[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, tej dziewczyny na pewno niewidziaÅ‚ dotÄ…d nigdy, a idÄ…cy za niÄ… mężczyzna miaÅ‚ twarz odgóry zasÅ‚oniÄ™tÄ… dużym rondem kapelusza.PragnÄ…c zerknąćpod ten kapelusz, Abdul szybko usiadÅ‚ na Å‚awce i omal niekrzyknÄ…Å‚, poznawszy rywala, który, zbiegiem okolicznoÅ›ci,jechaÅ‚ w tym samym wagonie! Nic dziwnego wiÄ™c, iż po tak nieoczekiwanym spotkaniuRiano Baldi, chociaż w Warszawie zdoÅ‚aÅ‚ wprowadzić bÅ‚Ä…dwszystkich przeÅ›ladowców, dostaÅ‚ siÄ™ w PiÅ„sku znowu podobserwacjÄ™, a z nim Krysia MotyÅ‚Å‚o.Gdyby nie to, że RianobyÅ‚ jakiÅ› bardzo apatyczny, Krysia zaÅ› przejÄ™ta rolÄ…przewodniczki oprowadzajÄ…cej cudzoziemca po nieoficjalnejstolicy jej ukochanego Polesja, byliby może zwrócili uwagÄ™na chodzÄ…cego za nimi wciąż %7Å‚yda z sÄ™pim nosem i zokazaÅ‚Ä… brodÄ…; bo znacznie trudniej Å›ledzić kogoÅ› w maÅ‚ymmiasteczku, niż w milionowej metropolii, gdzie Å›ledzÄ…cymoże każdej chwili ukryć siÄ™ w tÅ‚umie. Mogliby już skoÅ„czyć ten spacerek zżymaÅ‚ siÄ™Bagal. Nie uwierzÄ™ przecież w to, że przyjechali tutaj dlaobejrzenia osobliwoÅ›ci poczciwego PiÅ„ska.MiaÅ‚ racjÄ™, caÅ‚kiem inny byÅ‚ cel ich przyjazdu, lecz Abdulnie znaÅ‚ kolosalnych rozmiarów lokalnego patriotyzmu pannyKrysi.Ona to z jednego koÅ„ca mieÅ›ciny na drugi wlokÅ‚azmÄ™czonego WÅ‚ocha, każąc mu podziwiać ubogi folklor,żaÅ‚osnÄ… architekturÄ™ oraz snujÄ…ce siÄ™ ospale po wodach PinynÄ™dzne, wÄ…skie łódki, najczęściej przewożące siano. Tak zapewne wyglÄ…dajÄ… wasze gondole, prawda? dopytywaÅ‚a siÄ™ na przykÅ‚ad. A czy PiÅ„sk w ogóle nieprzypomina panu Wenecji?Riano Baldi przez uprzejmość potakiwaÅ‚, codobroduszna dziewczyna przyjmowaÅ‚a za dobrÄ… monetÄ™ iduma jej rosÅ‚a jak na drożdżach. Albo ten koÅ›ciół! ciÄ…gnęła dalej, przyprowadziwszygoÅ›cia do stóp potężnych murów klasztoru Jezuitów.WidziaÅ‚ pan gdzie wiÄ™kszy?! No, troszkÄ™ wiÄ™ksza jest Bazylika Å›wiÄ™tego Piotra wRzymie.UbodÅ‚o to ambitnÄ… córÄ™ Polesia i, chcÄ…c koniecznieprzeprowadzić jakÄ…Å› paralelÄ™ pomiÄ™dzy Rzymem a PiÅ„skiem,zaznaczyÅ‚a z naciskiem, że ten ostatni także raz spÅ‚onÄ…Å‚niemal doszczÄ™tnie. Czyżby miaÅ‚ również swojego Nerona? zakpiÅ‚ sobieWÅ‚och. Ech, lepiej nic mówmy o polityce, to zawszeprowadzji do kłótni, teraz pokażę panu gmach sÄ…dowy; takwspaniaÅ‚ego nie ma nawet w BrzeÅ›ciu!KoÅ‚o owego gmachu zniecierpliwiony Abdul BagaldosÅ‚yszaÅ‚ nareszcie coÅ›, co go zainteresowaÅ‚o bardzo. Smucji sje pan i smucji bezpotrzebnie mówiÅ‚awÅ‚aÅ›nie Krysia do swojego towarzysza, klepiÄ…c go przyjazniepo sztucznym garbie. Oni także dojadÄ… szczęśliwie, tylkoich droga dÅ‚uższa.Za kilka dni bÄ™dzje pan miaÅ‚ przy sobieswojÄ… narzeczonÄ… i Demmerów, i tych ChiÅ„czyków, a w moimdworku pomjeÅ›cicje sjÄ™ Å‚atwo.I nikt wam nie bÄ™dzjeprzeszkadzaÅ‚ w pracy, zarÄ™czam! Dobrze wiedzieć! mruknÄ…Å‚ Abdul, zacierajÄ…c dÅ‚onie. Teraz tylko muszÄ™ wyniuchać, gdzie znajduje siÄ™ ówdworek, ale chyba oni zaprowadzÄ… mnie tam sami,oczywiÅ›cie bezwiednie.Tak siÄ™ też staÅ‚o, lecz kiedy znaÅ‚ już poÅ‚ożenie nowejsiedziby zbiegów oraz najlepszÄ… do niej drogÄ™ przeznieprawdopodobne wertepy, po raz pierwszy zadaÅ‚ sobiepytanie, dla kogo trudziÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie, kto mu zapÅ‚aci za tecenne informacje.Dawni zwierzchnicy? Tak, oni by mu terazprzebaczyli wszystko, lecz na tym koniec; potem wyÅ›lÄ… go doinnego kraju, gdzie za nieÅ›wietnÄ… pensjÄ™ bÄ™dzie musiaÅ‚znowu narażać swoje życie co krok.Może wiÄ™c zwrócić siÄ™ ztym do Polaków i zaproponować im jakÄ…Å› ryczaÅ‚towÄ… sumÄ™?Nie, to jeszcze gorzej, gdyż..oni majÄ… ze mnÄ… stare, niezaÅ‚atwione porachunki;tych pacyfistów wsadziliby do paki z rozkoszÄ…, ale mnietakże!Przez caÅ‚Ä… powrotnÄ… drogÄ™ do PiÅ„ska rozmyÅ›laÅ‚ nadproblemem, któremu wywiadowi mógÅ‚by sprzedaćnajkorzystniej swoje wiadomoÅ›ci i nic nie wymyÅ›liÅ‚.PostanowiÅ‚ wiÄ™c odjechać do Warszawy, by tam pokonferować z WÅ‚ochami, z Anglikami, czy choćby nawetz Niemcami.CzekajÄ…c na pociÄ…g, przeglÄ…daÅ‚ czasopisma iniebawem wpadÅ‚a mu w oko notatka, której treśćzelektryzowaÅ‚a go do maksimum.ByÅ‚by jÄ… może uznaÅ‚ zazwykÅ‚Ä… kaczkÄ™ dziennikarskÄ…, gdyby nie to, że zamieÅ›ciÅ‚y jÄ…wszystkie gazety, dodajÄ…c wÅ‚asne komentarze.Tak, tojednak musiaÅ‚o być prawdÄ… i równoczeÅ›nie staÅ‚o siÄ™bezcennÄ… wskazówkÄ… dla pozbawionego wszelkichskrupułów Abdula Bagala. Nareszcie wiem rzekÅ‚ do siebie, zachwyconynatchnieniem, które spÅ‚ynęło naÅ„ tak niespodziewanie nareszcie wiem, jak należy postÄ…pić, z kim ubić ten cudownyinteresik.Nad gÅ‚owami przyjaciół Witolda miaÅ‚o zawisnąć noweniebezpieczeÅ„stwo i kto wie, czy nie najgrozniejsze!____________________1à la minute (fr.) szybko; na poczekaniu. ROZDZIAA XIXPo dowcipnym wprowadzeniu w bÅ‚Ä…d ludzi majoraBolesÅ‚awa Rodawskiego oraz ich niemieckich konkurentów,dla utrudnienia im poÅ›cigu, zbiegowie podzielili siÄ™ na czterypartie.Wszystkie cztery opuÅ›ciÅ‚y WarszawÄ™ samochodami,by wsiąść do odpowiedniego pociÄ…gu z dala od stolicy, którejdworce mogÅ‚y być obsadzone agentami, wszystkie czterymiaÅ‚y spotkać siÄ™ w Dawidgródku nad Horyniem, ale każda znich podążaÅ‚a tam innÄ… drogÄ….Krysi MotyÅ‚Å‚o przyznano drogÄ™ najkrótszÄ…, by mogÅ‚aprzybyć pierwsza do rodzinnych Motylicz i przygotować wswoim domu kwaterÄ™ dla tylu goÅ›ci, a stary salon przerobićdla nich na pracowniÄ™.WÅ‚aÅ›ciwie to ostatnie wziÄ…Å‚ na swojebarki Riano Baldi, który z tego powodu otrzymaÅ‚ od Hansażartobliwy przydomek fachowego doradcy generalnejkwatermistrzyni i towarzyszyÅ‚ Krysi w podróży, na wszelkiwypadek ucharakteryzowany na garbusa.ChiÅ„ska para, to jest Lan-Cheng i jej wierny sÅ‚użący Kyo,wyruszyÅ‚a do Motylicz przez Lwów, Równe, Sarny, udajÄ…cwÄ™drownych sprzedawców pseudo-japoÅ„skiej czy pseudo-chiÅ„skiej tandety.Hans jechaÅ‚ sam, na Lublin, Kowel, Sarny,DÄ…browice, wiozÄ…c w jednym kufrze model bezgÅ‚oÅ›negopioruna, w drugim wynalazki wÅ‚asne i swojego ojca.CaÅ‚e zaÅ›laboratorium z ulicy Podchorążych odbyÅ‚o przeprowadzkÄ™pociÄ…giem towarowym, w solidnych skrzyniach,zawierajÄ…cych rzekomo narzÄ™dzia rolnicze, jak WitoldzadeklarowaÅ‚ w liÅ›cie przewozowym, kiedy osobiÅ›cie wysyÅ‚aÅ‚ten duży transport z Siedlec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]