[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odeszłyście daleko ode mnie, nie dopędzić.Zostałem sam, jak ten wędrowny ptak, co się zestarzał i nie może lecieć.A wy lećcie dalej,moje najmilsze, lećcie z Bogiem! (pauza; do Kułygina) Po jakiego licha zgolił sobie pan tewąsy?KułyginDobrze, dobrze! (wzdycha) A więc wojsko dziś odejdzie i wszystko będzie po staremu.Niechmówią, co chcą, ale Masza to zacna, uczciwa kobieta, ja bardzo ją kocham i jestem wdzięcznylosom.A losy ludzi bywają różne.Tutaj w akcyzie pracuje niejaki Kozyriew.Był moimkolegą w szkole, ale go wydalili z piątej klasy, ponieważ w żaden sposób nie mógł zrozumiećut consecutivum.Teraz klepie biedę, choruje, i ja, jak tylko się z nim spotkam, zawsze mówiędo niego: ,,Witaj, ut consecutivum! Tak, powiada, właśnie consecutivum, i kaszle.A mniena przykład przez całe życie powodzi się jak-najlepiej, jestem szczęśliwy, proszę, mam nawetorder Stanisława drugiej klasy i teraz sam wykładam to ut consecutivum.Naturalnie, jestemmądry człowiek, mądrzejszy od wielu innych, ale nie na tym polega szczęście.(w domu ktoś gra na fortepianie Modlitwę dziewicy )IrinaA jutro wieczór nie będę już słyszała tej Modlitwy dziewicy , nie będę oglądałaProtopopowa.(pauza) A Protopopow znów siedzi w salonie.Dzisiaj też przyszedł.KułyginCzy przełożona jeszcze nie przyjechała?IrinaNie.Posłaliśmy po nią.Gdybyście tylko wiedzieli, jak mi tu ciężko samej, bez Oli.Jakoprzełożona mieszka przy gimnazjum.Pracuje cały dzień, a ja siedzę sama, nie mam co robić,nudzę się, znienawidziłam nawet pokój, w którym mieszkam.I myślę tak: skoro nie jest misądzony wyjazd do Moskwy, to trudno.Widocznie taki los.Nie ma rady.Woli boskiej sięnie sprzeciwisz, to pewne.Baron prosił mnie o rękę.Cóż! Namyśliłam się i zgodziłam.Todobry człowiek, wprost nie do wiary, jaki dobry.I nagle jakby mi skrzydła wyrosły, od razupoweselałam, lekko mi na duszy i znów się chce pracować, pracować.Tylko że wczoraj stałosię coś złego, jakaś tajemnica wisi nade mną.CzebutykinLukibania.Banialuki.Natasza(w oknie) Przełożona!KułyginPrzełożona przyjechała.Chodzmy.(wchodzi z Iriną do domu)Czebutykin(czytając gazetą nuci) Tara-ra.bomba.mam nos jak trąba.(podchodzi Masza; w głębi Andrzej pcha wózek)MaszaSiedzi sobie tu i siedzi.CzebutykinA bo co?Masza(siada) Nic.(pauza) Czy pan się kochał w mojej matce?CzebutykinJeszcze jak!MaszaA ona w panu?Czebutykin(po pauzie) Tego już nie pamiętam.MaszaCzy ten mój już jest? Tak mówiła kiedyś nasza kucharka Marfa o swoim strażaku: ten mój.Czy ten mój już jest?CzebutykinJeszcze nie ma.MaszaKiedy człowiek chwyta swoje szczęście po trochu, po kawałku, a potem je traci, tak jak ja, tow końcu ordynarnieje, robi się zły.(dotyka ręką piersi) Tu we mnie aż kipi.(patrząc naAndrzeja, który popycha wózek) Proszę, oto nasz braciszek Andrzej.Stracone nadzieje.Tysiące ludzi dzwigały w górę dzwon, pochłonęło to mnóstwo czasu i pieniędzy, a dzwonnagle spadł i rozbił się.Nagle, ni z tego, ni z owego.Tak samo Andrzej.AndrzejKiedy nareszcie będzie spokój w tym domu? Taki rwetes.CzebutykinJuż niedługo.(spogląda na zegarek) To staroświecki zegarek, repetier.(nakręca sprężynę,zegarek bije) Druga, trzecia i piąta bateria wyruszą punktualnie o pierwszej.(pauza) A jajutro.AndrzejNa zawsze?CzebutykinNie wiem.Może wrócę za rok.Chociaż, diabli wiedzą.to wszystko jedno.(z daleka odzywa się harfa i skrzypce)AndrzejPusto się zrobi w mieście.Będzie tak, jakby je ktoś kloszem przykrył.(pauza) Wczoraj cośsię tam zdarzyło przed teatrem.Wszyscy gadają, a ja nic nie wiem.CzebutykinNic takiego.Głupstwo.Solony zaczął dokuczać baronowi, ten uniósł się i obraził go, w końcudoszło do tego, że Solony, musiał wyzwać barona na pojedynek.(spogląda na zegarek)Właściwie już czas.O wpół do pierwszej, w lesie rządowym, o, w tym, co go widać zarzeką.Pif-paf.(śmieje się) Solony Uroił sobie, że jest Lermontowem, nawet pisze wiersze.Zresztą żarty żartami, a już trzeci raz się pojedynkuje.MaszaKto?CzebutykinSolony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]