[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłam tę samą minę do Gavina, aleniepotrzebnie - Gavin zawsze błyskawicznie wyczuwał, co się dzieje.Złapałam kij do krykieta Alastaira, a Homer i Gavin chwycili po stumpie.Podeszliśmy na paluszkach do drzwi.Homer stanął po jednej stronie, Gavin ustawił się zanim, a ja naprzeciwko.Miałam za sobą szafę, co raczej mi nie sprzyjało, bo utrudniałowzięcie dobrego zamachu.Kroki na zewnątrz pobrzmiewały pewnością siebie.I odniosłam wrażenie, że zbliżająsię do pokoju Alastaira.Miałam okropne przeczucie, że to może się okazać Alastair i że zachwilę wystrzelimy go w inny wymiar, ale po chwili uznałam, że kroki brzmią zbyt staro iciężko jak na dziesięciolatka.Przekręciła się gałka w drzwiach.Nie miałam pojęcia, po co wrogi żołnierz wchodzido tego pokoju - chyba że nagle przyszła mu ochota zagrać z kumplami w krykieta.Nie wahałsię ani chwili.Drzwi otworzyły się i zaczął wchodzić do środka.Homer zamachnął się odrazu, zanim facet zdążył przestąpić próg, co było błędem, bo dawało mu szansę na wycofaniesię.Mimo to Homer trafił prosto w czoło i rozległ się paskudny trzask.Facet złapał się zatwarz i zatoczył się do tyłu.Między palcami trysnęła mu krew.Niestety, znowu znalazł się nakorytarzu.Z trudem stał, ale wydał z siebie dzwięk przypominający krzyk połączony zpiskiem.Ruszyłam za nim, lecz nie byłam w stanie go uciszyć.Tym razem też nie miałamczasu, żeby wziąć porządny zamach, ale zdzieliłam go z całej siły w głowę.Usłyszałampaskudny huk, jakbym uderzyła w twardą skałę.Facet przewrócił oczami, otworzył usta iosunął się na kolana.Homer rąbnął go jeszcze raz, wziąwszy potężny zamach, tym razem wbok głowy.To wszystko było dość obrzydliwe.Odciągnęłam Gavina, który chyłkiem zbliżałsię od mojej prawej, żeby też zadać cios.Wojna już i tak go zdemoralizowała.Nie chciałam,żeby było jeszcze gorzej.Mężczyzna runął na bok i leżał na dywanie.Z głowy płynęła mu krew.Widziałam, jakplama - istne jezioro - szybko rośnie na dywanie.%7łołnierz miał zamknięte oczy.Czekaliśmy zaniepokojeni, patrząc nad poręczą i zastanawiając się, czy nikt tego niesłyszał.Drzwi na dole wciąż były zamknięte, co działało na naszą korzyść.Zobaczyłamjednak, że znów się otwierają.Pospiesznie się schowałam.Usłyszałam męski głos, który wobcym języku wołał kogoś po imieniu.A to wołanie było skierowane dokładnie w nasząstronę. Rany - pomyślałam.- On woła swojego kumpla.Tego samego kumpla, który leżałna podłodze po mojej lewej stronie i tak bardzo krwawił, że dywan był już całkiemprzesiąknięty.Spojrzałam na Homera.Zdążył już podnieść mój kij do krykieta i stanąć po drugiejstronie schodów, które przypominały teraz olbrzymią rozciągniętą między nami przepaść.Wszyscy trochę się wycofaliśmy: Homer w kierunku pokoju Shannon, ja i Gavin w stronędrzwi pokoju Alastaira.Zaskrzypiała pode mną deska w podłodze i słysząc ten dzwięk,zadrżałam.Mężczyzna zawołał po raz drugi.Tym razem wydawał się zdziwiony.Wycofując się jeszcze bardziej, wpadłam na lepszy pomysł.Byłam na czworaka inatknęłam się na nieprzytomnego żołnierza.Przyklękłam obok niego i włożyłam mu rękę dotej kieszeni, której zdołałam dosięgnąć.W środku była tylko paczka papierosów i jakieśmonety.Usiłowałam go przewrócić.Wydał z siebie cichy jęk.Pomógł mi Gavin.Obydwojew tej samej chwili zobaczyliśmy dużą wypukłość w lewej kieszeni żołnierza.Czyżby facetucieszył się na widok.ale nie.Przecież był nieprzytomny.To musiał być pistolet.Wyciągnęłam go z kieszeni.Nie byłam pewna, czy gość na dole usłyszał jęk.Alemusiałam założyć najgorszy scenariusz.Możliwe, że zostało mi niewiele czasu.Dzięki Bogu,na wojnie nauczyłam się strzelać z pistoletu.Gavin mógł sobie myśleć, że teraz, kiedy miałambroń, nasze kłopoty się skończyły, ale to nie było takie proste.Nie wiedziałam, czy pistoletjest naładowany, nie wspominając o tym, ile ma nabojów, ilu żołnierzy jest na dole i czy brońw ogóle działa.Homer znowu stał obok szafy wnękowej.Gavin wycofał się pod drzwi sypialniAlastaira.Wydawało mi się, że na schodach rozlega się skrzypnięcie, odgłos kroków.DałamHomerowi znak, żeby wszedł do szafy, a Gavinowi - żeby schował się w pokoju.%7ładen znich się nie ruszył.Od strony schodów dobiegł następny dzwięk.Wkurzona jeszcze raz dałamznak chłopakom i tym razem chyba mnie zauważyli.Nie mogłam jednak marnować na nich więcej czasu.Musiałam się przyjrzećpistoletowi, sprawdzić, czy jest naładowany.Najciszej, jak umiałam, odciągnęłam zamek i zulgą zobaczyłam stłumiony blask małego lśniącego naboju.Ale hałas towarzyszącyponownemu przesunięciu zamka brzmiał jak trzaśnięcie drzwiami samochodu.Spojrzałam naschody.Facet już prawie był na górze.Widziałam czubek jego głowy.Na razie żołnierz niewydawał się podejrzliwy - po prostu wchodził na piętro.A powinien był być cholerniepodejrzliwy.Gdybyśmy tylko zdążyli ukryć ciało.Ale plama krwi i tak by nie zniknęła.Zresztą cała wojna była pełna takiego gdybania.Nie mogłam o tym myśleć, nie teraz.Kiedy facet wszedł po schodach, siedziałam w kucki obok ciała jego kolegi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]