[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten dżentelmen mi się nie podoba! rzekł Ralf po raz pierwszy bez Uśmiechu.- Czemuż to? - spytała szeptem ciotka.- Nie wiem… To znaczy: jeszcze nie wiem.Jego oczy źle patrzą… A czemu miss ciocia mówi tak cicho?- Bo nam się zdaje - objaśnił go szybko Jan - że on wszystko słyszy i rozumie.Raz zleciał ze ściany, a raz położył się na podłodze.Niedawno uderzał czymś ciężkim.A ubiegłej nocy słychać było jakieś gadanie…- To ja zapewne mówiłam przez sen… - rzekła chmurnie ciotka.- O key! - zawołał Ralf.- Czy nic więcej nie robił?- Na razie nic więcej.Polak z zagranicy pokręcił głową gdzieś wysoko, niemal pod samym pułapem.Poprosił potem najuprzejmiej, aby mu pokazano pana rejentowe pisanie.Obydwaj bratowie podnieśli z trudem trójnóg, udający fotel, odwrócili go i z jego brzucha, nadzianego morską trawą i szczątkami sprężyn, wydobyli kalosz, a z kalosza owinięty w jaskrawy gałganek list rejenta.Ralf Piegowaty i ciotka bez piegów patrzyli na tę operację z nie ukrywanym zdumieniem.- Musieliśmy to dobrze schować! - rzekł Jan.- Są zawsze na świecie złoczyńcy, polujący na wielkie tajemnice.- Przecie o tym liście nikt nie wie! - szepnęła ciocia.- Ostrożność nigdy nie zawadzi! Ciocia Marta mogła się przed kimś wygadać!…Ralf ujął ostrożnie pożółkłe papierzyska i obejrzał pilnie ze wszystkich stron.Zbadał pieczęcie i odczytał polecenie rejenta, pisane do potomności, potem zaczął wąchać papier.- Poczuł pismo nosem! - zaśmiał się głośno Józef.- Węchem tego nie odczytasz! - rzekła ciotka.W tej chwili Ralf Piegowaty kichnął potężnie raz, drugi i trzeci.- Na zdrowie! - zawołał Jan.- Dziękuję… Ale to dziwne!- Co w tym dziwnego? Powąchałeś zakurzony, stęchły papier, więc kichasz.- Być może, ale to jakiś dziwny kurz.Ten papier wydziela osobliwą woń.- Ale jaką?- Czy ja wiem? Powąchajcie sami.Ciocia wzdrygnęła się i nie chciała zbliżyć nosa do pozagrobowego pisania, natomiast młodzieńcy uczynili to z zapałem i zaczęli kichać na wyścigi.- Zbutwiały papier, kurz i pajęczyny mówiła ciotka z wahaniem.- Oh! oh! - zakrzyknęła nagle, wskazując ręką portret.Patrzcie, patrzcie! Na Boga! Przecież on się uśmiecha!Musiało się jej coś przywidzieć, zanim bowiem trzej młodzieńcy zdołali się odwrócić, chmurne oblicze rejenta zastygło i nie widać było na nim nawet śladu uśmiechu.- Ja bym go jednak odwrócił do ściany! rzekł cicho Jan.- A ja bym odmówiła Wieczne odpoczywanie… - szepnęła ze zgrozą ciotka.Ralf Piegowaty uśmiechnął się z wdziękiem i machnął ręką.Nie obawiał się duchów i nie wierzył, aby malowidło mogło wyprawiać rozmaite sztuki z twarzą.Ze ściany mogło zlecieć z dziesięciu powodów, tak jak z dziesięciu powodów trzeszczy w nocy szafa, nic w tym jednak nie ma nadzwyczajnego.Należy przeto list rejenta ukryć znowu w kaloszu z lewej nogi i czekać sposobnej chwili, w której się wszystko wyjaśni i kiedy na wołanie jednego nieboszczyka Mościrzeckiego zjawią się wszyscy żywi Mościrzeccy.Na razie uśmiechnięty Ralf musi sobie znaleźć jakieś legowisko, w którym znajdzie się łóżko, odpowiedniej dla niego długości.- Jestem bardzo nieszczęśliwy - mówił wesoło - bo zawsze muszę spać skurczony.Nie mogę spać w pociągu w sypialnym wozie, gdyż nogami, które wystawałyby poza okno wagonu, zaczepiałbym o słupy telegraficzne.Najwygodniej by mi było spać stojąco w kącie pokoju.Czy nie wiecie, mili krewniacy, gdzie bym się mógł przytulić w Warszawie? W hotelu byłoby mi samemu smutno.Młodzieńcy, którym Ra1f niezmiernie przypadł do serca, wyrazili głęboki żal, że go nie mogą pomieścić u siebie, w mieszkanku już przeludnionym, mają natomiast wiernych przyjaciół, z których każdy będzie szczęśliwy, mogąc ugościć tak uroczego młodziana z dalekiego miasta Detroit.Po długiej naradzie los padł na pewnego malarza mieszkającego w pobliżu.Ciocia została z rejentem, chłopcy zaś powiedli Ralfa w triumfie na szóste piętro straszliwego domu, rojnego jak ul, tym się jednak różniącego od ula, że nie pachniał miodem.Przyjaciel malarz, ujrzawszy maszt w ludzkiej postaci, najpierw szeroko otworzył oczy , potem je zamknął, po czym je znowu otworzył.- Dżentelmenie - zapytał wreszcie uprzejmie.- Co tam słychać w wyższych sferach?- Nic nowego - odrzekł Ralf ze słodyczą.- odpowiedział malarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]