[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może być nawet jak sport, jeśli wybierzesz się na wielkie drapieżniki i zdarzy ci się podrażnić byka, który jest rozjuszony i podniecony seksualnie.To cię nauczy biegania.Albo.Dickie, w okolicy Wichita jest miejsce, w którym mogę ci obiecać triceratopsy, kilka rodzajów pterodaktyli, dinozaury kaczodziobe, brontozaury i może samca stegozaura, wszystko w jednym dniu.Kiedy ta heca się skończy, weźmiemy dzień wolny i wybierzemy się tam.Co ty na to?- Czy to aż tak łatwe?- Z naszym sprzętem do ery mezozoicznej nie jest dalej niż do CzKG czy Boondock.Czas i przestrzeń to złudzenia.Nieistotna maszyneria Burroughsa zawiezie cię prościutko w sam środek pasących się i spółkujących kaczodziobów, zanim zdążysz powiedzieć: “sześćdziesiąt pięć milionów lat”.- Sposób, w jaki sformułowałeś to zaproszenie, sugeruje, że przyjąłeś założenie, iż zgodziłem się na akcję “Adam Selene”.- Dickie, sprzęt faktycznie należy do Korpusu Czasowego.i jest drogi, nie mówimy nawet jak drogi.Zbudowano go z myślą o planie “Dalsze Perspektywy”.Jego użycie w celach rozrywkowych ma charakter uboczny.Tak jest, przyjąłem takie założenie.Czy nie zamierzasz tego zrobić?Mannie Davis spojrzał na mnie z twarzą bez wyrazu.Rufo wstał i oznajmił głośno:- Muszę się zabierać.Star ma dla mnie robotę.Serdeczne dzięki za ostatnią okazję, Jock.Miło było cię poznać, pułkowniku.Wyszedł pośpiesznie.Harshaw nie powiedział nic.Wypuściłem z płuc powietrze.- Wujku, może to zrobię, jeśli Hazel będzie nalegać.Spróbuję jednak wybić jej to z głowy.Nie powiedziano mi nic, co mogłoby mnie przekonać, iż dwie propozycje, które przedstawiłem, są błędne.Każda z nich prezentuje sobą bardziej sensowne podejście do odzyskania programów i pamięci, które tworzą Holmesa IV czy Mike’a.z chęcią przyznam, że należy je odzyskać, ale moje metody są bardziej logiczne.- To nie jest kwestia logiki, pułkowniku - odparł Harshaw.- Chodzi o moją skórę, doktorze.W ostatecznym rozrachunku jednak postąpię tak, jak zechce Hazel.Tak sądzę.Tylko że.- Tylko że co, Dickie?- Nienawidzę wyruszania na akcję bez wystarczających danych! Od zawsze.Wujku, przez ostatni tydzień czy dziesięć dni, ciężko to policzyć z tymi wszystkimi przeskokami, prześladowały mnie niezrozumiałe i.no, zabójcze nonsensy.Czy ten Pan Galaktyki, o którym mówicie, chce mnie załatwić? Czy fakt, że jestem w to zamieszany, tłumaczy te niezliczone próby zabójstwa? A może pogrążam się w paranoi?- Nie wiem.Opowiedz mi o tym.Zacząłem relację.Po chwili Harshaw wydobył notes i zaczął robić notatki.Usiłowałem przypomnieć sobie wszystko: Enrico Schultz, jego dziwaczna uwaga o Tolliverze, a również fakt, że wspomniał Walkera Evansa.Jego śmierć.Jeśli to była śmierć.Bill.Ciekawe zachowanie zarządu “Złotej Reguły”.Te toczki.Mordercy w każdym z nich.Jefferson Mao.Napastnicy w “Rafflesie”.- Czy to wszystko?- Nie wystarczy? Nie, to nie koniec.Jaki ładunek wiozła ciotka? W jaki sposób wrobiono nas w lot gratem, który o małe piwo nas nie zabił? Co lady Diana i jej tępogłowi mężowie robili na pustkowiu? Gdybym mógł sobie na to pozwolić, wydawałbym nieograniczone sumy na Sherlocków, żeby wywąchać, co jest grane, co było naprawdę skierowane przeciwko mnie, co było produktem moich nerwów, a co jedynie przypadkiem.- Przypadki nie istnieją - odparł Harshaw.- Świat jako mit jest o wiele prostszy niż wcześniejsza teleologia pod jednym względem.Nie ma w nim zdarzeń przypadkowych.- Jubal? - zapytał wujek Jock.- Ja nie mam odpowiednich uprawnień.- Ale ja mam.Tak.- Wstał.- Chyba pójdziemy obaj.Mój wujek również podniósł się z krzesła.- Dickie, zaczekaj tutaj.Nie będzie nas może z pięć minut.Mamy sprawę do załatwienia.Gdy wyszli, Davis podniósł się z miejsca.- Przepraszam.Mogę zmienić rękę?- Jasne, tato Mannie.Nie, nie, Piksel.Piwo nie jest dla małych kotków.Nie było ich - według mojego “Sonychron” - siedem minut.Najwyraźniej jednak dla nich trwało to dłużej.Wujkowi wyrosła pokaźna broda.Harshaw miał na lewym policzku świeżą, różową bliznę od noża.Spojrzałem na nich.- Na duchy Bożego Narodzenia! Co się stało?- Wszystko.Czy jest tu jeszcze jakieś piwo? Cissy - powiedział, nie podnosząc głosu - czy moglibyśmy dostać trochę piwa? Jubal i ja nie jedliśmy też nic od dość dawna.Od wielu godzin.Może dni.- Już się robi - odparł bezcielesny głos ciotki Cissy.- Najdroższy, sądzę, że potrzebna ci drzemka.- Później.- Gdy tylko skończysz jeść.Za czterdzieści minut.- Przestań gderać.Czy mogę dostać zupę pomidorową? Dla Jubala też.- Przyniosę zupę i co zostało z pikniku.Za czterdzieści minut się kładziesz.To oficjalne oświadczenie.Til tak mówi.- Przypomnij mi, żebym cię zbił.- Tak jest, najdroższy.Ale nie dzisiaj.Jesteś wykończony.- Proszę bardzo.- Wujek Jock zwrócił się do mnie: - Lećmy po kolei.Co najpierw? Te toczki? Twój przyjaciel Hendrik Schultz zajął się tą sprawą.Możesz być pewien, że niczego nie przepuścił.Okazał się śledczym ichiban.Możesz w tym przypadku zapomnieć o paranoi, Dickie.Dwie rywalizujące ze sobą grupy, Władcy Czasu i Zmieniacze Dekoracji.i obie chciały załatwić nie tylko ciebie, lecz również siebie nawzajem.Masz zaczarowane życie, synu.Urodziłeś się, by zostać powieszony.- Kto taki? Władcy Czasu i Zmieniacze Dekoracji? I dlaczego mnie?- To mogą nie być nazwy, którymi siebie określają.Władcy i Zmieniacze to grupy, które robią podobne rzeczy do Kręgu, ale różnią się od nas punktem widzenia.Dickie, nie sądzisz chyba, że we wszystkich wszechświatach, których jest Liczba Bestii albo więcej, my, ludzie Kręgu, jesteśmy jedynymi, którzy odkryli prawdę i postanowili coś w tej sprawie zrobić?- Nic o tym nie wiem.Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć.- Pułkowniku - wtrącił się doktor Harshaw - podstawowa wada świata jako mitu polega na tym, że walczymy, i często przegrywamy, z trzema rodzajami przeciwników: charakterami czarnymi z autorskiego założenia, takimi jak Pan Galaktyki, grupami podobnymi do nas, ale o odmiennych intencjach, naszym zdaniem złych, ich zdaniem, być może, dobrych, i trzecim, najpotężniejszym - samymi mitotwórcami, takimi jak Homer, Twain, Szekspir, Baum, Swift i ich koledzy w panteonie.Nie z tymi jednak, których wymieniłem.Ich ciała umarły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]