[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na miłość boską, mamo!- Dochodzi do wypróżnienia, ale to mogli wyczyścić.Wyczułam jakieś środki dezynfekcyjne.- Nie chcę tego słuchać.- Może także twarz, mają ludzi do usuwania takich rzeczy, do wycinania języka, aby usta się zamknęły.Może wynajęli artystę od makijażu.Ardźumand Harappa zasłoniła uszy.- Pozostaje jedno.Na szyi powieszonego mężczyzny pozostaje ślad.Szyja Iskandra jest czysta.- To odrażające - stwierdziła Ardźumand.- Będę wymiotować.- Nie rozumiesz! - krzyknęła na nią Rani Harappa.- Jeśli nie pozostał ślad po sznurze, to dlatego, że Isky był martwy już wcześniej.Nie rozumiesz tego, głupia? Powiesili trupa.Dłonie Ardźumand opadły na uda.- O Boże.- Szyja wolna od śladu - brak karty wizytowej śmierci.Tknięta brakiem sensu, Ardźumand wykrzyknęła: - Dlaczego mówisz z takim przekonaniem, mamo? Co ty wiesz o wisielcach i w ogóle?!- Zapomniałaś, że widziałam Małego Mira - powiedziała łagodnie Rani.Tamtego dnia Rani Harappa po raz pierwszy spróbowała zadzwonić do starej przyjaciółki Bilquis Hajdar.- Przykro mi - usłyszała - begam Hajdar nie może podejść.W takim razie to prawda - pomyślała Rani.Biedna Bilquis.Ją także odizolował.Rani i Ardźumand przebywały w areszcie domowym sześć lat, dwa lata przed egzekucją Iskandra Harappy i cztery po niej.W tym czasie w ogóle nie udało im się zbliżyć, ponieważ obie miały całkowicie odmienne, nie przystające do siebie wspomnienia.Tylko jedno je łączyło - żadna nie płakała po śmierci Iskandra.Oczy miały suche z powodu istnienia w Mohendżo niewielkiego łańcucha górskiego wojskowych brezentowych namiotów, który powstał jakby po trzęsieniu ziemi na tym samym dziedzińcu, gdzie swego czasu Raza Hajdar przykuł się do ziemi.Mieszkały na zagarniętej ziemi, na terytorium okupowanym i były zdecydowane nie pozwolić najeźdźcom ujrzeć swych łez.Z początku starał się je do tego nakłonić główny strażnik więzienny, niejaki kapitan Idźazz, młodzieniec krągły jak beczka, ze szczeciniastym jeżykiem na głowie i meszkiem na górnej wardze, który uparcie nie zmieniał się w wąsy.- Bóg dobrze wie, jakie jesteście, wy, kobiety - wzruszył ramionami.- Nadziane suki.Wasz facet nie żyje, a wy nie chcecie nawet zapłakać nad jego grobem.Rani Harappa nie dała się sprowokować.- To racja - odparła.- Bóg wie.I wie wszystko o młodzieńcach w mundurach.Mosiężne guziki niczego przed nim nie ukryją.W ciągu tych lat, gdy czuły na sobie podejrzliwe spojrzenia żołnierzy, w chłodnej bryzie osamotnienia córki, Rani Harappa nadal wyszywała wełniane szale.- Areszt domowy niewiele zmienia - stwierdziła na samym początku w obecności kapitana Idźazza - przynajmniej w mojej sytuacji.Oznacza jedynie, że wokół jest kilka nowych twarzy i od czasu do czasu mam z kim zamienić parę słów.- Nie wyobrażaj sobie, że jestem waszym przyjacielem - zawołał Idźazz, pot błyszczał na porośniętej meszkiem wardze.- Skoro już zabiliśmy tamten bękarci pomiot, to niedługo skonfiskujemy dom.Całe złoto i srebro, wszystkie nieprzyzwoite malowidła z zagranicy, na których widać nagie kobiety i ni to mężczyzn, ni to konie.Muszę iść.- Zacznijcie od obrazów w mojej sypialni - poradziła mu Rani.- Są warte najwięcej.I dajcie znać, jeśli będziecie potrzebowali pomocy w odróżnieniu prawdziwego srebra od przedmiotów jedynie posrebrzanych.Kiedy kapitan Idźazz przybył do Mohendżo, nie miał jeszcze dziewiętnastu lat.Wobec chaosu sprzecznych dążeń młodości ustawicznie przerzucał się od pyszałkowatości wyrosłej na pożywce zażenowania - bo został wysłany do pilnowania tych tak sławnych kobiet - do wstydliwej nieporadności, rezultatu młodego wieku.Kiedy Rani Harappa zaoferowała mu pomoc przy plądrowaniu Mohendżo, krzemień wstydu rozżarzył hubkę dumy i wtedy kapitan nakazał swoim ludziom, aby przed frontową werandą ułożyli stos z wartościowych przedmiotów.Siedziała tam z neutralnym, spokojnym wyrazem twarzy i pracowała nad szalem.Babar Śakil w swojej krótkiej młodości spalił kiedyś zbiór reliktów; kapitan Idźazz, który nigdy nie słyszał o chłopcu, który został aniołem, rozpalił ów ogień w Mohendżo, ognisko niepokojące, bo przywołujące przeszłość.Przez cały dzień płomieni Rani Harappa kierowała dziełem zniszczenia, dopilnowując, aby pierwszorzędny wybór mebli i najbardziej wyrafinowane dzieła sztuki znalazły się w ogniu.Dwa dni później Idźazz przyszedł do Rani, która jak zwykle siedziała w swoim fotelu na biegunach, i przeprosił oschle za czyn, jakiego się w sposób niepohamowany dopuścił.- Ależ był to całkiem niezły pomysł - odparła.- Mnie i tak nie bardzo się podobały te starocie, ale Isky byłby się wściekł, gdybym próbowała je wyrzucić.Po ogniowym splądrowaniu Mohendżo Idźazz zaczął.traktować Rani Harappę z szacunkiem, a przed upływem sześciu lat nie myślał o niej inaczej jak o matce, ponieważ dorósł na jej oczach.Pozbawiony normalnego życia i koszarowego towarzystwa, Idźazz zaczął się zwierzać Rani, przekazywać jej wszystkie w połowie ukształtowane marzenia o kobietach i małej farmie na północy.Taki już mój los - pomyślała Rani - że ludzie pomyłkowo biorą mnie za swoją matkę.Pamiętała, że pod koniec nawet Iskander popełniał ten błąd.Kiedy ostatni raz odwiedził Mohendżo, pokłonił się i ucałował jej stopy.Każda z dwóch kobiet na swój sposób zemściła się na swoim prześladowcy.Rani sprawiła, że pokochał ją i zarazem znienawidził siebie; ale Ardźumand zaczęła robić coś, czego do tej pory nigdy w życiu nie robiła, to znaczy stroić się, nic zatem dziwnego, że wyglądała zabójczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]