[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć w walce z Turkami poległ w 1444 roku Władysław III Warneńczyk – po bitwie, na rozkaz sułtana Murada, jego obciętą głowę zabalsamowano i wysłano do Bursy – a podczas nieudanej wyprawy mołdawskiej Jana Olbrachta Turcy wybili tylu polskich rycerzy, że do języka weszło powiedzenie „za króla Olbrachta wyginęła szlachta”, stosunki polsko-tureckie długo układały się poprawnie.Nie zepsuł ich nawet najazd turecki na ziemie polskie w 1498 roku.Ale chytra dyplomacja wyznawców Izydy, dysponujących ogromnymi zasobami finansowymi, względnie szybko odniosła pierwszy znaczny sukces: królem Polski został Stefan Batory, lennik sułtana, a zarazem człowiek pałający wręcz fanatyczną nienawiścią do wszystkiego, co tureckie.Czy można sobie wyobrazić, aby bez silnego poparcia książę albo raczej wojewoda niewielkiego Siedmiogrodu został wybrany na władcę potężnej Rzeczypospolitej, pokonując takich kandydatów, jak cesarz Maksymilian II, król Szwecji, car Rosji, książę Ferrary i sześciu elektorów Rzeszy niemieckiej? A tak właśnie się stało.Choć wrogiem Turcji był również Maksymilian, wyznawcy Izydy postawili na Batorego, nie chcąc, aby władza Habsburgów jeszcze bardziej wzrosła, bo wówczas mieliby trudności z wpływaniem na ich politykę.Uważali, że łatwiej będą kontrolować zawdzięczającego im wszystko Węgra.Prymas Jakub Uchański, który odważył się ogłosić królem Maksymiliana, o mało nie przypłacił tego życiem, gdyż ktoś oddał do niego skrytobójczy strzał; zamachowiec chybił jednak, zabijając kanonika jadącego obok prymasa.W tej sytuacji nikt więcej nie odważył się wystąpić przeciwko elekcji Stefana Batorego, tym bardziej że hojność wyznawców Izydy zapewniła Węgrowi poparcie sporej części magnatów i większości szlachty.Batory faktycznie wkrótce po wyborze zaczął planować wielką wojnę z Turcją.Ale mimo ponagleń ze strony wyznawców Izydy wojna wciąż nie następowała.Batory tłumaczył się, że ma dalekosiężne plany: zamierza najpierw podbić państwo moskiewskie, a dopiero potem skierować wszystkie siły polskie, litewskie, moskiewskie, kozackie i węgierskie na Turcję.Wyznawcy Izydy, informowani na bieżąco o najbardziej poufnych zamysłach króla przez należącego do ich grona Zbigniewa Ossolińskiego, sekretarza Batorego, postanowili więc sprowokować do wojny sułtana: w tym celu wysłali Samuela i Krzysztofa Zborowskich, aby namówili Kozaków do napaści na posiadłości tureckie.Wiadomość o tym, że Kozacy zrabowali i spalili Tehinię, tak rozsierdziła Murada III, iż kazał ująć i ściąć jako szpiega Jakuba Podlodowskiego, którego Batory wysłał do Stambułu po zakup koni.Ku wielkiemu niezadowoleniu wyznawców Izydy, sułtan postanowił jednak utrzymać pokój z Polską.W tej sytuacji zdecydowali się uciec do innych form nacisku na króla.Jak wiadomo z powszechnie dostępnych źródeł, kiedy papież Pius II nie chciał uwolnić pewnej czarownicy, na jego lewym udzie powstała nie gojąca się rana.Taką samą zagadkową, jątrzącą się ranę na nodze miał od lat Batory; możemy tylko podejrzewać, że wywoływał ją sztucznie lekarz króla, Jerzy Blandrata, pocierając nogę władcy korą lub jagodami jakiejś rośliny powodującej wrzody.Jeśli tak, zapewne i on, i inny medyk królewski, Mikołaj Buccella z Padwy, byli agentami złowieszczego kultu.Do tego grona w kwietniu 1585 roku dołączył John Dee, angielski uczony i mistrz sztuk tajemnych, chętnie parający się nekromancją.Towarzyszył mu Edward Kelley, medium, aptekarz i fałszerz, który stracił pod pręgierzem w Lancaster oba uszy.Podczas spotkania z władcą Kelley wpadł w trans i kilkakrotnie powtarzał Batoremu, że ma być „uległy”.Jasne jest, iż chodziło o to, aby król był uległy wobec poleceń wyznawców Izydy!Stan Batorego to się poprawiał, to pogarszał, zupełnie jakby medycy bawili się z władcą w ciuciubabkę.Były dni, że tryskał zdrowiem, ale innymi razy miewał ataki duszności, a nawet tracił przytomność.Niespodziewanie, 12 grudnia 1586 roku, zmarł.Rozeszły się pogłoski, że został otruty przez agentów sułtańskich, ale czyż nie wydaje się bardziej prawdopodobne, że to popełnili błąd w sztuce lekarze, usiłujący zmusić go do spełnienia woli wyznawców Izydy i szybkiego uderzenia na Turcję? Jeśli tak, miłośnicy egipskiej bogini sami byli winni, że do wojny nie doszło!Trudno obecnie ustalić, kto oprócz Zborowskich i ich siostrzeńca Ossolińskiego należał do wyznawców Izydy, ponieważ związki z kultem utrzymywane były w ścisłej tajemnicy.Nie ma natomiast wątpliwości, że jedną z najważniejszych osobistości w tym gronie był późniejszy wojewoda wileński i trocki Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany Sierotką.Dlatego właśnie jemu zlecono najbardziej odpowiedzialną i niebezpieczną misję: wyprawę do Egiptu, w celu zorientowania się, czy realne byłoby oderwanie go od Turcji w razie pokonania wojsk Murada III przez Batorego.Sierotka wyruszył z Nieświeża w połowie września 1582 roku; twierdził, że odbywa pielgrzymkę do Grobu Zbawiciela, ale trudno dać wiarę jego zapewnieniom, bo choć przeszedł na katolicyzm i aby wykazać się gorliwością, spalił uroczyście na rynku wileńskim wszystkie druki protestanckie z rodzinnej biblioteki, w tym prawie cały nakład kalwińskiej Biblii Brzeskiej wydanej sumptem jego ojca, najprawdopodobniej zmienił wyznanie wyłącznie na polecenie kapituły wyznawców Izydy, którzy – inaczej niż czciciele Wielkiego Budowniczego Świata – woleli katolicyzm od wyznań protestanckich, ponieważ te odrzucają boskość Najświętszej Panienki, oni zaś na swój bluźnierczy sposób mieli Ją w wielkiej estymie.Jeżeli Sierotka coś naprawdę uważał za świętość i chciał koniecznie zobaczyć, to piramidy w Gizie, a zwłaszcza piramidę Izydy-Rodopis.Siedemnastego sierpnia 1583 roku stanął u jej stóp.„Formą i strukturą jest bardzo cudowna” – napisał w swojej oficjalnej relacji z pielgrzymki, relacji najpierw krążącej w ręcznych odpisach, a następnie wydawanej wielokrotnie po łacinie i po polsku, a także tłumaczonej na wiele języków europejskich.Sierotka niewątpliwie sporządził również raport przeznaczony tylko dla oczu wtajemniczonych, w którym przedstawił szansę oderwania Egiptu od Turcji i przywrócenia nad Nilem kultu Izydy.Ale i oficjalna relacja jest niezmiernie ciekawa; nie dziw, że na wiele lat stała się w Rzeczypospolitej głównym źródłem wiedzy o Egipcie.Nie czas ani miejsce, żeby ją szczegółowo omawiać; pozwolę sobie jednak zacytować fragment opisu piramid:Trzecia, w bok ku miastu, tej Rhodopis (.) ta jest gładko robiona, że wniść na nią najmniej nie może.Od tej małej zasię, jako na trojgu strzeleniu z łuka, jeszcze barziej ku miastu, jest głowa i z szyją aż po piece tejże wszetecznice, siedm łokci wzwyż, z żywego kamienia, ubiorem dziwnym, ale mało uczciwym.Chcą niektórzy, że z tej wielkiej pyramide, w którejśmy byli wewnątrz, ma być caverna albo studnia w skale pod ziemią wykowana, którąśmy widzieli zamiotaną kamieńmi, bo barzo ciasna, przez którą aż do tej głowy kamiennej chodzić się pod ziemią mogło, iż nikt widzieć nie mógł, a że z tej głowy oracula odpowiadały, aby pospolity gmin rozumiał, że sama głowa mówi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]