[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U podnóża wzniesienia, na którym stał dom Kinga, zatrzymał się na drodze stary buick zwygaszonymi światłami.Kierowca wyłączył silnik.Krztuszący się tłumik został naprawiony, bowłaściciel auta nie chciał zwracać na siebie uwagi.Otworzyły się drzwiczki, kierowca wysiadł i spojrzał poprzez drzewa na ciemną sylwetkę domu.Ztylnego siedzenia wysiadły jeszcze dwie osoby.Jedną z nich był Simmons, rzekomy ochroniarz, drugąjego wspólniczka, Tasha.Wyglądała na podekscytowaną, a on był nieco spięty.Człowiek z Buickaspojrzał na nich i skinął głową.36Kinga zbudziła z głębokiego snu dłoń, która zakryła mu usta.Najpierw zobaczył pistolet, potemtwarz.Michelle przytknęła palec do warg. Coś słyszałam wyszeptała mu do ucha. Chyba ktoś jest w domu.Ubrał się błyskawicznie i spojrzał na nią pytająco, wskazując na drzwi. Na dole, gdzieś z tyłu wyjaśniła. Domyślasz się, kto to może być? Może podrzucają mi kolejnego trupa. Masz jakieś wartościowe rzeczy?Chciał już pokręcić głową, lecz nagle zesztywniał. Cholera.Pistolet z ogródka Loretty.Jest w kasetce w gabinecie. Naprawdę myślisz. nie dokończyła.94 Naprawdę odparł, podnosząc słuchawkę telefonu, żeby wezwać policję.Zaraz ją jednak odłożył. O nie jęknęła. Przerwali połączenie? Gdzie masz komórkę? zapytał szeptem King. Niestety zostawiłam w samochodzie.Zeszli bezgłośnie po schodach, nasłuchując dzwięków mogących im wskazać, gdzie znajduje sięintruz.Było ciemno i cicho.Mógł się ukrywać gdziekolwiek, czekając na sposobność do ataku. Denerwujesz się? King spojrzał na Michelle. Trochę mi skóra cierpnie przyznała. Co robisz w takich sytuacjach? Biorę większy pistolet niż ma tamten gość.Usłyszeli trzask od strony schodów prowadzących do piwnicy. Lepiej unikać starcia szepnęła Michelle. Nie wiemy, ilu ich jest i jak są uzbrojeni. Zgoda.Ale musimy zabrać ten pistolet.Masz kluczyki od auta? Jasne odparła i pomachała nimi w powietrzu. Ja prowadzę powiedział King. A ty dzwoń na policję.Michelle osłaniała go, gdy wśliznął się do gabinetu i zabrał kasetkę, sprawdziwszy najpierw, czypistolet nadal jest w środku.Wyszli cicho frontowymi drzwiami.Wsiedli do landcruisera i King wsunął kluczyk do stacyjki.Mocny cios w tył głowy sprawił, że padł na kierownicę przygniatając klakson, który zaczął trąbić.Michelle krzyknęła, ale głos uwiązł jej w gardle i niemal straciła oddech, gdy na jej szyi zacisnęła sięskórzana garota.Próbowała wcisnąć palce pod rzemień, wrzynał się jednak mocno w jej ciało.Płuca omal jej nieeksplodowały, oczy wychodziły z orbit, mózg wydawał się płonąć.Kątem oka zobaczyła leżącego nakierownicy Kinga; po jego szyi spływała krew.Poczuła, że rzemień skręca się i zaciska.Czyjaś rękasięgnęła ponad oparciem i chwyciła kasetkę.Tylne drzwiczki otworzyły się i zatrzasnęły.Ktoś wysiadł,a ona została w środku samochodu.Garota wciąż się zaciskała.Michelle wparła stopy o deskę rozdzielczą, usiłując wygiąć ciało w łuk,żeby oderwać od siebie tego kogoś, kto chciał ją zabić.Opadła z powrotem, prawie już nie oddychając.Dzwięk klaksonu rozrywał jej bębenki w uszach, a widok nieprzytomnego i zakrwawionego Kingapotęgował poczucie beznadziei.Wygięła się jeszcze raz, uderzając głową w twarz duszącego jączłowieka.Krzyknął i rozluznił uścisk, ale tylko trochę.Zamachnęła się ręką do tyłu, w nadzieipochwycenia napastnika za włosy, podrapania mu twarzy albo wbicia palców w oko.Udało jej sięzłapać go za włosy i szarpnęła je z całych sił, lecz ucisk na gardle nie zelżał.Usiłowała drugą rękąrozorać tamtemu twarz, ale szarpnął jej głowę tak mocno, że połową ciała znalazła się za oparciemfotela.Czując, jak jej kręgosłup niemal pęka, osunęła się bezwładnie na siedzenie.Owiewał ją oddech człowieka, który wytężał całą swoją siłę, żeby z nią skończyć.Po twarzy pociekłyjej łzy rozpaczy i udręki.Gorący oddech palił ją w ucho. Zdychaj syknął napastnik. Zdychaj, Michelle.Szyderstwo w jego głosie nagle ją otrzezwiło.Ostatnim wysiłkiem zacisnęła palce na zimnym metalu.Skierowała lufę w tył, ku oparciu fotela.Palec wskazujący odnalazł języczek spustu.Straciła już całąenergię życiową, lecz resztką woli zmusiła się do działania, modląc się, żeby trafić.Pistolet wystrzelił i kula przebiła fotel.Usłyszała stłumione stęknięcie.Ucisk garoty natychmiastosłabł i rzemień zsunął się z jej szyi.Michelle aż zachłysnęła się powietrzem.Półprzytomna, czującpodchodzące do gardła mdłości, otworzyła drzwiczki dżipa i wypadła na ziemię.Usłyszała trzask tylnych drzwiczek.Wygramolił się z nich mężczyzna, trzymający się obiema rękamiza bok.Uniosła broń, ale on kopnął drzwi auta, które uderzyły ją, powalając z powrotem na ziemię.Michelle, napędzana wściekłością, zerwała się na nogi i wycelowała w uciekającego napastnika.Nie zdążyła jednak wystrzelić, bo znowu chwyciła ją gwałtowna fala nudności i opadła na kolana.Kiedy podniosła głowę, obraz był zamazany, a w jej głowie walił młot pneumatyczny i widziała przedsobą nie jednego bandytę, ale trzech.Wystrzeliła sześć razy, celując w środek tej postaci, która95wydawała jej się prawdziwa.W człowieka, który omal jej nie zabił.Sześć razy spudłowała.Wybrała nie tę sylwetkę co trzeba.Kroki się oddaliły.Po chwili usłyszała warkot silnika samochodu i chrzęst kół na żwirze.Jęknęła i osunęła się na ziemię.37Jeden z patrolujących okolicę zastępców szeryfa usłyszał w końcu trąbiący nieprzerwanie klaksonlandcruisera i znalazł Michelle i Kinga, wciąż nieprzytomnych.Zabrano ich do szpitala wCharlottesville.King pierwszy doszedł do siebie.Chociaż rana głowy mocno krwawiła, okazało się, żema dość twardą czaszkę i jego zdrowiu nic nie zagraża.Michelle wymagała dłuższych zabiegów.Podano jej silne środki przeciwbólowe i uspokajające.Kiedy oprzytomniała, King siedział przy jejłóżku z zabandażowaną głową. Okropnie wyglądasz wymamrotała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]