[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polują oni na dusze, które straciły wiarę albo nigdy jej nie miały - wyjaśnił.- Ostrzegam więc zmarłych, aby pamiętali o bogach.Dopóki nie przestaną w nich wierzyć, dopóty będą bezpieczni.- Skąd ty to wszystko wiesz?Harfiarz zaczerwienił się, ale nie odwrócił wzroku.- Moja matka czciła Cyrica, który wśród Beduinów jest N'asrem - wytłumaczył Harfiarz.- Tego się nauczyła od swoich kapłanów.- I naprawdę sądzisz, że umarli będą pamiętać to, co im powiedziałeś? - spytała Ruha.Lander wzruszył ramionami.- Nie jestem nawet pewien czy mnie słyszą - powiedział.- Jednak ostrzec ich nie zaszkodzi.Ruha skinęła.- To prawda - powiedziała.- Idź i dokończ.Gdy Harfiarz wrócił do swojego zajęcia przybyli pierwsi przymusowi grabarze.Wdowa pozwoliła im na kilka minut wstrętów i oburzenia, po czym skierowała ich w stronę zmarłych, do których zwracał się właśnie Lander.Kiedy Harfiarz kończył wypełniać swoje zadanie, At'ar znajdowała się o dwa obroty nad horyzontem, a dzień stawał się już wyraźnie upalny.Ruha, uzmysłowiwszy sobie, że ani ona, ani Lander od rana nic nie jedli, zaproponowała powrót do jej khreima i śniadanie.Gdy szli w stronę obozu Sa'ara, twarz Landera wyglądała na apatyczną i znużoną.Wdowa pamiętała, jakie wrażenie wywarło na niej zaledwie kilka namiotów, pomyślała więc, że Harfiarz może nie chcieć jeść.Jej własne uczucia dzieliły się na podniecenie, spowodowane poczuciem akceptacji, którego doświadczyła dzisiejszego ranka, oraz rewulsję za to, czego Zhentarimczycy dopuścili się na Ruwaldich.- Może nie jesteś głodny - podsunęła.- Może wolałbyś znaleźć jakieś miejsce wypasu dla naszych wielbłądów?Lander uśmiechnął się z wdzięcznością i odpowiedział:- Nie jestem zbyt głodny, ale powinniśmy spróbować coś zjeść.Jeżeli szejkowie, mimo wszystko, zdecydują się na atak, to do następnego posiłku może upłynąć sporo czasu.- Wygląda na to, że sporo wiesz o długich walkach - zauważyła.Lander pokręcił głową.- Nie więcej niż inni Harfiarze - rzekł.- Sądzę, że na świecie mamy ich więcej niż wy tutaj, na Anauroch.- Nic w tym dziwnego - odparła wdowa.- Dla Beduinów to pierwsza prawdziwa wojna od czasu Rozproszenia.Lander spuścił oczy na ziemię.- Obawiam się, że nie ostatnia.Nawet jeśli pokonamy armię Yhekala, Zhentarimczycy przyślą następną.Dotarli do sękatego kadzidlanego drzewa u stóp pagórka Sa'ara, ale nim zaczęli się wspinać, Lander przystanął i spojrzał czarodziejce w oczy.- Kiedy nadejdzie kolejna armia, Beduini będą potrzebować twojej magii tak samo, jak i teraz.Może nawet bardziej.Czy jesteś pewna, że chcesz jechać do Sembii?Serce wdowy ścisnęło się, poczuła się tak, jakby Harfiarz uderzył.- Ty nie chcesz, żebym pojechała do Sembii, prawda? - nim zdążył odpowiedzieć, odwróciła się i zaczęła wspinać na wzgórze.Lander rzucił się za nią.- Poczekaj!Ruha zignorowała go, przepchnęła się przez grupę zaskoczonych wojowników i weszła do namiotu.Pytanie Harfiarza zraniło ją bardziej niż to okazała, bo chciała jechać do Sembii - choć teraz z innego, niż początkowo powodu.Lander wpadł do namiotu o dwa kroki za nią.- Pozwól mi dokończyć.- Zostaw mnie! - warknęła wdowa próbując powstrzymać cisnące się jej do oczu łzy.Harfiarz klęknął obok niej i chwycił za ramię.Kiedy poczuła jego krzepki uścisk krew się w niej zagotowała, nie wytrzymała i zarzuciła mu ręce na szyję, wspierając głowę na jego barku.- Nie chciałem powiedzieć, żebyś została - szepnął.- Ale że twoje miejsce jest teraz z Beduinami.Po wojnie Sa'ar albo Utaiba na pewno.Ruha położyła rękę na jego ustach.- Po wojnie moje miejsce jest przy tobie.Lander delikatnie odsunął jej ręce na kilka cali od swojej szyji i zaczął wpatrywać się jej prosto w oczy.Jego dotknięcie spowodowało, że przez ciało czarodziejki przebiegł dreszcz - nigdy nie pragnęła niczego tak mocno, jak tego, żeby lec teraz w jego objęciach.- A co z twoją wizją? Co jeśli zginę?Kiedy zadał to pytanie, przebiegł ją dreszcz przerażenia.Wizja ponownie rozbłysła jej w pamięci.Objęła Harfiarza i przysuwając twarz do jego ucha podniosła ręce i zdjęła zasłonę.- Nie wiem, co oznacza moja wizja, więc nie ma się nad czym zastanawiać - szepnęła wdowa.- Chcę dzielić wraz z tobą wszystko to, co przyniesie przyszłość.Harfiarz objął ją mocno spijając nagość z jej twarzy.Drżały mu ręce, zdawał się ustępować płonącemu w jego sercu pożądaniu.Pochylał się już, aby ją pocałować, kiedy ktoś zaszurał przed wejściem do khreima.- Pakujcie swoje rzeczy! - rozkazał głos wojownika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]