[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mijały minuty, alesię nie zjawiała.Wreszcie zaczęliśmy się denerwować może nie zdołała wydostać się z pokoju albo jejojciec coś usłyszał? W końcu jednak pojawiła się w krzakach, po czym ruszyła przed siebie i po chwili,potykając się, wyszła na chodnik.Na ramieniu miała plecak, jakby gotowa była do ucieczki. O cholera mruknął pod nosem Reed. Myślałem, że tylko z nią pogadamy. Wygląda na to, że będziemy musieli się nieco bardziej zaangażować odparłam, po czympomachałam jej na powitanie.Virginia uśmiechnęła się na mój widok.Nagle uderzyła mnie myśl, że kiedy przedstawiłam się jako jejprzyjaciółka, mogłam wprowadzić ją w błąd.Nie będzie zachwycona, gdy się okaże, że ma przed sobąsobowtóry. Cześć rzuciła na powitanie, a chwilę potem zobaczyła superprzystojnego Reeda i momentalnieoblała się rumieńcem. Lepiej zmywajmy się stąd jak najszybciej.Mój ojciec lada chwila wróci dodomu.Pospiesznie skierowaliśmy się do samochodu.Ja i Virginia usiadłyśmy z tyłu, Reed wsiadł zakierownicę, a Aaron na miejsce pasażera.Virginia ułożyła plecak obok fotela Reeda.Kiedy ruszaliśmy,jej wzrok był pełen nadziei.Dopiero kiedy skręciliśmy za róg, odwróciła się do mnie.W jej oczach nieodnalazłam żadnego błysku świadczącego, że mnie rozpoznaje.Patrzyła na mnie jak na obcegoczłowieka. No dobrze, a teraz łaskawie mi wyjaśnijcie, kim jesteście poprosiła, a ja pomyślałam, że możewcale nie jest taka naiwna, jak mi się wydawało.Reed zerknął na nią we wstecznym lusterku.Aaron powstrzymał się od jakiejkolwiek reakcji. Jesteśmy sobowtórami powiedziałam. A zatem przysłał was mój ojciec stwierdziła Virginia, zaciskając zęby. Nie rozumiem, po cozadajecie sobie tyle trudu.Przecież on już& Nie pracujemy dla twojego ojca weszłam jej w słowo. Przysięgam.Chcemy ci pomóc.Widziałam, co stało się na meczu.Byłam na trybunach.Byłaś czymś zasmucona, potem wpadłaś wewściekłość.Krzyczałaś, że wszystko sobie przypomniałaś. O jakim meczu mówisz? spytała, przechylając głowę. Meczu siatkówki wyjaśniłam.Myśl, że muszę uzupełniać luki w jej pamięci, była straszna.Powiedziałaś swojej trenerce, że wszystko pamiętasz.Wezwała wtedy twojego ojca.Błagałaś, żeby niewymazywali ci znowu pamięci.Mimo to zostałaś wywleczona z sali.Virginia przygryzła wargę i wbiła spojrzenie w podłogę samochodu.Domyślałam się, że przeszukujepamięć.Po chwili jednak uniosła głowę i jęknęła cicho, jakby zbierało się jej na płacz.Od razuzrozumiałam, co to znaczy nie mogła znalezć tego wspomnienia.Położyłam Virginii dłoń na ramieniu,żeby dodać jej otuchy. Nie pierwszy raz doświadczasz zaników pamięci powiedziałam. Ostatnim razem zabrałaś mniedo latarni morskiej.Może jeśli tam pojedziemy& Latarni morskiej? zdziwiła się. Twierdziłaś, że nazywacie ją ze znajomymi Końcem Zwiata.Wpatrywała się we mnie martwym wzrokiem i nagle przestraszyłam się, że zapomniała również o tym.Jeśli faktycznie tak było, znaczyłoby to, że tym razem wymazano jej jeszcze głębsze pokłady wspomnieńniż zwykle.Ze zdenerwowania poczułam suchość w gardle.Może już nie zdołamy jej pomóc? Choćpewnie ludzie, którzy jej to zrobili, sądzili, że właśnie w ten sposób jej pomagają. Wiem, jak tam trafić powiedziałam, siląc się na spokój, choć z nerwów byłam cała spięta.Nachyliłam się i pokazywałam Reedowi, jak ma jechać.W samochodzie zapanował dziwnymelancholijny nastrój.Reed skręcał według moich wskazówek.Aaron sprawdził, czy ma na komórcejakieś nowe wiadomości. I co? Jest coś? zainteresowałam się. Na razie nic powiedział, po czym odwrócił się i uśmiechnął, chcąc mi dodać otuchy.Ja jednakwidziałam, że jego też zaczynają zżerać obawy. Nic mu nie jest.Deacon poradzi sobie w każdejsytuacji.* * *Latarnia morska oddalona było o godzinę jazdy, jednak Reedowi dotarcie tam zajęło niecałe czterdzieściminut.Prowadził samochód jak kierowca rajdowy, co chyba robiło spore wrażenie na Virginii, któraprzez cały czas przypatrywała mu się w lusterku.Reed tymczasem udawał, że tego nie widzi.W końcu dojechaliśmy do latarni.Próbowałam kilkanaście razy dodzwonić się do Deacona, ale ten nieodbierał.Nie mogłam mu teraz w żaden sposób pomóc.Ogarniała mnie panika, ale próbowałam nie daćniczego po sobie poznać.Okolica wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałam podczas pierwszej wizyty była spokojna,piękna i odludna.Zerknęłam na Virginię, licząc, że ten widok coś jej przypomni.Jej uśmiech niepozostawiał jednak żadnych złudzeń nie rozpoznawała miejsca, w którym się znalezliśmy. Aadnie tu stwierdziła. Chodzmy do środka zaproponowałam.Wysiedliśmy z auta i przystanęliśmy na chodniku.Aaron westchnął ciężko.Wyczuwałam, że wcale nieuśmiecha mu się wchodzenie do opuszczonego budynku.Od morza wiał silny wiatr, wydymając jegokurtkę niczym żagiel.Pod uderzeniami wichru Aaron cofnął się o krok.Tymczasem ja z Virginiąruszyłyśmy w stronę latarni.Kosmyki rozwiewanych przez wiatr włosów dziewczyny przykleiły jej siędo ust pomalowanych błyszczykiem.Miałam już poprosić ją o kluczyk, kiedy naszym oczom ukazały się drzwi wejściowe.Serce zamarłomi w piersi po kłódce nie było śladu.Zamiast niej w drzwiach zainstalowano nowy zamek.Posłałamspłoszone spojrzenie Aaronowi, który podszedł i szarpnął za klamkę.Drzwi ani drgnęły. Kiedy byłyśmy tu poprzednio, nie było tego zamka powiedziałam. Ktoś musiał tu zajrzeć.Aaron cofnął się o krok, po czym naparł całym ciałem na drzwi.Rozległ się trzask pękającego drewna,jednak drzwi pozostały na swoim miejscu.Wtedy zbliżył się Reed i stanął obok Aarona.Nadarzyła sięokazja, żeby zaprezentować krzepę, i chłopak nie zamierzał zmarnować takiej szansy. Na trzy napieramy, dobrze? spytał. Jasne odparł Aaron, pocierając obolałe ramię.Pewnie odczuł bardziej te zapasy niż drzwi,z którymi się mocował.Chłopcy policzyli do trzech, a wtedy Reed rzucił się do przodu, uderzając barkiem w przeszkodę.Zamek ustąpił.Drzwi z impetem uderzyły o ścianę.Reed zrobił minę, jakby dopiero teraz zorientowałsię, że nie poczekał na kolegę. Oj powiedział, oglądając się na Aarona, który nawet nie zdążył się ruszyć. Przepraszam odezwał się mój przyjaciel. Pomyślałem, że poradzisz sobie sam. Dupek mruknął Reed, masując sobie bark.Virginia nie mogła oderwać od niego oczu.Ten pokaz heroizmu najwidoczniej spełnił swoje zadanie.Widziałam, że Reed zupełnie nie jest nią zainteresowany, jednak zachował się jak rasowy sobowtór odwrócił się do dziewczyny i posłał jej dumny uśmiech. Panie przodem stwierdził, puszczając ją przed sobą jak przystało na prawdziwego gentlemana.Virginia zniknęła w środku latarni.Reed z zaniepokojoną miną podążył za nią.Aaron podszedł do mniei szepnął: No to chodzmy.Gdy tylko przestąpiliśmy próg, uderzył nas intensywny zapach świeżej farby.Virginia zatrzymała się naśrodku okrągłego pomieszczenia i z wrażenia aż zatkała nos.Kiedy rozejrzałam się wkoło, doznałam szoku wszystkie ściany zostały pomalowane na biało.Ruszyłam biegiem w kierunku schodów i popędziłam na górę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]