[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eksplodowała rakieta.Wszyscy trojeponownie załadowali i wystrzelili, po czym opadli na dłonie ikolana, szybko podczołgali się do krawędzi dachu iprzeskoczyli na sąsiedni dom.Odpalili kolejną salwę.5905.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłych%7łołnierze zaczęli wybiegać z budynku w pełnych zbrojach zplastoidu i z miotaczami w rękach.Elektrolornetki byływycelowane w ulice i domy powyżej.Na okna i drzwi zhurgotem opuszczono pancerne płyty.Syrena wyłaponaglająco.%7łołnierze ruszyli w dół ulicy.Zmigacze uniosłysię w górę, by zapewnić im wsparcie wracało już do normy.Nie chciał nawet wyobrażać sobie reakcji Qui-Gona na wieść,że został pojmany przez Daanów.- Sprytne posunięcie.Włączyłeś miecz i powiedzia-łeś, że to zabawka - powiedział Nield.- Na szczęściebyli za głupi, żeby się domyślić, że jesteś Jedi.Cerasi popatrzyła na niego.- Mam wrażenie, że Obi-Wan był gotów go użyć.Chłopak uśmiechnął się szeroko.- A ja mam wrażenie, że przy nim nie mamy sięczego bać.Cała trójka roześmiała się z ulgą.Uczeń Jedi poczuł jakiśimpuls, przebiegający pomiędzy dwojgiem Młodych anim samym.Choć wciąż był w niebezpieczeństwie, nigdy nieczuł się taki wolny, jak teraz.6005.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłychROZDZIAA 11Oui-Gon usiadł w cieniu, obserwując pospieszne działaniaMłodych, wpadających do krypty po amunicję i pędzącychz powrotem na ulice powyżej.Coś obudziło go przed świtem,delikatny szmer jakiegoś ruchu.Widział, jak Obi-Wan wychodziz Cerasi i Nieldem.Nie przeszkodził swojemu Padawanowi.Aatwo byłoby zastąpić mu drogę.Fala gniewu spłynęła naQui-Gona, chciał stawić czoło chłopcu.Obi-Wan nie miałprawa wyruszać bez pozwolenia.Zawiódł zaufanie mistrza.Byłto drobny, ale bolesny zawód.Nie osiągnęli jeszcze doskonałej wspólnoty myśli międzymistrzem i Padawanem.Znajdowali się na początku długiejpodróży, postąpili dopiero kilka kroków.Czasami występowałymiędzy nimi spory i nieporozumienia.Ale nigdy wcześniejObi-Wan niczego przed nim celowo nie ukrywał.Z pewnością obawiał się, że Oui-Gon go nie puści.Miał rację.Mistrz wierzył, że Młodzi szczerze pragną pokoju, nie wiedziałjednak, czy zachowają swoje dobre intencje, gdy zyskająjakąkolwiek władzę.Dostrzegał w nich wiele gniewu.Jego uczeń widział tylko pasję.W końcu Nield, Cerasi i Obi-Wan wrócili.Jedi wydał zsiebie westchnienie ulgi.Zaczynał już się niepokoić.- Czas na fazę drugą - odezwał się Nield, kiedy weszli do krypty.- Ruszamy do magazynów broni obustron.- A co z Tahl? - zapytał Qui-Gon.- Cerasi was do niej zaprowadzi - odparł chłopak.- Deila?6105.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłychWysoka, szczupła dziewczyna przerwała ładowaniepocisków do sakw, wiszących u jej pasa.- Tak?- Co słychać u Melidów?Uśmiechnęła się.- Chaos.Wydaje im się, że Daanowie kryją sięwszędzie, nawet w szafach.- Dobrze.- Nield odwrócił się do Qui-Gona.-Dzięki zamieszaniu powinniście się prześlizgnąć.Cerasiwas poprowadzi, ale musicie uratować Tahl na własnąrękę.- W porządku - zgodził się Jedi.Nie chciał narażaćdziewczyny na niebezpieczeństwo.Obi-Wan unikał spojrzenia swojego mistrza, gdy obajruszyli za Cerasi wąskim tunelem.Qui-Gon zdusił w sobiegniew.Nie zamierzał spierać się z uczniem z powodujego potajemnego wyjścia.Jeszcze nie.Skierował myślina czekające ich zadanie.Musiał teraz skoncentrować sięna Tahl.Dziewczyna prowadziła ich przez labiryntkorytarzy, aż w końcu stanęli pod kratką odpływową.Przeświecało przez nią bladoszare światło.- Jesteśmy pod budynkiem, w którym ją trzymają -wyszeptała.- Tędy dostaniecie się na niższy poziom woj-skowych baraków.Tahl jest w pomieszczeniu zatrzecimi drzwiami po prawej.Stoją tam strażnicy, alejest ich pewnie mniej niż wcześniej.Teraz każdyżołnierz przyda się na ulicach.- A ilu było ich wcześniej? - zapytał Qui-Gon półgłosem.- Kiepska sprawa - odparła Cerasi ponuro.- Pilnu-je jej tylko dwóch strażników, ale zaraz za rogiem znaj-dują się kwatery, w których żołnierze jedzą i śpią.Dlate-go zawsze się tam kręcą.Z tego powodu pomyśleliśmy6205.Uczeń Jedi-Jude Watson-Obrońcy umarłychz Nieldem, że nasza akcja dywersyjna będzie wam narękę.- Wyciągnęła rękę w górę.- Odpływ prowadziprosto do magazynu zboża, więc możecie się wspiąćniezauważeni.- Dziękujemy - powiedział cicho Mistrz Jedi.- Samitrafimy z powrotem.Ale kiedy Qui-Gon i Obi-Wan wypełzli na podłogęniewielkiego pomieszczenia, pełnego worków ze zbożem,głowa dziewczyny wyłoniła się za nimi z odpływu.- Myślałem, że wracasz - szepnął Padawan.Uśmiechnęła się.Coś mi mówi, że przyda wam się moja pomoc.-Wyciągnęła procę.- Mały sabotaż może okazać sięnieodzowny.Chłopak odpowiedział jej uśmiechem, alemistrz zmarszczył brwi.- Nie chcę narażać cię na niebezpieczeństwo.Tegonie było w umowie.Nield powiedział.- Sama podejmuję decyzje - przerwała mu.- Pro-ponuję wam pomoc.Znam ten budynek.Przyjmujeciepropozycję czy nie? - Wyzywająco uniosła podbródek,wlepiając w Qui-Gona spojrzenie przejrzystych oczu.- W porządku - odparł.- Ale jeśli Obi-Wan i jawpadniemy w tarapaty, oddalisz się.Obiecujesz?- Obiecuję - przytaknęła.Mistrz uchylił lekko drzwi i rozejrzał się przezszparę.Wzdłuż długiego holu ciągnął się rząd ciężkichmetalowych drzwi.Jakiś żołnierz przebiegł przez korytarz izniknął za zakrętem.Dwaj inni stali na straży jednych drzwi.To tam przetrzymywali Tahl.%7łołnierz ruszył szybko w ich stronę.Qui-Gon cofnął się,wciąż jednak wyglądając przez drzwi.- Wracasz na zewnątrz? - spytał jeden z nich.- Mamy inwazję na karku - odparł tamten szorstko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]