[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkryła go wreszcie.Znajdował się nad drzwiami wejściowymi i tonął w ciemności, osłonięty daszkiem od deszczu, nie do odczytania.Zrezygnowała, postanowiła przyjechać tu jutro ponownie, już w dzień, kiedy wszystko będzie dobrze widoczne, sprawdzić adres tej przestępczej meliny i odnaleźć dom Tadzia.Tadzio przeżywał upojną noc.Karpiowski z Elżbietą, przybywając bez uprzedzenia, wyrwali go z pierwszego snu.Zasnął przy zapalonej lampie, nie zdążywszy nawet jej zgasić, ale na widok Elżbiety pod oknem oprzytomniał błyskawicznie.Zdołał zejść na dół bezszelestnie, aczkolwiek po ciemku, światło zapalił dopiero w przedsioneczku do szopy, starannie zamknąwszy za sobą drzwi, i dowiedział się o nowych planach.Zaaprobował je natychmiast z jednym zastrzeżeniem.— Bez żartów, proszę — wyszeptał ostrzegawczo.— Zajrzeć zajrzałem, ale nie tknąłem niczego.I nie tknę pod karą śmierci.Nie będę sam przekładał, nawet patrzeć nie chcę, pan musi sam to zrobić, panie Henryku, to jest pańskie, nie moje.Wszyscy razem to może nie, bo się hałasu narobi, ale pan się ze mną na górę zakradnie i załatwimy to od razu…— To może i wynieść od razu…?— Jak się uda…? Niezła myśl! Bo inaczej będę musiał udawać, że niosę do pralni…— Suchej — podsunęła z naciskiem Elżbieta.— Dlaczego suchej?— Bo jeszcze ci zaproponuje, żebyś do jej pralki włożył…— Racja.Suchej… Zaraz, ale to się wymiesza! W reklamówki może chociaż…?— Masz jakieś?— Mam.Dobra, zrobi się.Idziemy…Elżbieta wymknęła się z powrotem do samochodu, a Tadzio z Karpiowskim ruszyli na górę.Byli w połowie schodów, kiedy na górny podest padł poblask światła.Zamarli, starając się nie oddychać.— Pssst! — syknął z góry Staś.— Tadzio, to ty…?— Ja — odparł Tadzio z lekkim wysiłkiem, składając sobie gratulacje, że nie oświetlił klatki schodowej.— Co tam robisz?— No, na ciebie czekam.Obudziłem się specjalnie.Cicho, bo Agatka usłyszy… Co tam robisz?Obudzenie Agatki natychmiast wydało się Tadziowi jedynym ratunkiem.— Nic.sprawdzani ogólnie — powiedział nieco głośniej.— Twoja matka mi kazała.— Cicho! Jak ona śpi, to tego… Obejrzymy…— Dobra, zaraz.Czekaj.Moment, but zgubiłem… Przez chwilę jeszcze nie wiedział, co robić.W rękach trzymał torbę z żelastwem, za sobą, o trzy stopnie niżej, miał Karpiowskiego.Ani jednego, ani drugiego Staś nie miał prawa zobaczyć, Karpiowski trwał w bezruchu, nadal usiłując nie oddychać, na schodach panowała ciemność, ale lada chwila Stasiowi wzrok mógł się wyostrzyć.Nie myśląc już nic więcej, Tadzio cofnął się w dół, wepchnął torbę w ręce wspólnika, posymulował przez parę sekund poszukiwanie zgubionego buta, po czym pobiegł na górę, potykając się z lekkim hałasem.Większego nie udało mu się wywołać.— Cicho, jak rany! — zdenerwował się Staś.— Ona ma uszy jak stąd do Australii!Hałas, wynikły z potykania się Tadzia, pozwolił Karpiowskiemu niedosłyszalnie wrócić na dół.Światło mu było niepotrzebne, ten dom naprawdę znał jak własny i pamiętał doskonale.Liznąwszy, że sprawa się rypła.wepchnął torbę pod przedni zderzak samochodu Chlupa i popędził do czekającej córki.Odjechali w wielkim pośpiechu.— A ty? — spytał ciekawie Tadzio przejętego, choć zaspanego nieco brata.— Od czego się obudziłeś?— Od niczego.Znaczy, specjalnie zrobiłem sobie niewygodnie.Podłożyłem pod prześcieradło parę takich twardych kawałków, gniecie okropnie.Co i raz to się budziłem.No chodź, o rany, póki ona śpi.Otworzyłeś szafę?Tadzio zdołał się potknąć jeszcze i na ostatnim stopniu, po czym silnie uchwycił poręcz klatki schodowej, trochę w tym miejscu chwiejną.Poręcz skrzypnęła.— Cholera, jeszcze i to trzeba będzie naprawić… Popatrz, jak się rusza.Jesteś pewien, że ona śpi? Żeby nie było zadymy…— No pewnie, że śpi!Agatka już nie spała.Tajemniczy instynkt budził ją we właściwych chwilach.Od paru sekund nadsłuchiwała odgłosów z klatki schodowej, wydały jej się interesujące i nie wywoływały paniki, rozpoznała szepczące głosy braci, przyrodniego i rodzonego.Umarłaby chyba, gdyby nie poszła sprawdzić, co tam robią w środku nocy.Wstała, zapaliła u siebie światło i wyjrzała na korytarz.Tadzio doznał ulgi nieziemskiej, a Staś o mało trupem nie padł.— Co robicie? — spytała podejrzliwie jego siostra.— Rany boskie, wy nerwowi czy co? — zgorszył się Tadzio z prawdziwą przyjemnością.— Od byle czego tak się budzicie? Ja tu jestem, żeby pilnować, wy możecie spać, jak ludzie!— To czego on tu chce? — spytała Agatka, wciąż podejrzliwie, wskazując brata.— A co cię obchodzi? — nastroszył się Staś.— Tego samego co i ty — powiedział równocześnie Tadzio, delikatnie pukając go w łokieć.— Też był ciekaw, co ja robię.Nic nie robię, popatrzyłem koło domu.Jeszcze może więcej razy popatrzę.Ma być bezpiecznie, to bezpiecznie.— Mamusia kazała, żeby on nie chodził do twojego pokoju.— Kto chodzi? — oburzył się Staś, złapawszy już kierunek zeznań.— Na schodach jest jego pokój czy jak?— Masz go nie wpuszczać — przypomniała surowo Agatka Tadziowi.— Nie zamierzam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]