[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walcząc z omdlałymi mięśniami, podparł się na łokciach i kolanach.Zastygł w tejpozie, dysząc chrapliwie.Trwało kilka długich minut, zanim zdecydował się na dalszy ruch.Powoliwstał z klęczek na równe nogi.Niebo wirujące nad koronami drzew przybrało szary odcień.Nadchodził zmrok.Joachim wnętrzem dłoni dotknął miejsca z tyłu czaszki, skąd rozchodził się pulsujący ból.Włosy sklejone krwią i błotem tworzyły twardy pancerz.Krzywiąc się, pomacał guza wielkościśliwki.Odetchnął z ulgą.Czaszka wytrzymała uderzenie.Kilka dni odpoczynku i będzie jak nowy.Spojrzał na Chaima leżącego na ziemi, od pasa w dół umazanego we własnej krwi.Koptrowski wyraznie wyznawał dewizę: Oko za oko, ząb za ząb.W ustach chłopaka tkwiłkrwawy strzęp.Najbardziej wstrząsające były jednak oczy.Wciąż otwarte, patrzyły na porucznika zwyrzutem.Hirsz odwrócił głowę i splunął.Po lewej stronie wśród chaszczy rozległo się znajome rżenie.Porucznik zmarszczył brwi i ruszyłpowolutku w kierunku dzwięku.Zastał tam swojego wierzchowca.Zwierzę spokojnie skubało trawę, uwiązane do drzewa.Jedno trzeba było Koptrowskiemu przyznać: złodziejem nie był i na swój własny sposóbpojmował szlachecki honor.Hirsz, zaciskając zęby, wspiął się na siodło.Na skraju drogi napotkał wywrócony wóz.Po woznicy nie było śladu.Hirsz miał nadzieję, żeudało mu się ujść cało z opresji.Lekkim pchnięciem łydek dał znać zwierzęciu, by ruszyło stępa.Czekała go powolna, bolesnadroga.VGorączka ustąpiła trzeciego dnia.Cyrulik orzekł wstrząśnienie mózgu i nakazał bezwarunkowy wypoczynek.Hirsz, stosując się dotych wskazań, leżał w łóżku czytając La Gazette: tygodnik wydawany w Paryżu.Nowinkę owąsprowadziła do Warszawy królowa.Maria Ludwika wraz ze swymi francuskimi dworzanami łaknęła najnowszych wieści z ojczyzny.Wkrótce czytanie owego periodyku stało się modne także wśród Polaków.Hirsz, jak większośćpanów braci nieufny wobec nowinek z Zachodu, tę akurat przyjął z ukontentowaniem.Zwłaszcza żenajnowsze wieści z Francji były nader ciekawe.Paryż spłynął krwią.Powstanie mieszczan, skierowane przeciw polityce kardynała Mazariniego,zostało brutalnie stłumione przez wojska księcia Kondeusza.Porucznik napawał się właśnie barwnym opisem wjazdu księcia do upokorzonego miasta, gdyod lektury oderwało go natarczywe pukanie do drzwi.- Wejść, otwarte.Do izby wszedł Mroczek.Wachmistrz sprawiał wrażenie poruszonego.Kilkoma długimikrokami podszedł do łoża oficera.Porucznik wskazał mu krzesło.- Siadaj, Tomaszu.Stało się coś? Wachmistrz przysiadł ze stęknięciem, rozprostowując nogi wkolanach.- Ubito młodego Koptrowskiego.Właśnie dostałem wiadomość.Porucznik, choć w głębi duszy obawiał się takich wieści, usiadł gwałtownie.Przypłacił tobólem czaszki.Skrzywił się z wściekłością.- Jak, gdzie, do cholery? - warknął.- W burdelu na Rybakach, u starego Kosina.- Pochwycono kogoś?Mroczek zaprzeczył ruchem głowy.- Nie.- Podaj mi strój, ten cudzoziemski - poprosił Joachim.Stęknął, gdy opuścił stopy na podłogę.Z pomocą wachmistrza wstał na nogi, nałożył spodnie,kaftan, pas z olstrami.Całość okrył płaszczem.Zerknął w lustro, ukontentowany.- Co z Hoppem? - zapytał.Mroczek pokręcił głową.- Wciąż nic.Wsiąkł psi syn jak kamfora.Straż marszałkowska wprawdzie obstawiła drogi, aletak sobie miarkuję: na nic to się zda.Dziś rano z poselstwa brandenburskiego wyjechała pocztadyplomatyczna do Królewca.Strzegło jej dwa razy więcej dragonów niż zwykle.Założę się, żeHoppe był w środku.- W takim razie to już nie nasza rzecz, Tomaszu.Na najbliższym sejmie szykuje się niezłachryja.- Wątpię, by sejm rozdmuchiwał tę sprawę, Joachimie.-Senatorowie i szlachta myślą już tylkoo wolnej elekcji.Obaj bracia Władysława pragną dla siebie tronu i żaden nie myśli ustąpićdrugiemu.Kanclerz Ossoliński i królowa popierają Jana Kazimierza, lecz może to nie wystarczyć, byten uzyskał tron.Chodzą słuchy, że kanclerz Ossoliński szuka dla tej kandydatury poparcia uChmielnickiego.Ponoć obiecał hetmanowi, że Jan Kazimierz po koronacji zatwierdzi przywileje dlaKozaków.Hirsz przypomniał sobie słowa Katarzyny Tarskiej sprzed kilku dni.Zmarszczył z troską czoło.- Też słyszałem o tych rozmowach.Jak widać, nie takie one tajne.Do złego to wszystkozmierza, Tomaszu.Na Wołyniu stoi trzydzieści tysięcy żołnierza, głównie pospolitego ruszenia, iwojsko nadworne.Może być z tego rokosz.Wiśniowiecki już kilka lat temu groził, że Warszawę zwojskiem najedzie.Wachmistrz pokiwał głową.- Coś w tym jest.Od kilku dni jacyś ludzie rozpuszczają po gospodach pogłoski, jakobykanclerz Ossoliński wydał instrukcje oficerom królewskim, żeby unikali walki z Kozakami.Wieścitakowe wielki zamęt czynią w umysłach panów braci.Zeszli po schodach do sieni i skorzystali z tylnych drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]