mnie nie zabiłeeeś?- Szybko, ukradkiem? - Usłyszał znajomy, zachrypnięty szept.- Bez wyjaśnienia? Tak jak zaatakowali mnie w Rzymie twoi ludzie?Carlo zmrużył oczy.Czas, potrzebował czasu.Federico świetnie wyczuwał niebezpieczeństwo.Zorientuje się, że coś jest nie tak.Był przy budynku.- Chcę trochę wina - rzekł Carlo.Przesunął wzrok na stół, na tkwiący w pieczonym kurczaku, poza jego zasięgiem nóż z kościaną rączką, na puchary i przewróconą butelkę wódki.- Chcę trochę wina! - Głos mu zachrypł.- Jeśli już mnie, do jasnej cholery, nie zabiłeś w gondoli, to daj mi wina!Tonio przyglądał mu się, jakby miał mnóstwo czasu.Potem sięgnął jedną z tych niemożliwie długich rąk i przesunął kielich w stronę Carla.- Weź go, ojcze.Carlo podniósł kielich, ale musiał schylić głowę, by się napić.Wysączył wino, wymywając z ust nieprzyjemny smak, a kiedy podniósł oczy, tak mocno zakręciło mu się w głowie, że z pewnością musiała mu ona opaść ciężko na ramię.Opróżnił kielich.- Daj jeszcze trochę - powiedział.Nóż był o wiele za daleko.Nawet gdyby jakoś udało mu się przechylić masywny stół, cięższy niż krzesło, na którym siedział, uwięziony i bezradny, nie zdołałby złapać noża na czas.Tonio podniósł butelkę.Federico domyślił się, że źle się dzieje.Podejdzie do drzwi.Do drzwi, do drzwi.Kiedy wspinał się przed nią po schodach, usłyszał jakiś głośny hałas, odbijający się w budynku echem jak wystrzał armatni i błysnęła mu myśl, że kobieta nie powinna być w stanie tak zaryglować drzwi.Ale to nie zatrzyma jego ludzi.- Czemu tego nie zrobiłeś? - spytał nagle, trzymając kielich w obu dłoniach.- Dlaczego jeszcze mnie nie zabiłeś?- Chciałem z tobą porozmawiać - odpowiedział Tonio tak cicho, że jego słowa brzmiały jak szept.- Chciałem wiedzieć, czemu ty usiłowałeś zabić mnie.- Na jego dotychczas gładkiej i beznamiętnej twarzy zaczynał się pojawiać najbledszy rumieniec jakiegoś uczucia.- Czemu posłałeś za mną do Rzymu płatnych zabójców, skoro przez cztery lata nie wyrządziłem ci żadnej krzywdy, niczego od ciebie nie żądałem? Czy to moja matka cię powstrzymywała?- Dobrze wiesz, czemu ich posłałem! - oświadczył Carlo.- Jak długo zamierzałeś czekać, nim tu po mnie wrócisz? - Czuł, że ma zaczerwienioną, wilgotną twarz, oblizał usta i poczuł słony smak potu.- Wszystko, co robiłeś, ostrzegało mnie, że nadchodzisz.Posłałeś po szpady mego ojca, spędzałeś czas na nauce fechtunku, nie byłeś w Neapolu jeszcze nawet pół roku, kiedy zabiłeś innego eunucha, a rok później pokonałeś młodego Toskańczyka! Wszyscy się ciebie bali!A twoi przyjaciele, twoi potężni przyjaciele, czy nigdy nie przestanę o nich słyszeć, ta Lamberti, kardynał Calvino, di Stefano z Florencji.W dodatku odważyłeś się używać na scenie mojego nazwiska, jakbyś rzucał mi rękawicę w twarz! Żyłeś, by mnie dręczyć.Twoje życie było jak ostrze zbliżające się coraz bliżej mego gardła!Oparł się.W piersiach palił go ból, ale, och, jak dobrze, jak wspaniale było to wszystko wreszcie powiedzieć, słyszeć płynące słowa, ten niepohamowany strumień jadu i wściekłości.- Wydawało ci się, że temu zaprzeczę? - Patrzył ze złością na milczącą postać, na jej duże, białe dłonie, te szpony, bawiące się kościaną rękojeścią długiego noża.- Raz już darowałem ci życie oczekując, że wepchniesz je sobie między nogi i umkniesz z nim.Ale ty zrobiłeś ze mnie głupca.Dobry Boże, nie było nawet jednego dnia, bym o tobie nie słyszał, nie musiał o tobie mówić, zaprzeczać temu czy tamtemu, przysięgać niewinność, udawać płacz, wyrażać rezygnację, mówić banały i kłamstwa bez końca.Zrobiłeś ze mnie wariata! Sentymentalnego głupca, niezdolnego do przelania twej krwi!- Powstrzymaj język, ojcze.- W szepcie Tonia brzmiało zaskoczenie.- Nie zachowujesz się rozsądnie!Carlo wybuchnął smutnym, suchym śmiechem, który sprawił, że jego boląca głowa zaczęła pulsować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]