[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabrał dłoń.Donner spojrzał na swoją: kawałek metalu, elektroniczny mini-nadajnik wysyłający specyficzny sygnał.Umieścił go na czubku masztu Łabędzia, aby wiedzieć, dokąd Hardin płynie.- Niech pan nie przeprasza - powiedział Hardin.- Nie uwierzę w szczerość.Frachtowiec należał do Polskich Linii Oceanicznych.Hardin dużo sypiał i zmuszał się do jedzenia obfitych posiłków.Daleko mu jeszcze było do odzyskania wszystkich sił, szybko się też męczył.Niewielu członków załogi znało język angielski, więc o samotność było łatwo.Przed odpłynięciem Miles wręczył mu parę listów od Adżaratu.Trzeciego dnia podróży otworzył pierwszy.Przeczytał go kilka razy."Drogi PiotrzePrzez cały czas mam nadzieję, że oprzytomniejesz, chociaż wielkich szans na to nie widzę.Problem stanowią Twoje rozmyślania, które, obawiam się, mogą doprowadzić do gwałtownej samotnej śmierci.Jesteś człowiekiem opętanym przez przeszłość, jesteś kochankiem pozbawionym swej miłości.Jest to zarówno moją, jak i Twoją tragedią.Wybacz mi ponury ton.Powinnam Cię raczej przekonywać, niż pogłębiać Twoje zgryzoty, ale bardzo mi Ciebie brakuje, a minął dopiero tydzień".Po tych słowach granatowy atrament ustąpił czarnemu i ciąg dalszy miał datę o dzień późniejszą."Dziękuję Ci za zegarek.I dziękuję za Twego przyjaciela Milesa, który w niesłychanie przemyślny sposób sprzątnął mnie sprzed nosa południowoafrykańskich rasistów.Któregoś dnia ci o tym opowiem.Parę słów ostrzeżenia: obserwując jego metody działania, dochodzę do wniosku, że nigdy nie chciałabym go mieć jako przeciwnika.I znów wpadam w ponury nastrój.Piotrze, Piotrze, proszę Cię bardzo, przemyśl, co robisz! Co robisz sobie! Przeżywam chwile, w których żałuję, że nie dałam ci po łbie i nie pożeglowałam z Tobą prosto do Lagos.Czy w obawie przed tym nie uczyłeś mnie nawigacji? Przepraszam, uczyłeś.Uczyłeś i nauczyłeś mnie tylu rzeczy, że nie mogę ich wszystkich zapamiętać.Kocham Cię.Dbaj o siebie, chroń się! Adżaratu.P.S.Mam szczerą wolę zakończyć ten list na weselszej nucie.Oto ona: jesteś namiętnym i bardzo słodkim mężczyzną.Potrzebny mi jest jeden i drugi.Wróć do mnie, kiedy będziesz mógł".Złożył starannie list i schował razem z drugim, nie otwartym.Skrytką były poplamione słoną wodą strony pokładowego dziennika Łabędzia.Po odłożeniu przestał myśleć o listach.Po czterech dniach od wypłynięcia z Kapsztadu - wypoczęty mimo burzliwego morza wokół Przylądka Dobrej Nadziei - Hardin nadzorował wyładunek jachtu w porcie Durbanu.Wciągnął natychmiast żagle i wypłynął za falochron na Ocean Indyjski.Wypłynął daleko na morze, aby go nie pochwycił silny prąd Agulhas.Gdy był już dwieście mil na wschód południowy wschód od Durbanu, odkrył wodę zęzową.Niewiele, nawet nie tyle.ile przeciętny drewniany jacht zbiera na wzburzonym morzu, ale więcej, niż przedtem znajdował w Łabędziu.Ręczną pompą pozbył się wody z łatwością, ale kiedy po kilku godzinach sprawdził, woda znów się pojawiła.Łabędź stał się innym statkiem, jakby zdał sobie sprawę z przegranej.Na pokładzie stał maszt drewniany, ponieważ w tak krótkim czasie nie udało się zdobyć aluminiowego, a chociaż Hardin lubił drewno, wiedział, że nie może wymagać od niego tyle, ile podczas atlantyckiego sztormu wytrzymywało aluminium.Co cztery godziny trzeba więc było pompować, a w wolnych od żeglowania chwilach szukać przecieków.Przy skrajniku dziobowym znalazł podejrzane miejsce na styku pokładu z kadłubem.Mimo że je zabezpieczył, woda zbierała się w zęzach nawet wówczas, gdy fale nie sięgały już dzioba.Doszedł do wniosku, że problem powstał wówczas, gdy Łabędź trzykrotnie przekoziołkował i za którymś razem, może trzecim, może pierwszym, nastąpiło małe odkształcenie kadłuba, trudne do umiejscowienia.W efekcie Łabędź znalazł się w niższej klasie zwyczajnych jachtów podatnych na szybsze zużycie i zmęczenie materiałów, na co przedtem rasowy slup nigdy nie cierpiał.Specjalnie nie martwiło to Hardina, który był przyzwyczajony do troszczenia się o dwudziestoletnią Syrenę i wiele drewnianych jachtów przed nią.A Łabędź wciąż był nieprawdopodobnie szybki.W pięć dni po opuszczeniu Durbanu płynął już sobie na lekkich żaglach wschodnim skrajem Bassas da India, wyspy znajdującej się w połowie drogi z Mozambiku na Madagaskar.Wiatr się utrzymywał i w nieprawdopodobnie krótkim czasie, w ciągu dwóch dni, jacht pokonał czterysta mil od Bassas da India do wyspy Juan de Nova także w Kanale Mozambickim.Wschodnim skrajem opłynął wulkaniczny masyw o pionowym skalistym brzegu, Anjouan - jedną z Wysp Komorskich - i pozostawiwszy za sobą zielone wody Kanału Mozambickiego, wziął kurs północno-wschodni w głąb Oceanu Indyjskiego i potem na północ wzdłuż brzegów wschodniej Afryki.Płynęło tędy wiele tankowców i Hardin widział po kilka supertankowców jednocześnie.Te niezdarne giganty dominowały na szlaku żeglugowym, stwarzając zagrożenie dla mniejszych jednostek.Dla bezpieczeństwa i w celu ukrycia swej obecności Hardin zmienił kurs o parę stopni na wschód.Oddalając się od brzegu, opuścił strefę łagodnej południowoafrykańskiej zimy i wrócił do równikowego tropiku na samym początku kolejnego etapu podróży - dwu i pół tysięcy mil w pełnię arabskiego lata.Stacje meteo obwieszczały, że południowo-zachodni monsun przedłużał w tym roku swój pobyt, a był już przecież koniec sierpnia.Hardin ciągle znajdował się o tysiąc mil na południe od równika i wrzesień był w zasadzie miesiącem przejściowym, kiedy to potężne wiatry monsunowe cichły, by potem zmienić kierunek i uderzyć z powrotem na południe z rejonu Morza Arabskiego.Hardin miał nadzieję pochwycić jeszcze ogon monsunu wiejącego na północ, a w każdym razie wykorzystać krótki okres spokoju między nimi.Wyciskał więc z Łabędzia wszystko, obawiając się sytuacji, jaka powstałaby, gdyby wiatr zmienił kierunek za wcześnie.To, co się stało, było znacznie gorsze.Po półtoratygodniowym stałym wietrze zapanował spokój nad Oceanem Indyjskim.Zapadła nagła cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]