[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę rozkazać pretorianom rozpocząćśledztwo, proszę nie ufać wigilom.Siedział tam niemal jak w transie, a\ Glaukon wreszcie wrócił, lekkowzruszył ramionami i powiedział:- Mo\esz wejść.Faustus siedział i składał podpisy, jeden po drugim; jakieś nudne de-legacje, edykt przenoszący prawa do pensji na spadkobierców popularne-go weterana, wyrok śmierci.Jednocześnie słuchał Agelasta, młodszegowspółpracownika, który informował go o reakcji na apel Tullioli.Przy-zwyczaił się do załatwiania dwóch rzeczy jednocześnie, ale dziś było mutrudniej kontrolować, co zatwierdza własnym imieniem; nawet nie zapo-znawał się z treścią dokumentów.Zapominał tak\e zerkać na pióro.Nig-dy nie lubił swojego podpisu.Niegdyś martwił się, \e wygląda dziecin-nie, potem \e tylko nieelegancko, a teraz, gdy się bał, było najgorzej,chyba \e się skupił i nie pozwalał literom na starczą chwiejność.Miałdopiero sześćdziesiąt jeden lat, to idiotyczne.Ale nie, dziś jego imię na-prawdę kołysało się i trzęsło.No có\, i on był wstrząśnięty.A jednakwszystko załatwił - nikt nie mógłby powiedzieć, \e się załamał.162Druzus usiłował mu pomagać, choć tylko przeszkadzał; stał nad nim zroziskrzonym spojrzeniem, rozgorączkowany, nadmiernie podniecony,nieustannie przerywając Agelastowi.Jednak Faustus nie odesłał go - wzwykłych okolicznościach nie lubił obecności rodziny w gabinecie, aleoczywiście chcieli mieć dostęp do informacji i dziś czuł się lepiej, wie-dząc, gdzie są wszyscy.- Widziano go w Londynie, Tomisie, Palmyrze.- Jak mogli z nim dotrzeć tak daleko? - spytał Faustus, składającpodpis.Druzus wyszczerzył zęby.- Pewnie nie dotarli - powiedział, zanim Agelast zdą\ył otworzyćusta.- Najbardziej prawdopodobna jest Peruzja, prawda? Ktoś widziałgo, gdy wsiadał do pociągu.Proszę, wuju, to blisko.Sprowadzą go jesz-cze dziś po południu.- Ale skoro wsiadał do pociągu, to musiał odejść z własnej woli -odezwała się Makaria, siedząca naprzeciwko Tullioli na jednej z ciemno-zielonych sof stojących u stóp cesarskiego biurka.Faustus skrzywił się \ałośnie.- No, nie sądzę.A mo\e separatyści albo ktoś w tym rodzaju.- Tak, najjaśniejszy panie, przyznały się cztery grupy - powiedziałAgelast.Druzus przestał się uśmiechać.- Jedna twierdzi, \e wykonali na nim egzekucję - rzekł cicho.Faustus ukrył twarz w dłoniach.- Ale przecie\ powiedzieliby cokolwiek, to szaleńcy - sprzeciwiłasię Makaria.- Ona ma rację, nie ma powodu im wierzyć - powiedziała Tulliola.Faustus spochmurniał na słowo szaleńcy.- Nie ma powodu wierzyć w cokolwiek i przez to jest jeszcze gorzej- oznajmił Faustus.Ale podniósł głowę i spojrzał na Tulliolę.- Bardzodobrze się spisałaś - pochwalił, powstrzymując - ze względu na Makarię -czułe słowo, które cisnęło mu się na usta.Miał nadzieję, \e Tulliola roz-pozna je, patrząc na niego.Uśmiechnęła się i pokręciła głową.- Nic takiego.Ka\dy potrafi odczytać tekst.163- Ale trzeba wybrać odpowiednią osobę.- Faustus podał listy Age-lastowi i rozejrzał się bezradnie.- Co mam teraz zrobić? - spytał w pust-kę.Wtedy pojawił się Glaukon i wymamrotał poufnie, \e Wariusz bardzosię upiera przy natychmiastowym spotkaniu.Rodzina na chwilę zamilkła, nie wierząc własnym uszom.Glaukonuniósł ręce spłoszony.- Nie zamierzam się za nim wstawiać, najjaśniejszy panie, nie zgo-dził się powiedzieć mi ani słowa i wydaje się bardzo poruszony.Pomy-ślałem jedynie, \e powinieneś wiedzieć, i\ według niego to coś wa\nego.- A niby dlaczego najjaśniejszy pan powinien wiedzieć? - spytałaMakaria.- To spotkanie w sprawie finansów - dodał Agelast, zerkając do no-tesu.- Ka\ mu odejść.Co to za Wariusz? - odezwał się Faustus grubiań-sko, nie zadając sobie trudu, by sobie przypomnieć, skąd zna to imię.- Czy nie napisał do ciebie? To ten niedobitek po Leonie - powie-działa Makaria.Wówczas Faustus niemal odnalazł twarz do tego imienia: Egipcjanin,Numidyjczyk czy ktoś taki, jeden z tych, co wydają się irytująco młodzina takim stanowisku.- A.- Nagle znowu usiadł za biurkiem.- Wariusz.Czy nie był wTusculum? Zajmował się schedą po Leonie.Musiał być ostatnią osobą,która widziała Marka, prawda? - Ręce zaczęły mu dr\eć z bezradności,której nie czuł a\ do tej chwili.- Najjaśniejszy panie, nie ma czasu - ponaglił Agelast.- Tak, wiem, kim jest Wariusz - odezwała się Tulliola spokojnie i zesmutkiem.- Ta zmarła była jego \oną.Makaria i Faustus skrzywili się identycznie, przez chwilę komiczniesię do siebie upodabniając.- Aaa.- Faustus cię\ko westchnął, znowu dotykając czoła.Ale po-czuł się odrobinę spokojniejszy.W końcu stało się prawie jasne, co nale-\y zrobić.- Co się stało? - spytała Tulliola z niepokojem.- To całkowicie niestosowne - rzekła Makaria.- Tato, nie mo\eszwchodzić w układy z kimś takim.164- Wiem - jęknął Faustus.- Ale jeśli jednak to coś wa\nego?- Powinien porozmawiać z wigilami - wtrącił Druzus.- To nie twojezadanie.Faustus podniósł wzrok, zobaczył Tulliolę wodzącą wzrokiem od jed-nego do drugiego, na chwilę odtrąconą, i zrobiło mu się jej \al.- Nie rozumiem - powiedziała.- Z kimś jakim?- Z kimś w takiej sytuacji - poprawił Faustus znu\ony.Makaria przyjrzała się Tullioli niemal z litością.- No dobrze, z kimś w takiej sytuacji.W najlepszym razie jest wszoku i nie wie, co robi.Powiedziałeś, Glaukonie, \e wydaje się zrówno-wa\ony?- Tak, pani.- Cesarz nie mo\e marnować czasu na kogoś takiego.Ale przypusz-czalnie chodzi o coś gorszego.Pewnie to on zabił tę kobietę.Faustus mruknął cicho, smutno i twierdząco, ale Tulliola nie spusz-czała z nich wzroku.Przynajmniej raz wyglądała na wstrząśniętą.- Jak mo\ecie tak mówić.?Makaria roześmiała się brutalnie.- To się zdarza, mo\e nie? Mę\owie zabijają \ony.- Tulliola sięwzdrygnęła.- Pewnie uwa\a, \e tata go ochroni.A mo\e jest odpowie-dzialny za coś, co spotkało Marka.Niewykluczone, \e nale\y do którejś ztych organizacji.Leon nie był ostro\ny w doborze ludzi.- Uwa\am.- zaczął Faustus, po czym wstał i wyprostował się sta-nowczo.- Nie, wigilowie muszą coś o nim wiedzieć.Jeśli powiedzą, \ejest w porządku, zawsze mo\emy go wezwać.Kiedy przybędzie prefektmiasta?Makaria wcią\ marszczyła brwi.- Dlaczego wigilowie go nie przesłuchują? Poza tym tu się niewchodzi z ulicy, Glaukonie.Dlaczego nikt go nie zatrzymał?- Powiem mu, \e ma natychmiast odejść, pani - obiecał za\enowanyGlaukon z ulgą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]