[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojazd korgardów zako-łysał się.Nie przestał przeć do przodu, choć kilka zmiażdżonych segmentów implodowało, zmieniając się w grudkę materii o gęstości jądra gwiazdy neutronowej.Kolejne uderzenie skoncentrowanej wiązki energii trafiło pojazd w rybi pysk.Korgardzka maszyna niemal zawisła w bezruchu, jednocześnie na wiśniowo rozjarzyły się korpusy przegrzanych generatorów pól.Kokon ochronny Daniela skoczył do przodu.Obok płynęło trzydzieści pięć podobnych baniek kierowanych wprawnymi poleceniami “bliźniaków”.W polu ochronnym bazy, w miejscu, gdzie trwał uszkodzony pojazd, powstała wyrwa.Zadaniem komandosów było przedostać się przez nią i zająć teren fortu.Daniel jęknął, gdy całe jego ciało ogarnął żar.Po chwili wrażenie zniknęło, zmieniając się w przejmujący ból dręczący wszystkie mięśnie.Na koniec pojawiło się jeszcze uczucie seksualnego podniecenia.Otaczająca go dotąd bańka siłowa sflaczała jak przekłuty balon.Daniel stanął na ziemi.- Kontrola zewnętrzna odłączona! - usłyszał.- Organizm zaktywizowany.Nie miał czasu rozważać znaczenia tej informacji ani zastanawiać się, dlaczego zniknął jego kokon ochronny.Nad nim przesuwał się wielki cień.Daniel podniósł wzrok i zobaczył pomarańczowe brzuszysko korgardzkiego pojazdu.Ziemią wokół targały kolejne eksplozje, w słuchawkach słyszał nawoływania potwierdzających swą aktywność komandosów.- Brama! - krzyczał jeden z nich.- Jest przejście!Daniel zobaczył, jak powietrze przed nim gęstnieje, jak tworzy się z niego tunel o mocnych przezroczystych ścianach.Nie potrafił ocenić, czy to prawdziwe zjawisko, czy tylko wizualizacja serwera bojowego, wskazującego mu dalszą drogę.Skoczył do przodu.Kątem oka dostrzegł innych żołnierzy, olbrzymimi susami pędzących w tym samym co i on kierunku.Nagle po prawej stronie rozjarzyła się kula białego światła, ogarniając kilku ludzi.Na chwilę ich sylwetki zniknęły w oślepiającym blasku.Nawet nie zdążyli krzyknąć.Nad komandosami przemknął rząd małych kapsuł.Po kolei pikowały w dół, zatrzymując się nad głowami ludzi.Zaatakowani żołnierze zamierali w bezruchu, a po chwili bezwładnie osuwał się na ziemię.Na ich paśmie w słuchawkach rozbrzmiewał tylko nieartykułowany bełkot.Daniel biegł bez wytchnienia, coraz bardziej zwężającym się tunelem.Kiedy po prawej stronie dostrzegł obły kształt, nawet nie zwolnił.Wojskowy koprocesor mózgu sam naprowadził miotacz na cel.Kapsuła wyparowała.To było zadziwiające - gdzieś za.plecami zniknęły odgłosy walki, a ziemia pod stopami przestała drżeć.Daniel nie widział już swoich towarzyszy.Miał też wrażenie, że biegnie za długo, że dawno już był powinien dotrzeć do pierwszych zabudowań fortu, ba, minąć je i pojawić się po drugiej stronie korgardzkiej fortecy.Jednak wciąż nie mógł dobiec do budynków, które widział przed sobą.Zbliżał się do nich, ale zdecydowanie za wolno.Czy to zwichrowanie przestrzeni, spowodowane wyzwoleniem na małym obszarze ogromnych energii? A może kolejna bariera ochronna korgardów, wykorzystująca odkształcenia wymiarów? A może tylko majak, narzucona umysłowi sugestia, faszerująca mózg fałszywymi bodźcami? Tu wszystko było możliwe.I nagle, kiedy już był bliski zwątpienia, a koprocesor zaczął sygnalizować przemęczenie organizmu, tunel skończył się.Stopy Daniela nie znalazły oparcia.Runął w dół, odruchowo szykując się na upadek z dużej wysokości.Nie było jednak tak źle - od podłoża dzieliły go co najwyżej dwa metry, a taka wysokość nie stanowiła żadnego problemu dla amortyzatorów skafandra.Daniel natychmiast poderwał się z ziemi.Stał na okrągłym placu pokrytym szaroburym, radioaktywnym pyłem.Nie było tu żadnych budynków, pagórków ani ptaków, ale żołnierz miał graniczące z pewnością przeczucie, że znalazł się wewnątrz fortu.Obok niego stało albo gramoliło się z ziemi po podobnym upadku kilkunastu żołnierzy, którym udało się przedrzeć przez tunel.- Kapitan Hozaskow, przejmuję dowodzenie! - Daniel usłyszał w słuchawkach znajomy głos jednego z zastępców majora Paccaleta - Grupować się do zadań! Podawać.Głos zamilkł, bo oto niemal w środku grupy, w powietrzu, na wysokości metra zmaterializował się obły kształt.Gruchnął o ziemię z głośnym łupnięciem.To było ciało martwego żołnierza.- Kapral Tansky, funkcje życiowe wstrzymane - poinformował wciąż pracujący skafander.Hełm Tansky'ego był sprasowany jak kartka papieru.Razem z zawartością.Chwilę potem w przestrzeni zmaterializowało się kolejne ciało, potem jeszcze jedno.W sumie - siedem trupów.To ci, którzy nie zdążyli przed zamknięciem tunelu siłowego.- Meldować o stanach! - Hozaskow znów poderwał ludzi do działania.Przetrzebione grupy szturmowe po kolei zgłaszały swoją obecność.- Co teraz? - spytał jeden z żołnierzy.Znajdowali się jakby w środku olbrzymiego słoika z grubego, brudnego szkła.Daniel pamiętał to wrażenie z Kalaheimu.Wokół trwała bitwa.Oddalona, bezgłośna, zniekształcona dziwną perspektywą i barwami - jednak widoczna w całej swej groźnej potędze.Wielkie pojazdy ludzi i korgardów krążyły wokół siebie niczym monstrualne sterówce.Sieć generatorów pola ochronnego była mocno przerzedzona, co chwila kolejny statek spadał na ziemię, jak owad strącony packą.Kilkunastu ludzi ostrzeliwało krążące nad ich głowami, wymazujące pamięć kapsuły.- To nasi - ktoś szepnął.- Dosyć! Do roboty! Sprawdzić teren.Meldować!Nie zdążyli się rozejść.Przestrzeń pomiędzy nimi zaki-piała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]