[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co się stało?. spytałem sądząc, że skaleczył sobie usta szkłem. Massa, och, ach, Bob umrzeć.Bob wypić truciznę. Truciznę? To nie trucizna, ale najprzedniejsze angielskie ale. To nie ale! Bob znać ale.Bob wypić truciznę, czuć w ustach i w żołądku arszenik i wil-czą jagodę.Nasz poczciwy Bob nie był smakoszem.Jakże to musiało działać na bardziej wyrafinowa-ne podniebienie!41a l e (ang.) rodzaj piwa133Gdy wróciłem do izby, gospodarz zapytał: Czy możecie także zapłacić za piwo, moi panowie?Bernard przybrał minę obrażonego i sięgnął do kieszeni. Stać, master Bernard rzekł Sam. Ten rachunek ja załatwię.Ile kosztuje piwo? Butelka po trzy dolary, razem piętnaście. To wcale niedrogo, mój człowieku, zwłaszcza jeśli można flaszki zabrać ze sobą.Praw-da? Istotnie. My jednak zostawimy je wam, gdyż ludzie znający miejsca, w których złoto leży całymipokładami, nie troszczą się o kawałek szkła.Przynieście wagę. Płacicie złotem? Tak.Sam otworzył ładownicę i wyjął z niej kilka nuggetów, z których jeden był wielkości gołę-biego jaja. Do pioruna, gdzie to znalezliście? U siebie. A gdzie to jest? Gdzieś w Ameryce.Mam lichą pamięć i przypominam sobie zwykle takie miejsca wtedy,kiedy potrzebuję pieniędzy.Gospodarz musiał tę uwagę schować do kieszeni, lecz oczy jego iskrzyły się od żądzy, gdyodważał nugget i wydawał resztę w pieniądzach.Kupił złoto po najniższej cenie, pomijającjuż to, że jego waga mogła mieć także wiadome właściwości.Sans-ear jednak schował pie-niądze z miną człowieka, któremu nie zależy na tym, czy dostanie o jedną uncję mniej lubwięcej.Nosił on pomiędzy kulami w ładownicy wcale pokazną sumkę, i to tak, że nikt o tymnie wiedział.Teraz przypomniały mi się jego słowa, które wyrzekł przy naszym pierwszymspotkaniu, że potrafi znalezć w górach dostatecznie wiele złota, by nim wzbogacić przyjaciela.Teraz skosztowaliśmy piwa.Gdybyśmy tu przyszli prosto z sawanny, wypilibyśmy je za-pewne, ponieważ jednak dzięki gościnności donii Elwiry w hotelu ,,Valladolid odświeżyli-śmy zrujnowane podniebienia, nie mogliśmy już tego przełknąć.Jasne było, że gospodarz samgotował swoje piwo z ziół i innych domieszek i sprzedawał po trzy dolary za butelkę.Otojeden z wielu przykładów, że w kopalniach może się wzbogacić nie tylko ten, kto sam szukazłota.Gospodarz nie zadowolił się widocznie uwagą Sama dotyczącą nuggetów, bo usiadł kołonas i zapytał: Czy daleko stąd jest to miejsce, sir? Które? Znam ich cztery czy pięć. Aż tyle! Nie mogę w to uwierzyć.W takim razie nie przychodzilibyście do nędznegoYellow-water-ground, gdy już niemal nic nie można znalezć. Czy uwierzycie w to, czy nie, to już, na przykład, wasza rzecz. I bierzecie z tego złota zawsze tylko tyle, ile wam w danej chwili potrzeba? Tak. Co za lekkomyślność, co za nieostrożność! A co będzie, gdy inni zabiorą to, że się takwyrażę, coście mogli dla siebie zabezpieczyć? Do tego nie dojdzie, panie sprzedawco ale. Odkupiłbym od was jedno z tych złóż, sir. Nie zdołalibyście za nie zapłacić.Czy macie, na przykład, tyle, żeby pięćdziesiąt lubsześćdziesiąt cetnarów złota wymienić na dolary albo banknoty?134 Do stu piorunów! Aż tyle? Trzeba by się postarać o wspólnika, a nawet o dwóch albotrzech.Hm, z takim towarzyszem jak Allan Marshall można by coś zrobić.Przybył tu z kil-koma tysiącami dolarów, a odjechał z prawdziwymi skarbami.On rozumiał się na interesach! Jak to? Marshall miał pomocnika, którego tu zostawił, ponieważ go okradł.Pomocnik ten opo-wiedział nam, że Marshall zmienił w Sacramento złoty pył i małe ziarnka na banknoty, awiększe nuggety zakopał w swoim namiocie.Potem zniknął nagle nie wiadomo jak i nie wia-domo także, gdzie się podział. Czy miał jakieś zwierzęta? Tylko jednego konia.Zresztą szukano tu pana Marshalla onegdaj. Ach, kto taki? Trzej ludzie.Dwaj biali i jeden Mulat.Dopytywali się u mnie o niego, a i wy pewnie goznacie. Trochę, dlatego chcielibyśmy się z nim spotkać.Dokąd udali się ci trzej? Odszukali miejsce, w którym stał jego namiot, a wróciwszy tu, siedzieli długo nad papie-rem, który tam, zdaje się, znalezli.Rzuciłem okiem na ten papier i spostrzegłem, że to jakaśmapa albo plan. A potem? Pytali o dolinę Short Rivulet42.Gdy im ją opisałem i wyjaśniłem, jaka droga do niej wie-dzie, zaraz tam pojechali. Na podstawie samego opisu nie zdołają chyba dostać się do Short Rivulet? A wy znacie tę dolinę? Byłem tam raz.Ale czy nie moglibyście pokazać nam miejsca, w którym stał namiot Al-lana? Możecie je zobaczyć stąd.Leży po prawej stronie na zboczu, przy krzakach tarniny.Jeślitam pójdziecie, zauważycie od razu stad po ognisku. A jak się nazywa człowiek, który był służącym Allana? Fred Buller.Pracuje w drugiej płuczkarni na lewo, jeśli się idzie z góry.Skinąłem na Bernarda i wyszedłem z nim ze sklepu.Puściliśmy się w górę potoku i za-trzymaliśmy się na oznaczonym miejscu.Pracowali tam tylko dwaj ludzie. Dzień dobry, moi panowie! Który z was jest master Buller? zapytałem. Ja! odrzekł jeden z nich. Czy macie czas odpowiedzieć mi na kilka pytań? Jeśli mi się to opłaci.Wiecie, że przy tej pracy każda minuta kosztuje pieniądze. Ile chcecie za dziesięć minut? Trzy dolary. Macie! rzekł Marshall podając mu pieniądze. Dziękuję, sir! Jesteście szczodrymi dżentelmenami. Skorzystacie jeszcze więcej z naszej szczodrości, jeśli szczerze odpowiecie na pytania! rzuciłem mu na przynętę. Well, sir! Pytajcie!Aotrostwo patrzyło mu z oczu.Jak miałem go zmusić do mówienia? Postanowiłem zagraćwobec niego rolę równego mu draba. Czy nie poszlibyście razem z nami cokolwiek na stronę? Do diabła, sir! Macie dobrą broń!Aha, ten łotr ma widocznie nieczyste sumienie! Dobrą broń dla wrogów, a dobre pieniądze dla przyjaciół.Idziecie?42S h o r t R i v u l e t (ang.) Krótka Rzeczka135 A niech tam!Wyszedł z wody i oddalił się z nami od brzegu. Byli u was przedwczoraj trzej ludzie? Tak. Dwaj biali i jeden Mulat? Istotnie, a dlaczego pytacie? Biali to byli ojciec i syn? Tak, a Mulat to mój i ich znajomy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]