[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponowny cios toporem przyniósł takie same skutki jak poprzednio.Również razy Elryka nie dawały pożądanych rezultatów.Cały czas natomiast roznosił się słodki jak u czarownicy śmiech Xiombarga.- Twój pozorny wygląd ludzki i piękno zaczynają zanikać, mój panie! - krzyknął Elryk, odstąpiwszy na chwilę do tyłu dla zebrania energii i dostrzegłszy pierwsze efekty cięć Czarnego Miecza.Dziewczęca twarz rzeczywiście zaczynała tracić powabny kształt pod wpływem ataków Elryka.Książę Ciemności spiął swego rumaka i rzucił się na przeciwnika.Albinos odskoczył na bok i uderzył w nogę dziewczyny raz jeszcze.Zwiastun Burzy zadrżał i przebił się przez osłonę Xiombarga, który zawył i uderzył Elryka toporem.Melnibonéanin ledwo zdążył się osłonić Tarczą.Demon zawrócił swego rumaka i kręcąc młynka toporem ponownie natarł na przeciwnika.Melnibonéanin skoczył w bok i wybił broń z ręki napastnika.Pobiegł za wrogiem, który zawróciwszy wierzchowca, trzymał w swej delikatnej, dziewczęcej rączce ogromny miecz o ostrzu trzy razy szerszym niż ostrze miecza runicznego.Jego rozmiary jasno wskazywały na moc jaką posiadał.Elryk ostrożnie postąpił parę kroków w tył.Zauważył, że noga, którą ugodził mieczem, zniknęła i została zastąpiona odnóżem jakiegoś insekta.Gdyby udało mu się zniszczyć resztę ziemskiego przebrania Xiombarga, byłoby to równoznaczne z wygnaniem go z Ziemi.Śmiech demona ze słodkiego zamienił się teraz w nienawistny rechot, któremu wtórował ryk jego bestii.Rumak i jeździec ponownie zaatakowali.Elryk osłonił się Tarczą przed uderzeniem.Potężny cios powalił go.Pod plecami poczuł swędzenie i poruszający się grunt.Schował się cały za Tarczę i wystawił tylko rękę, trzymającą miecz runiczny.Bestia demona, chcąc stratować ukrytego za Tarczą Elryka, zbliżyła się do niego.Melnibonéanin tylko na to czekał.Wysunął się i dźgnął mieczem podbrzusze wierzchowca.Nie od razu Zwiastun Burzy dosięgną! cielska bestii, ale po sekundzie niewidzialna ochrona pękła i miecz zaczął spijać drogocenną energię życiową.Melnibonéanin był zaskoczony niezwykłością uczucia, jakiego doznał wraz z napływem nieznanej witalności.Wytoczył się spod padającej bestii i skoczył na nogi.Xiombarg również stał już na ziemi.Miał niewielki problem z utrzymaniem równowagi, lecz nie bacząc na to, pokuśtykał szybko w kierunku Elryka.Jego miecz poruszał się w płaszczyźnie poziomej, z lewa na prawo i z powrotem i byłby przeciął albinosa na pół, gdyby ten w porę nie uskoczył.Posiadłszy świeżą energię, Melnibonéanin zablokował drugie uderzenie.Żaden z mieczy nie ustąpił pola przeciwnikowi.Zwiastun Burzy zawył w złości, ponieważ nie przywykł do podobnego oporu.Albinos podparł swoje ostrze krawędzią Tarczy, skierowując oba ostrza w górę.Przez moment Xiombarg był bezbronny, stojąc tak z unieruchomionym mieczem.Korzystając z okazji, Melnibonéanin wepchnął Zwiastuna Burzy głęboko w ciało Władcy Ciemności.Demon zakwilił i jego ziemska forma zaczęła się rozpadać.Miecz runiczny wysysał z niego energię.Elryk wiedział, że była to jedynie cząstka energii Xiombarga istotna w tym wymiarze.Ogromna większość znajdowała się w Wysokich Światach, ponieważ żaden z Bogów nie mógł przybyć na Ziemię z całą swoją mocą.Gdyby albinos posiadł pełnię sił Xiombarga, jego ciało nie wytrzymałoby napływu takiej energii i zostałoby rozerwane na strzępy.Jednak z rany Zwiastun Burzy wysączył dość, by jeszcze raz Elryk z Melniboné stał się nadczłowiekiem.Xiombarg ulegał przemianie.Był już jedynie plamą migającego, różnokolorowego światła, która rozpływała się, aż ostatecznie zniknęła.Demon wrócił do swojego wymiaru.Elryk spojrzał w górę i ku swemu przerażeniu stwierdził, że w powietrzu zostało jedynie kilka smoków.Jeden z nich właśnie spadał na ziemię.Na jego grzbiecie widniała jakaś postać, ale z tej odległości nie mógł rozpoznać, kto to był.Ruszył biegiem w kierunku miejsca upadku.Doleciał go odgłos uderzenia, potem dziwne zawodzenie, bulgot i nastąpiła cisza.Przedzierał się przez zastępy wojowników, z których żaden nie stanowił większej przeszkody niż drobny robak.Po chwili dotarł do martwego smoka.Po mieczu runicznym nie było śladu.Obok ogromnego cielska leżało bezwładne ciało człowieka.Ciało Dyvima Slorma, ostatniego z krewnych Elryka.Nie było czasu na żałobę.Melnibonéanin, Rudowłosy i garstka smoków nie mieli szans na wygranie z armią Jagreena Lerna.Ich atak ledwo zadrasnął jego potęgę.Stojąc obok ciała kuzyna, albinos przyłożył do ust Róg Przeznaczenia, wziął głęboki haust powietrza i zagrał.Czysta, melancholijna nuta płynęła nad polem bitwy i wydawało się, że dźwięk rozchodzi się we wszystkich kierunkach kosmosu, poprzez miriady wymiarów i bytów, poprzez wieczność, aż po krańce wszechświata, aż na sam koniec Czasu.Gasła powoli, a gdy ostatecznie skonała, zapanowała absolutna cisza.Świat zamarł w oczekiwaniu.Wtedy przybyli Władcy Jasności.ROZDZIAŁ 5Przenikając granice Czasu i Przestrzeni, na czarne pole bitwy padł promień pulsującego światła, jak gdyby wysłany przez olbrzymią gwiazdę, tysiąc razy większą niż ziemskie słońce.Tą ścieżką światła, stworzoną przez niezwykłą moc Rogu, kroczyli Władcy Prawa.Nie dosiadali wierzchowców.Ich ziemska postać była tak piękna, że graniczyła z niemożliwym i Elryk tylko z trudem, mrużąc oczy, mógł znieść ten blask.Oto zjawili się olśniewający Bogowie w świetlistych zbrojach i szeleszczących opończach, na których widniała pojedyncza Strzała Prawa.Na przedzie z uśmiechem na ustach podążał Donblas, Twórca Sprawiedliwości.W prawej ręce dzierżył wysmukły miecz, prosty i ostry jak czysty promień światła.Elryk pobiegł tam gdzie stał Płomienny Kieł.Dosiadł go i wznieśli się w powietrze.Płomienny Kieł był teraz jakby ociężały.Elryk nie wiedział, czy z powodu zmęczenia, czy pod wpływem Prawa.Smok przecież był tworem Chaosu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]