[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Felicja dodatkowo obciążała Sylwię winą za własne przeoczenie.- Załatwiała ambasadę i zakład pogrzebowy i co z tego wiemy? Nawet się żadna nie spytała o rezultaty, rewią mody sobie zrobiły, zamiast coś ustalić! Idiotki!Melania uprzejmie przypomniała, że jej przy tym nie było.- Sama jej buty i torebkę dobierałaś - wytknęła Sylwia.- Z grzeczności! A należało zapytać, co załatwiła! Do sądnego dnia ta Wandzia będzie leżała w kostnicy czy gdzieś tam?!- Może jej użyją w prosektorium dla studentów - podsunął pocieszająco Marcinek.- Z pożytkiem i płacą za to podobno.Felicja mimo woli zastanowiła się nad sugestią.- Nie wypada.Dziedziczymy po niej.Gdzie, do diabła, jest ten grób Rojków, niech się ktoś wreszcie dowie!- W zarządzie cmentarza takie rzeczy mają zapisane -przypomniała zimno Melania.- Trzeba im tylko powiedzieć, kiedy umarł ostatni Rójek.Wie któraś z was?Przypominanie sobie śmiertelnych zejść w rodzinie Wandzi zajęło tyle czasu, że Dorotka z Jackiem zdążyli przyjechać.Sylwia natychmiast odebrała jej naszyjnik, po czym równie szybko oddała go z powrotem i kazała założyć, bo był tak piękny, że chciała mu się przyglądać.Informacja, że duński pan młody poznał się na nim, ucieszyła ją nadzwyczajnie i wprowadziła w doskonały humor.Felicja przeciwnie, była wściekła, aczkolwiek komunikat o załatwieniu wszystkich spraw i wyznaczeniu pogrzebu na piątek powinien ją ułagodzić.Niestety, kwestia grobu weszła w paradę.- I co, Wandzia ma leżeć razem ze mną? A może ja sobie tego nie życzę! Że też od razu nie zapytałaś, oczywiście, księżniczka na ziarnku grochu, szyku zadawać to owszem, a myśleć nie łaska? Rojkówna z domu, do Rojków ma prawo! Nie zgadzam się na Wandzię w naszym rodzinnym grobie!- Może ją po prostu spalimy w ogródku i prochy rozrzucimy na rozstajnych drogach - zaproponowała jadowicie Melania.- W wazie do zupy wyślemy Wojciechowskiemu! - rozzłościła się ostatecznie Felicja.- Przestańcie bredzić!- W puszce po konserwach - podpowiedział delikatnie Marcinek.- Psie chrupki.- Psie chrupki sprzedają w foliowych torbach - zwróciła mu uwagę Dorotka.- No to psi gulasz.Felicja dostała szału, co objawiło się nagłym, lodowatym opanowaniem.- Może jednak odczep się od psiego gulaszu i skończ tę umywalkę.Jacek, pomóż mu.Dwóch chłopaków w domu i co, żaden z was nie potrafi? Melania, twój szanowny wielbiciel też się tylko do tego nadaje, żeby go o kant tyłka potłuc? Niech tu przyjdzie i niech też pomaga! Nie wierzę, że takiego gówna normalny facet nie potrafi zawiesić!Marcinek się przestraszył, Jacka to wszystko rozśmieszyło.- Dobra, spróbujemy.Chodź, koleś.Rozbabrałeś już, zdaje się.?Kiedy Bieżan z Robertem zadzwonili do furtki, Jacek z Marcinkiem posapywali w łazience, Jacek dobrowolnie, Marcinek pod przymusem.Dziura w ścianie ziała i rozpaczliwie żądała chociaż gruzu, jeśli już nie porządnych cegieł.Marcinek podtrzymywał wspornik, Jacek go obtykał czym popadło i cementował.Tynk i szczątki muru zgrzytały pod nogami w korytarzyku.Felicja z Melanią skakały sobie do oczu w jadalni, Sylwia, uświadomiwszy sobie, że obiad już był i nadeszła pora na kolację, przeganiała Dorotkę, żeby jej nie tracić z oczu, dopasowany do kiecki naszyjnik wciąż ją zachwycał i chciała na niego patrzeć.Na obu funkcjonariuszy policji nikt nie zwrócił uwagi, aczkolwiek do domu zostali wpuszczeni.Zadzwonił telefon, na co również nikt nie zwrócił uwagi.W rezultacie słuchawkę podniósł Bieżan.Z drugiej strony był Wojciechowski.- Otóż dowiedziałem się.- rzekł żywo.- Zaraz, moment, z kim mówię.? A, to pan! Doskonale.Do pana też bym dzwonił.Andrzej Pawlakowski, coś podobnego, dopiero teraz się dowiaduję! Mieszkał i pracował w Bostonie, okazuje się, że znali go znajomi Wandzi, ale nie mieli pojęcia 0 jakichkolwiek powiązaniach.Przez nich poznał Wandzię 1 razem byli na takiej wycieczce, stąd zdjęcia!- I pani Parker o nim nie pamiętała.?- Może nawet wcale nie zwróciła uwagi na nazwisko.W przeciwieństwie do niej, nie rzucał się w oczy.Ci znajomi mówią, że pod koniec pobytu poznał dziewczynę, która świeżo przyjechała z Polski, i zakochali się w sobie, rozumie pan, to takie plotki towarzyskie.Razem wrócili do kraju.Bieżan w przesłuchaniach miał dużą wprawę.- A ta dziewczyna jak się nazywała?- Nie mam pojęcia.Oni też nie wiedzą.Tyle że na imię miała podobno Weronika, nazwiska nikt nie pamięta.Podobno Wandzia też ją znała i nawet lubiła, ale znajomość trwała dość krótko, bo potem właśnie wyjechali.Na tych znajomych trafiłem przypadkiem, dziś rano, oczywiście zdjęcia pomogły, odświeżyły pamięć.Powtórzy pan to wszystko paniom Wójcickim?- Powtórzę, oczywiście.Nie orientuje się pan przypadkiem, czy tam, wśród tych wszystkich znajomych, nie było mowy, że pani Parker wraca?- Ależ była! To ostatnie lata, mąż Wandzi już nie żył.Zaraz po jego śmierci Wandzia zaczęła napomykać o powrocie do starego kraju.Na pewno o tym rozmawiali.Znał pan Wandzię, ona wszystko mówiła.Bieżan co prawda nie znał Wandzi za życia, ale doskonale mógł ją sobie wyobrazić.Imię "Weronika" zapłonęło w nim sygnałem alarmowym.Jakaś Weronika plątała mu się tu po sprawie.- Gdyby zdołał pan ustalić ściśle daty, byłbym panu bardzo wdzięczny.- Nie wiem, czy mi się uda.Niektóre rzeczy wiadomo dokładnie, ta wycieczka na przykład, odbyła się czwartego maja w osiemdziesiątym szóstym roku.Ci znajomi mają zwyczaj na wszystkich zdjęciach pisać daty, kiedy były robione.Pawlakowski, tak twierdzą, wyjechał w dziewięćdziesiątym pierwszym, ale co do innych wydarzeń, to już tylko w przybliżeniu.To była, rozumie pan, taka dość luźna znajomość.Wspornik pod umywalkę został wreszcie osadzony i zacementowany.Robert usłyszał, jak Marcinek z Jackiem szepczą do siebie, rozważając sposoby powiadomienia Felicji o konieczności wezwania hudraulika, bo umywalkę wprawdzie jutro się zawiesi, ale instalacja wysiadła.Gwint przy syfonie nadkruszył się ze starości, kranów nie da się dokręcić i nowe uszczelki nie pomogą.Trzeba wymienić armaturę.- Ona będzie zła - powiedział Marcinek, zmartwiony.- Nic ci na to nie poradzę.Powinna wiedzieć, że to wszystko się sypie.Poza tym, w czym dzieło, szmalu jej chyba nie zabraknie?Sylwia zaczęła nakrywać do stołu, wciąż z Dorotką przy boku, prawie nie odrywając rozanielonego wzroku od naszyjnika.- Skoro pogrzeb w piątek rano, to po południu można by odczytać ten testament - powiedziała do kłócących się sióstr.- Na stypie.Zaprosimy notariusza.- Nie ja mówiłam o pułapkach na szczury, tylko ty! -wytykała Felicja Melanii.- Akurat on nie ma co robić, tylko latać na stypy po swoich klientach!- Twoja skleroza przerasta już wszystko! - syczała Melania.- Nie pułapki na szczury, tylko wnyki na zające, to primo, a secundo właśnie ty! I powiem ci nawet, co wtedy robiłaś! Próbowałaś widelcem wydłubać dziesięć centów ze szpary za parapetem!- Oszalałaś, skąd miałam dziesięć centów?!- Nie wiem, skąd miałaś, po mamie zostało, może było przedwojenne!- W takim razie numizmat.- Idiotka! A zające to ja miałam gdzieś, nie mnie brukselka chodziła po głowie, tylko tobie.!- O czym one mówią? - spytał szeptem Bieżan przysłuchującego się.Roberta.- Nie mam pojęcia - odszepnął Robert.- Zdaje się, że snują wspomnienia.- Mówią do was - powiedziała Sylwia.- Zaprośmy go.Możemy do niego jutro zadzwonić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]