[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że powstanie zostało stłumione.Rozdział 81Płomienie zgasły.Wojownicy - trzystu ludzi z zamku, dwustu pokutników i około trzystu nomadów - zebrali się przy wejściach do tuneli i rozważali, co zrobić z uwięzionymi Mękami.O świcie mężczyźni z zamku Hagedorn, których dzieci i żony były jeszcze wewnątrz, poszli po nie.Z wracającymi przyszła grupa szlachciców z zamku.Między nimi Beaudry, O.Z.Garr, Isseth i Aurę.Przywitali tych, którzy kiedyś byli im równi, Hagedorna, Xantena i Claghorna, krótko, ale z surową obojętnością, ponieważ splamili oni swój honor, walcząc z Mękami.- Co stanie się teraz? - spytał Hagedorna Beaudry.- Mecy są w pułapce, ale nie można ich wywabić.Jeśli mają syrop na swoich wozach bojowych, mogą żyć miesiącami.O.Z.Garr, oceniając sytuację z punktu widzenia wojskowego teoretyka, zaproponował:- Znieście z zamku działo albo każcie to zrobić swoim sługom i zamontujcie je na wozach bojowych.Gdy to robactwo będzie dostatecznie słabe, wtoczycie wozy do środka i wybijecie ich, pozostawiając jedynie tylu, ilu jest potrzebnych na zamku.Poprzednio pracowało ich czterystu, teraz też powinno tylu wystarczyć.- Bah! - krzyknął Xanten.- Z wielką przyjemnością informuję cię, że nigdy się tak nie stanie.Jeśli Mecy przeżyją, naprawią statki, nauczą nas swych umiejętności, po czym przetransportujemy ich i Wieśniaków na ich ojczystą planetę.- A jak niby utrzymamy się przy życiu? - zimno warknął Garr.- Macie generator syropu.Wszyjcie sobie pojemniki i pijcie syrop.- To jest twoje i tylko twoje zdanie.Trzeba wysłuchać również innych.Hagedorn, ty byłeś kiedyś szlachcicem, czy ty także uważasz, że cywilizacja powinna obumrzeć?- Nie musi - stwierdził Hagedorn - jeśli wszyscy, zarówno ty, jak i my, będziemy na to pracować.Nie może być już więcej niewolników.Jestem o tym przekonany.O.Z.Garr odwrócił się na pięcie i podążył aleją z powrotem do zamku.Za nim kroczyła większość jego towarzyszy - tradycjonalistów.Kilku z nich rozmawiało na boku, rzucając mroczne spojrzenia na Xantena i Hagedorna.Nagle z parapetów zamku dobiegł okrzyk:- Mecy! Zdobywają zamek! Wchodzą z dolnych poziomów! Atakujcie! Ocalcie nas!Mężczyźni u dołu patrzyli skonsternowani.W tym momencie zatrzasnęły się bramy zamku.- Jak to możliwe?! Przysięgam, że wszyscy weszli do tuneli! - zagrzmiał Hagedorn.- To oczywiste - gorzko stwierdził Xanten.- Gdy podminowywali wzgórze, wydrążyli tunele do niższych poziomów!Hagedorn ruszył naprzód, jak gdyby chciał sam zaatakować zamek i nagle się zatrzymał.- Musimy ich wygonić.Nie do pomyślenia, by splądrowali zamek! Nasz zamek!- Niestety.Ściany skutecznie nas odgradzają, podobnie jak odgradzały Meków - powiedział Claghorn.- Ptaki mogą przenieść oddziały.Jeżeli się skonsolidujemy, będziemy mogli na nich zapolować, wytępić ich!- Mogą czekać na blankach i na poziomie lotniczym i zestrzelić każdego zbliżającego się Ptaka.Nawet jeśli zdobylibyśmy przyczółek, byłaby to prawdziwa rzeźnia.Jeden za jednego.A nadal jest ich trzy razy więcej.- Myśl, że grzebią w moim dobytku, że stąpają po moich ubraniach, że chłepcą moje ekstrakty, osłabia mnie! - stęknął Hagedorn.- Słuchajcie! - powiedział Claghorn.Z góry usłyszeli krzyki mężczyzn i terkotanie działka energetycznego.- Przynajmniej kilku naszych utrzymuje się jeszcze na blankach!Xanten podszedł do stojącej obok grupy Ptaków, zastraszonych i uciszonych przebiegiem wydarzeń.- Ponieście mnie nad zamek, poza zasięgiem śrutu.Chcę zobaczyć, co się tam dzieje!- Uważaj, uważaj! - zachrypiał jeden z Ptaków.- Złe rzeczy dzieją się w zamku.- Dobrze, zanieście mnie nad blankami!Ptaki poderwały się i zatoczyły szerokie koło nad turnią i zamkiem, poza zasięgiem Męko w i ich śrutowych pistoletów.Między wielkimi Domami, Rotundą i Pałacem roili się Mecy, wszędzie tam, gdzie nie docierało działko.Plac był pełen ciał szlachciców, dam i dzieci, wszystkich, którzy zdecydowali się zostać w zamku.Przy jednym z dział stał O.Z.Garr.Gdy zobaczył Xantena, histerycznie zawył, obrócił działo i wypalił.Ptaki próbowały zboczyć, ale wiązka energii trafiła dwa z nich.Jakimś cudem cztery, które przeżyły, odzyskały równowagę i krzycząc jak oszalałe, opadły na ziemię.Zewsząd zaczęli nadbiegać ludzie.- Nic ci się nie stało? - zawołał Claghorn.- Nie, nic.Ale jestem przerażony.Xanten wziął głęboki oddech i usiadł na skale.- Co się stało tam, w górze?- Wszyscy martwi - powiedział Xanten.- Wszyscy oprócz dwudziestu.Garr zwariował.Strzelił do mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]