[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To prawda.- A walcząc przeciw Theleb K’aarnowi nie działasz dla Prawa, tylko po prostu zmierzasz się z sojusznikiem Chaosu.A ci z Chaosu często biją się między sobą.- To też prawda.Powszechnie wiadome jest, że poprzysiągłem zniszczyć Theleb K’aarna, obojętnie czy służy on Prawu, czy Chaosowi.- Więc nic nie ryzykujesz.Nie przestaniesz być lojalny wobec swego pana, zwłaszcza, że nie poświęca ci zbyt wiele uwagi.- Opowiedz mi o planach Theleb K’aarna.- Sam będziesz musiał je odkryć.Oto twój koń.Myshella wyciągnęła rękę i zobaczył stojącego na szczycie wydmy złocistego ogiera.- Jedź dalej na północny-wschód.Uważaj na pułapki czarownika; nie wpadnij w żadną z nich.- A jeśli po prostu wrócę do Tanelorn? Albo będę dalej starał się umrzeć?- Przecież tego nie zrobisz, Elryku.Jesteś lojalny wobec swoich przyjaciół, a w głębi serca chciałbyś służyć temu, co ja reprezentuję.Poza tym nienawidzisz Theleb K’aarna.Nie przypuszczam, abyś chciał teraz umrzeć.Zmarszczył brwi.- Jeszcze raz zostałem obarczony odpowiedzialnością, której nie chcę.Zostałem złapany w pułapkę uczuć, którymi my, Melnibonéanie, nauczyliśmy się gardzić.Myshello, postąpię tak, jak zechcesz!- Bądź ostrożny.Theleb K’aarn dysponuje mocą, do której nie jesteś przyzwyczajony.Popatrzyła na niego, a on wziął ją nagle w ramiona i zaczął całować.Łzy, spływające po jego twarzy, mieszały się ze łzami Cesarzowej Świtu.Po godzinie ubrali się i Myshella wsiadła na swojego ptaka.Gdy na nim odlatywała, stworzenie odwróciło się ku Melnibonéaninowi i otworzywszy dziób pożegnało się z nim.Natomiast Myshella nie powiedziała ani słowa, a nawet nie spojrzała na niego.Po chwili ptak był tylko kropką na olbrzymim niebie.Wtedy Elryk ruszył na północny-wschód.ROZDZIAŁ 3ZNISZCZONA BARIERAElryk zatrzymał wierzchowca pod występem skalnym.W końcu dotarł do wielkiego obozu Theleb K’aarna.Żółty namiot rozbito w otoczonej skałami i wydmami kotlinie.Obok stał wóz i dwa konie oraz dziwna, metalowa konstrukcja.Zawarta w wielkiej, kryształowej kuli z wąskim otworem u góry, była asymetryczna i złożona z wygiętych płaszczyzn.Wyglądała na wypełnioną mnóstwem na wpół ukształtowanych twarzy, zwierząt i budowli.Obrazy zmieniały się ciągle.Ta rzecz została stworzona przez istoty, których wyobraźnia musiała być jeszcze większa i dziwniejsza niż przodków Elryka.Stopili oni ze sobą metale i tworzywa, których logika nie pozwalała łączyć.Było to dzieło Chaosu, pomagało zrozumieć, w jaki sposób Skazany Lud sam się zniszczył.W jego głębi coś pulsowało; równie słabo, jak serce umierającego ptaka.W swoim życiu Elryk widział wiele okropności.Niewiele z nich go poruszyło, ale ta rzecz, mimo że wyglądała niegroźnie, przyprawiła go o gorzki niesmak w ustach.Patrzył nieruchomo mimo odrazy, zafascynowany przez maszynę w kryształowej kuli, aż do momentu, gdy Theleb K’aarn wyszedł z namiotu.Czarownik z Pan Tang jeszcze bardziej schudł od czasu ich ostatniego spotkania.Ale niezdrowa energia emanowała z oczu i rozpalała policzki.Jego gesty były nerwowe.Zbliżył się do wielkiej kuli.Elryk mógł usłyszeć to, co do dębie pomrukiwał.- Dobrze, dobrze.Elryk i wszyscy jego sojusznicy niedługo zginą.Albinos będzie żałować, że zasłużył sobie na moją zemstę i uczynił ze mnie tego, kim teraz jestem.Kiedy umrze, Królowa Yishana zrozumie swój błąd i odda się mi.Jak mogła kochać tego bladego ducha? Jak mogła go woleć od człowieka o moim talencie?Elryk prawie już zapomniał, że czarownik był wprost opętany przez miłość do Królowej Jharkorn - Yishany - która użyła przeciwko niemu czegoś silniejszego od magii.Zazdrość popchnęła Theleb K’aarna przeciw Melnibonéaninowi.Przemieniła go ze spokojnego badacza czarnej magii w nienawidzącą bestię, sięgającą do najokropniejszych zaklęć.Theleb K’aarn kreślił palcem na krysztale skomplikowane wzory.Po każdym znaku maszyna zaczynała pulsować coraz szybciej.Dziwne kolory ukazały się w pobudzonych do życia częściach.Coś zaczęło cuchnąć.Maszyna świeciła coraz mocniej.Jej kształty zmieniły się, jakby stawała się płynna i wirowała wewnątrz pucharu.Złocisty ogier poruszył się niespokojnie.Elryk pogłaskał go po pysku uspokajająco.Theleb K’aarn był słabo widoczny na tle zmieniających się świateł kuli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl