[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym słowem — mogło zagrażać nam śmiertelne niebezpieczeństwo.Uzmysłowiwszy to sobie, jeszcze bardziej przyśpieszyłem kroku.Gdybym miał tylko amunicję do miotacza laserowego, który znalazłem… Nie musiałbym wtedy martwić się pierwszym lepszym stworzeniem, zagubionym w podziemiach.Laser, który służył do topienia skał, zdolny był do zniszczenia nawet niedźwiedziobizona — najniebezpieczniejszego drapieżnika, jakiego znałem.Bez amunicji był bezużyteczny.Ślady wciąż biegły pod ścianą.W duchu cieszyłem się z tego, bo skoro zwierzę nie lubiło otwartej przestrzeni, być może nie zdecydowało się wkroczyć do wielkiej groty, by zaatakować nasz obóz.Wreszcie, wciąż obserwując ślady, dotarłem do szczeliny, która, gdy popatrzyłem na mapę okazała się trzecią drogą, biegnącą ze schronu, tą, którą zamierzałem sprawdzić na końcu.Tutaj zauważyłem, że ślady kilkakrotnie prowadzą do szczeliny i na zewnątrz, co wzmogło moją czujność, ponieważ mogło okazać się, że istota, którą śledzę odwiedza to miejsce regularnie.Stanąwszy u wylotu trzeciego tunelu, poczułem tak ogromny chłód, że szybko od niego odskoczyłem.Jaka żywa istota była w stanie znosić takie zimno? Jeśli chodzi o mnie, nie byłbym w stanie wejść do tego korytarza nawet, gdybym bardzo chciał.Odetchnąłem z ulgą, gdyż nie musiałem podejmować już żadnej decyzji.Nie miałem w tej chwili do wyboru żadnej drogi, którą mógłbym się poruszać, poza drogą powrotną do obozu.Nie wahając się dłużej ani chwili rozpocząłem powrót.Drzwi do budynku, w którym znajdowały się urządzenia do sterowania pociskami były do połowy otwarte, a w środku nie paliły się żadne światła.W budynku dowodzenia i łączności było podobnie.Pod wpływem impulsu nie poszedłem od razu do budynku mieszkalnego.W końcu nie określiłem, kiedy wrócę z rekonesansu, a poza tym chciałem, naprawdę, bardzo chciałem znaleźć amunicję do lasera Lugarda.Mogła się ona znajdować tylko w budynku dowodzenia; tylko jego właśnie do tej pory dokładnie nie przeszukałem.Przystanąłem w pustym pokoju dowódców.W momencie, kiedy zatrzasnąłem za sobą drzwi, zapaliło się światło.Podobny mechanizm funkcjonował w pomieszczeniach mieszkalnych.A jednak w pokoju, z którego miały wychodzić impulsy określające cele pocisków światło nie zapalało się automatycznie.Czy powinienem z tego wnosić, że Lugard miał jakiś powód, by udostępnić nam na czas pobytu tylko część pomieszczeń w tym schronie? Wiedziałem już, że nie działa system łączności i jego uruchomienie jest niemożliwe.Czy podobną blokadę kapitan zastosował także i na inne, wybrane urządzenia.I co było kryterium jego wyboru?Podszedłem do teczek z dokumentami.Miały założone zamki zabezpieczające, otwierane tylko po dotknięciu dłoni uprawnionej osoby.A jednak, kiedy dotknąłem pierwszej z nich otworzyła się bez trudu, ukazując puste wnętrze.Pusto było także w szafach przeznaczonych na mikrotaśmy i taśmy do czytania.Nie znalazłszy niczego, co mogłoby mnie zainteresować zacząłem badać ściany w poszukiwaniu zagłębień, które mogłyby być następnymi zamkami, otwieranymi na przycisk właściwej dłoni czy palca.Szybko je znalazłem.Jeśli jednak te skrytki zawierały jakieś sekrety, dotarcie do nich było bardzo trudne.Na moje dotykanie zamki nie reagowały.Być może mógł je otwierać tylko Lugard, a może nawet mój ojciec, skoro nikt nie przebywał tutaj od chwili wybuchu wojny.Usiadłem przy biurku i położyłem na niej mój miotacz.W biurku znajdowały się trzy szuflady, równie puste jak teczki.Po chwili poszukiwań odkryłem jednak czwartą szufladę, bardzo wąską i dość dobrze zamaskowaną.Cała mieściła się w wydrążonym, grubym blacie.Przez długą chwilę nie potrafiłem jej otworzyć.Nie natknąłem się na żaden przycisk, uchwyt, ani klamkę.Nie widząc innego wyjścia, sięgnąłem po długi nóż, który zawsze nosiłem przy bucie.Ostrożnie, by spowodować jak najmniejsze zniszczenie, podważyłem ostrzem zamek szuflady i wyciągnąłem ją na zewnątrz.Była tak płytka, że mogła się w niej zmieścić tylko jedna warstwa piasty, takiej, na jakiej wykonana była moja mapa.I oto na piaście, którą wyciągnąłem z szuflady, również narysowana była mapa.Położyłem ją na biurku, by porównać z moją własną, którą otrzymałem od Lugarda.Szybko zauważyłem, że obie mapy ukazują te same tereny, jednak ta, którą właśnie znalazłem, prezentuje powierzchnię czterokrotnie większą.Zacząłem uważnie przypatrywać się schematom podziemnych korytarzy.Zauważyłem, że poza zaporami, do których dzisiaj dotarłem, znajdują się strzałki wskazujące na ściany, jakby krawędzie korytarzy skrywały jakieś pomieszczenia, bądź instalacje.A więc, to tam zgromadzona jest broń? Przy każdej strzałce wypisany był jakiś kod, tak małymi cyframi, że z trudem potrafiłem je odczytać.A jednak, skoro schowki z bronią znajdowały się na terenie dla nas niedostępnym, czy powinienem się nimi przejmować? Raczej powinienem zainteresować się trzecim korytarzem, tym, do którego nie wszedłem z powodu chłodu, który mógłby mnie zabić.Na mapie Lugarda ten trzeci pasaż wyrysowany był zaledwie cienką kreską.Nowa mapa ujawniała dokładniejsze szczegóły.Według niej tunel prowadził do groty, która mogła być tak duża jak ta, w której znajdował się nasz schron.Mogły to też być dwie groty z szerokim łącznikiem pomiędzy nimi.Wejście do nich oznaczone było dziwnym znakiem, jakby ten, kto rysował mapę, nie wiedział, w jaki sposób do nich się dostać.Przypomniałem sobie opowieść Lugarda o grocie lodowej, w której znalazł antyczne przedmioty.Chłód docierający ze szczeliny, do której nie odważyłem się wejść, mógł oznaczać, że grota lodowa znajduje się niedaleko.Jednak nigdzie nie było żadnej wskazówki, jak do niej wejść.Najprawdopodobniej dwie groty były starannie zamknięte i zdobycie ich nie wchodziło w grę.A powrót z podziemi drogą, którą tutaj przyszliśmy oznaczał przyznanie się do porażki, którą od początku przewidywała Annet.Nie potrafiłem sobie wyobrazić powrotnej drogi.Przecież najeżona była ogromnymi niebezpieczeństwami, a szyb, którym opuściliśmy się w dół, na dobrą sprawę nie istniał, a jeśli nawet istniał — przecież nie było żadnego sposobu, by powrócić nim na powierzchnię.Złożyłem razem nową i starą mapę, po czym wsunąłem obie do kieszeni tuniki.Dokładne przeszukanie pokoju komunikacyjnego, a potem pomieszczeń mieszkalnych dowódców nie przyniosło nic nowego.Opuszczając jednak ten budynek, wziąłem ze sobą broń, zdecydowany prowadzić poszukiwania tak długo, dopóki nie znajdę amunicji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]