[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kochaliśmy takich arcyaktorów, jak Fiszer, Feldman, Gostyńska, Jaworski, Nowacki (wszyscy umarli biedakowie najdrożsi), jak Czaplińska, Bednarzewska, jak kilku jeszcze, ale uwielbialiśmy tylko ponurą wspaniałość Żelazowskiego, Hierowskiego, Chmielińskiego.Szczególnie dla śp.Hierowskiego mieliśmy uczucie prawdziwej miłości, zmieszanej z litością i serdecznym współczuciem.Człowiek ten grał zawodowo tylko czarne charaktery, toteż nie było wieczora, aby go nie zadusili, nie zastrzelili albo nie utruli.Pewnie, że nie było to ładnie ze strony uczciwego człowieka robić takie intrygi, by Otello dusił potem Desdemonę, ale znów tak bardzo mścić się za to nie należało.Bardzo, bardzo było nam go żal!Po okresie manii udawania Żelazowskiego zapanowała nagle, dnia jednego, mania sroższa jeszcze: „cyranizm”.Oj, to było nadzwyczajne!Na Cyrana de Bergerac szliśmy bez wielkiego przekonania.Autor był nam nie znany, my zaś mieliśmy zaufanie do starszych firm, Szyllera, Ohneta, Sardou, ostatecznie do Hauptmanna.Kim jest ten Edmund Rostand, nikt nie wiedział.Cokolwiek mieliśmy nadziei, że coś się z niego da zrobić, sztuka bowiem miała aktów pięć.To już jest coś… Aktów dziewięć byłoby lepiej, no, ale niech już będzie pięć; Szekspira dlatego uznaliśmy za wielkiego pisarza, że człowiek po trzech godzinach tracił rachubę, ile już było odsłon, a nigdy nie wiedział, ile jeszcze będzie? To jest poeta, to rozumiem! Trzeba było odsłony karbować scyzorykiem na poręczy galerii!Zobaczmy jednak tego Cyrana.Trochę nas zaniepokoiło to, że w dniu premiery niesłychanie trudno było dostać się na paradyz.Oj, to coś znaczy… Na okienku kasy wisi kartka: „Wszystkie bilety wysprzedane”.Coś więc ludzie musieli się zwiedzieć o tej sztuce i może to być sztuka „morowa”, bo i afisz teatralny jest jakiś uroczysty, biało—czerwony, jaki bywa tylko na wielkim przedstawieniu.Zaniepokoiło nas to do tego stopnia, że już o godzinie piątej węszyliśmy u drzwi teatru.Miny niespokojne, w oczach początek trwogi i ciekawości.Zrobił się taki ścisk, że dostaliśmy się do teatru łatwo, a już to samo nastroiło nas przychylnie dla sztuki.Rany boskie! To nie sztuka, to coś takiego… coś takiego… Nie! to się nie da powiedzieć! Musieliśmy to wyrazić wyciem tak przeciągłym, tupaniem tak entuzjastycznym, że teatr drżał w posadach.Byłbym niemądry, gdybym to usiłował opisać, tego bowiem nie zdoła żadne ludzkie pióro.Któż opisze sen — sen wspaniały, burzliwy, rozkoszny, zalany oceanem rymów, przebity szpadą po stokroć przez serce, pełen miłości i śmierci, strzelania i krzyków, radości i rozpaczy, śmiechu i łez, sen pełen słońca i księżyca, Francuzów i Hiszpanów, sen, w którym od razu jest teatr i knajpa, i Paryż, i pole bitwy, i klasztor.Gdyby tak jeszcze cmentarz — mój Boże! Ale i tego było dość! Tego już było za wiele, jak na biedną oszołomioną, nieszczęsną, rymami podrażnioną duszę!A jak to grali: Cyrana — Chmieliński, Stachowiczowa — Roksanę, Wostrowski — Nevilleta, Feldman —.Rageneau, Hierowski — księcia, Nowacki — markiza, tego, co się pojedynkuje, Walewski — pijanego poetę, Różański — kapucyna, Jankowska — pazia, śliczna jak anioł Nałęczówna (umarło biedactwo!) — siostrę Martę, Bogucki — Montflery’ego (czytam ten afisz z serca).Dnia tego zamianowaliśmy Józefa Chmielińskiego największym aktorem całej Europy, Ameryki i wielu innych części świata, kochankiem zasię naszym stał się Cyrano, kapitan czart.Staliśmy się szlachetni jak on, dumni jak on i jak on rycerscy.Nie należy dodawać, że zaimponował nam wszystkim, lecz jeden wzgląd, jedna jego cnota, na którą mało kto zwrócił uwagę — zawróciła nam doszczętnie w głowie.Bił się cudownie, ale to mało; od tego był Gaskończykiem, aby się dobrze bił.Kochał cudownie — racja! — ale od tego był poetą; umierał ślicznie i rzewnie z tego samego powodu.Nie ma co! — morowy człowiek! Ale, o ludzie! W jednym miejscu człowiek ten niesamowity zaimponował nam, nam, którym się zdawało, że na całym świecie nie mamy równych w jednym przedziwnym kunszcie, w sztuce podpowiadania! Wszak treścią, duszą, istotą szkoły jest podpowiadanie; gdyby ta sztuka zanikła, „można by zamknąć wszystkie szkoły na świecie.Byli wśród nas mistrze nad mistrzami, co umieli ci podpowiedzieć odpowiedź na profesorskie pytanie w sposób diabelski (o czym będzie naukowy rozdział) — lecz tak podpowiadać cudownie, bo bez przygotowania, jak Cyrano podpowiadał Chrystianowi pod balkonem — tego chyba nikt na świecie nie potrafi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]