[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mały robot sprawiałwrażenie niezwykle przygnębionego.- Wszystko w porządku, tak, jak lubisz? - zapytał Lando tonem grzecznościowej rozmowy.- To doskonale.Czy przypadkiem nie usłyszałeś, co powiedział ten dowódca strażników?Nie owijając w bawełnę, oświadczył, że to właśnie on poprzedniej nocy okazał się takimsukin.- Tak, mistrzu - odparł android tonem świadczącym, że właściwie jest mu wszystkojedno.- Muszę przyznać, że wprawiło mnie to w zdumienie.Lando się zamyślił.- Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić.Nie przypuszczam, aby mogło to być dziełemprzypadku.Przede wszystkim, nie mogą mieć w Teguta Lusac nieograniczonej liczbyumundurowanych zbirów, których mogliby wzywać, żeby odwalili ich brudną robotę,po drugie, wyznaczenie właśnie tego, żeby wyszedł na nasze powitanie, mogło byćpomyślane przez Duttesa Mera jako coś w rodzaju kiepskiego żartu.Prawdę mówiąc,uważam, że ten gość zachował się wobec mnie całkiem przyzwoicie.Przepraszał mnie,pocieszał, pytał o zdrowie i tak dalej.50@ Lando Calrissian i Myśloharfa SharówNaśladując po raz kolejny ludzki ruch, Vuffi Raa obrócił tułów w taki sposób, żeby znalezćsię przodem do Calrissiana.- Zwłaszcza po tym, jak odpłacił mu pan pięknym za nadobne, mistrzu.Zdumiony Lando zamrugał.- Pięknym za nadobne? Co, na miłość galaktyki, chcesz przez to powiedzieć?- Ależ, mistrzu, sądziłem, że mówimy o tym samym tak zwanym zbiegu okoliczności.Czynaprawdę nie zdaje sobie pan sprawy z tego, kim.- Oczywiście - nie dał mu dokończyć hazardzista.- Ubranym w policyjny mundur osiłkiem,który napadł na mnie w hotelu zeszłej nocy.- A nieco pózniej, mistrzu, cywilem, nazywającym się Jandler, który uczynił to samo w Odpoczynku Astronauty.Myślałem, że podobnie jak ja, rozpoznał go pan po głosie - ipewnych kłopotach, jakie miał, kiedy poruszał głową.- Coś takiego!Może jednak we wszechświecie istnieje jakaś sprawiedliwość-pomyślał z zadowoleniemLando.Po chwili jednak zrobił kwaśną minę.Jeszcze jedna tajemnica! Czemu miałosłużyć owo wywoływanie awantury w barze? Dotychczas uważał je za wybryk zacofanegofanatyka, których z pewnością nie brakowało na wielu zacofanych światach.I jaką rolęodgrywał w tym wszystkim android-barman (a także jego właściciel), którzy.Nagle do głowy Calrissiana przyszedł ten sam pomysł, który wpadł do niej już przedkilkoma chwilami.- Posłuchaj, Mohsie.Powiedz mi coś więcej na temat tego Emisariusza.nie, tylko nieśpiewaj! Postaraj się, żeby to było krótkie, zrozumiałe i rzeczowe.Staruszek poruszył się niespokojnie na fotelu.- Legenda głosi, że przyleci ciemnoskóry poszukiwacz przygód, nieustraszony gwiezdnypodróżnik, obdarzony nadprzyrodzonym szczęściem w grach losowych.Pojawi się wtowarzystwie dziwacznie wyglądającego i nie będącego człowiekiem kompana, odzianegow srebrzystą metalową zbroję.Będą posiadali Klucz, wyzwalający Myśloharfę, która zkolei uwalnia.Lando uderzył otwartą dłonią w podłokietnik fotela.- Niech mnie naszpikują przyprawami, poćwiartują i usmażą! Vuffi Raa, zostaliśmywystrychnięci na dudków! Ten Gepta musiał kazać swoim szpiegom obserwowaćkosmoport przez wiele, wiele miesięcy - a może nawet lat - czekając na pojawienie sięfrajera, który wykazywałby wszystkie niezbędne cechy! Niezbyt rozgarnięty hazardzista,kapitan gwiezdnego statku, podróżujący w towarzystwie nie polakierowanego androida.To dlatego ani wzbudzający postrach stary czarownik Tundów, ani jego szpetny,pozbawiony szyi gubernator nie mogli sami wystąpić w roli Emisariusza.Nie pasowali dopostaci z legendy Toków!- A my pasujemy, mistrzu?- Zapytaj Mohsa.To on jest miejscowym Krzewicielem Płomienia Wiary.- Słucham, mistrzu?- Nieważne, to tylko taka metafora.Wracajmy na rufę i postarajmy się chociaż trochęprzespać.Rano czeka na nas następna porcja bohaterskich czynów.i nie zapomnijwypolerować swojej zbroi, stary kluczu do otwierania konserw!ROZDZIAA IXKiedy nastał poranek, Lando stwierdził, że czuje się gorzej niż kiedykolwiek - mimoiż przespał całą noc, nawet nie zdejmując stylowej, aczkolwiek trochę pogniecionej,51@ Lando Calrissian i Myśloharfa Sharówpółoficjalnej satynowej szarfy.Nie mógł znieść myśli, że dał się tak haniebnie podejść,a co więcej, nabierał podejrzeń, że dopiero zaczyna poznawać zasięg knowań, w któreuwikłał go czarownik Gepta.Start Sokoła Milenium , jaki zarządził wkrótce po wschodzie słońca, przebiegł beznajmniejszych przygód i tak wzorowo, jak w instrukcji startu.Jego kapitan został nawetpochwalony przez Kontrolę Lotów.Mimo to nie uśmiechnął się ani nawet nie rozchmurzył.Przekazał gratulacje Vuffi Raa, który siedział przed pulpitem sterowniczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]