[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oddajmy jej cześć.Garion obejrzał się jeszcze, wychodząc za ciocią Pol przez strzaskane drzwi.Sal-missra leżała na sofie wśród cętkowanych zwojów własnego ciała, a oczy ponad kap-turem szyi kierowała w stronę zwierciadła.Na głowie miała złotą koronę, a zimny,wężowy wzrok wędrował ku odbiciu w lustrze.Gadzia twarz nie miała żadnego wyra-zu, więc nie można było odgadnąć, o czym myśli królowa.Rozdział 30Korytarze i wysokie hale pałacu były puste.Ciocia Pol prowadziła ich od sali tro-nowej, gdzie klęczeli eunuchowie, śpiewając pieśni na cześć Wężowej Królowej.Barakz mieczem w ręku kroczył posępnie wśród śladów rzezi, jakiej dokonał wchodząc dopałacu.Twarz miał bladą i często odwracał wzrok od szczególnie okrutnie okaleczo-nych ciał, leżących na ich drodze.Wreszcie wyszli na zewnątrz.Ulice Sthiss Tor były ciemniejsze niż nocą i pełnerozhisteryzowanych, wyjących z przerażenia tłumów.Barak torował drogę, trzymającw jednej ręce zabraną z pałacu pochodnię, a w drugiej miecz.Nawet ogarnięci panikąNyissanie ustępowali mu szybko. Co to jest, Polgaro? rzucił przez ramię, machając lekko pochodnią, jakbychciał odpędzić ciemność. Jakieś czary? Nie odparła. To nie czary.Maleńkie plamki szarości opadały w blasku pochodni. Znieg? zdumiał się Barak. Nie.Popiół. Co się pali? Góra wyjaśniła. Jak najszybciej wracajmy na statek.Ten tłum jest niebez-pieczniejszy niż wszystko, co może nas spotkać.Zarzuciła Garionowi na ramiona swój lekki płaszcz i wskazała ulicę, gdzie w ciem-ności tu i tam kołysało się kilka pochodni. Chodzmy tędy.Popiół padał gęsto.Przypominał szarą mąkę, przesypywaną przez wilgotne powie-trze.Pachniał siarką.Nim dotarli do nabrzeża, ciemność zaczęła blednąc.Popiół opadał ciągle, wypeł-niał szczeliny między kamieniami bruku i tworzył niewielkie zaspy przy rogach bu-dynków.Było coraz widniej, ale popiół jak mgła przesłaniał wszystko na odległośćwiększą niż dziesięć stóp.W porcie szalał chaos.Tłumy wrzeszczących i płaczących Nyissan próbowaływspiąć się do łodzi, by uciec od duszącego popiołu, w śmiertelnej ciszy szybującegow gorącym powietrzu.Oszaleli w panice ludzie rzucali się często w mordercze wodyrzeki. Nie przedostaniemy się przez tę tłuszczę, Polgaro stwierdził Barak. Za-czekaj tu chwilę.Wsunął miecz do pochwy, podskoczył i chwycił skraj niskiego dachu.Podciągnąłsię i stanął nad nimi, słabo widoczny w mroku. Hej, Greldiku! ryknął potężnym głosem, słyszalnym nawet wśród krzykówtłumu.209 Baraku! usłyszeli odpowiedz Greldika. Gdzie jesteście? Przy wejściu na molo zawołał Barak. Nie możemy się przebić. Zostańcie tam! odkrzyknął Greldik. Przyjdziemy po was.Po chwili z nabrzeża dobiegł tupot ciężkich kroków i od czasu do czasu głuchyodgłos uderzeń.Kilka okrzyków bólu zatonęło w panicznych wrzaskach tłumu.PotemGreldik, Mandorallen i pół tuzina muskularnych żeglarzy uzbrojonych w pałki wybie-gło zza zasłony popiołu, z brutalną skutecznością oczyszczając drogę. Zgubiliście się?! wrzasnął do Baraka Greldik.Barak zeskoczył z dachu. Musieliśmy wpaść na chwilę do pałacu wyjaśnił krótko. Niepokoiliśmy się o bezpieczeństwo twoje, pani oświadczył cioci Pol Man-dorallen, odsuwając na bok bełkoczącego Nyissanina. Dzielny Durnik powrócił kil-ka godzin temu. Zatrzymano nas odparła. Kapitanie, czy zdołasz nas doprowadzić na po-kład?Greldik uśmiechnął się złowrogo. Chodzmy więc ponagliła. Gdy tylko wrócimy na okręt, należy odbić i rzu-cić kotwicę na rzece, kawałek od brzegu.Ci ludzie nie uspokoją się, póki popiół nieprzestanie padać, co jeszcze chwilę potrwa.Czy były jakieś wiadomości od Silka i mo-jego ojca? Nic, pani odparł Greldik. Co on robi? zapytała gniewnie, nie zwracając się do nikogo konkretnego.Mandorallen wydobył swój miecz i ruszył wprost na tłum, nie skręcając i nie zwal-niając kroku.Nyissanie ustępowali mu z drogi.Zcisk na nabrzeżu obok statku Greldika był jeszcze większy.Durnik, Hettar i resztazałogi stali z długimi bosakami wzdłuż burt i odpychali oszalałych z przerażenia ludzi. Rzucić trap! rozkazał Greldik, gdy tylko stanęli na brzegu. Szlachetny kapitanie wybełkotał łysy Nyissanin, chwytając za futrzaną kurtęGreldika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]