[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtem na lewym brzegu rzeki wybuchła nieopisana wrzawa.Trium­fujące okrzyki mieszały się z przerażonymi głosami wołającymi o po­moc.Ku-ku-ku-ku w popłochu wskakiwali do swych łodzi i umykali na ląd, gdzie niespodziewanie rozgorzała walka.- To Bena Bena zaatakowali naszych wrogów! - krzyknął WiImowski.- Musimy ich wspomóc - zawołał Smuga.- Kapitanie, zbieraj ochotników!Rozgrzani walką Mafulu już wsiadali do dwóch łodzi porzuconych przez niefortunnych napastników.Smuga zabrał ze sobą jedynie Nowickiego i Balmore'a.Reszta białych podróżników wraz z kilkunas­toma Mafulu musiała pozostać na straży na wyspie.- Do licha, ależ tam będzie prawdziwa rzeź! - zafrasował się Bentley.- Musimy przerazić krajowców, wtedy przerwą walkę - odparł Wilmowski.- Tomku, przynieś trzy rakiety! [102]Tomek pobiegł do obozu.Wkrótce powrócił z rakietami osadzonymi na długich żerdziach stabilizujących.Wilmowski razem z Tomkiem umocowali końce żerdzi w ziemi w ten sposób, aby były nachylone pod pewnym kątem w kierunku brzegu rzeki.Tomek wydobył zapałki; kolejno zapalił lonty rakiet.Z hukiem odpaliły jedna po drugiej i snując za sobą ogon czerwonego dymu zatoczyły w powietrzu nad rzeką szeroki łuk, po czym przepadły gdzieś w dżungli.Wrzawa bitewna ucichła na chwilę.Potem nastąpił wybuch okrzy­ków przerażenia.Odgłosy walki zaczęły się oddalać na południowy wschód.Po godzinie Smuga i Nowicki wrócili na wyspę.- Ku-ku-ku-ku zostali rozgromieni - oznajmił Smuga, siadając przy ognisku.- Czyj to był pomysł z wystrzeleniem rakiet sygnalizacyjnych?- Mój - krótko odparł Wiłmowski, - Chciałem przerwać bezsensow­ną bitwę.- Udało ci się wspaniale, Andrzeju - powiedział Nowicki.- Ku-ku-ku-ku tak zmykali, że aż piętami kopałi się w zadki! Jak czuje się nasza Sally? Czy bardzo się wystraszyła?- Mimo odgłosów walki, zaraz po ślubie, uszczęśliwiona, zasnęła.Tak bardzo jest osłabiona - wyjaśniła Natasza.- Miejmy nadzieję, że przetrzyma kryzys, teraz już chyba nie.umrze - powiedział Tomek, szukając potwierdzenia swych nadziei w oczach przyjaciół.- Zastosowałem najskuteczniejsze lekarstwo - chełpliwie odezwał się kapitan Nowicki.- Spełnienie jej najskrytszego marzenia pokona diabelski jad podstępnego czarownika.- Pozwólmy jej odpocząć jeszcze ze dwa dni - rzekł Smuga.- Potem popłyniemy łodziami w dół rzeki.Jeszcze dzisiaj Bena Bena dostarczą nam zapasy prowiantu.Wyprawimy ucztę weselną.Jest to przecież dla nas dzień wielkiej radości.Zakończenie wyprawyJuż prawie dziesięć dni wyprawa łowców rajskich ptaków płynęła na łodziach w dół rzeki.Wojenne ognie krajowców, płonące nocami na górskich szczytach, pozostały w dali; umilkło dud­nienie bębnów.Sześć długich piróg, połączonych parami za pomocą pomostów z belek, tworzyło teraz flotyllę wyprawy, nad którą na wodzie objął komendę kapitan Nowicki.Mafulu z ochotą przedzierzgnęli się w wioś­larzy.Bagaże oraz liczne okazy flory i fauny spoczywały na pomostach pomiędzy łodziami.Tylko dzięki temu biali łowcy mogli wywieźć z głębi kraju swe zbiory, gromadzone przez wiele miesięcy.W walce z Ku-ku-ku-ku poległo pięciu tragarzy Mafulu, a kilku innych odniosło rany i nie byli zdolni dźwigać ładunku.Podróżowanie na łodziach umożliwiało również zapewnienie konie­cznych wygód chorej Sally, która bardzo powoli odzyskiwała siły.Toteż przez cały dzień spoczywała w łodzi na miękkim posłaniu osłoniętym daszkiem z płatów kory i moskitierą.Na noc rozkładano dla niej namiot na lądzie.Tomek wszystkie wolne chwile spędzał przy żonie.Właśnie siedział na pomoście naprzeciwko jej posłania i mówił:- Już niedługo dopłyniemy do morskiego wybrzeża, jeśli napraw­dę znajdujemy się na Purari, wkrótce będziemy w Port Moresby.Tam znajdziesz odpowiednią opiekę lekarską i skończą się nasze kłopoty.- Przeze mnie musieliście przerwać łowy - markotnie zauważyła Sally.- Nie powinnaś tak myśleć - zaprzeczył Tomek.- Wprawdzie bardzo obawialiśmy się o ciebie, ale przede wszystkim wroga postawa krajow­ców zmusiła nas do przyspieszenia odwrotu.- Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć.- niedowierzała Sally.- Nie rozumuj dziecinnie, moja droga.Przecież sama widdzisz, jakie warunki panują na Nowej Gwinei.W głębi wyspy krajowcy wciąż jeszcze żyją na poziomie epoki kamienia łupanego, a ich wiedza o świecie i różnych zjawiskach w ogóle się nie rozwija.Ludzie ci nie znają wymiaru czasu, nie umieją liczyć, wierzą w duchy i boją się wszystkiego, co dla nich jest niezrozumiałe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl