[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przekonałem cię chyba - rzekł starzec, wyłączając prąd - teraz więc zaprogramuję cię w średniowieczu, u boku cudnej Niedoidy, abyś śnił z nią wieczny sen modelowania nieliniowego, cyfrowego.- Dobrze, dobrze - król na to - ale to wszak jeno podobizna moja, a nie ja, bo ja sam jestem tu, a nie w Skrzyni!- Zaraz cię tu nie będzie - odparł starzec życzliwie - albowiem postaram się o to.Z tymi słowy wydobył spod łoża młot, ciężki, ale poręczny.- Kiedy będziesz tulił w swych ramionach ukochaną - wyjawił mu starzec - zrobię tak, aby cię nie było dwa razy, raz tu, a raz tam, w Skrzyni - pewnym sposobem, starym i prostym, więc zechciej nachylić się, mój panie.- Najpierw musisz mi jeszcze raz pokazać Niedoidę - rzekł król - albowiem chcę sprawdzić doskonałość twojej metody.Starzec ukazał mu Niedoidę przez szkiełko Czarnej Skrzyni, król zaś patrzał, patrzał, aż rzekł:- Opis w starej księdze jest grubo przesadzony.Niczego sobie, owszem, ale znów nie taka nadzwyczajna, jak to podają kroniki.Do widzenia, starcze.I odwrócił się na pięcie.- Jakże to? Dokąd, szalony?! - krzyknął starzec, ściskając w ręku młot, bo król szedł do drzwi.- Gdziekolwiek, byle nie do Skrzyni - odparł Rozporyk i wyszedł, a w tej samej chwili sen pękł mu pod stopami jak bańka mydlana i ujrzał się naprzeciw okrutnie rozczarowanego Chytriana w przedpokoju, był już bowiem bliski zamknięcia w Czarnej Skrzyni, z której nigdy by go Archimądryta nie wypuścił.- Mój Cybernerze, za wiele zachodu w tych twoich snach z damami - rzekł król.- Albo przedstawisz mi jakiś, w którym lubości zaznaje się bez większych tarapatów, albo wynoście mi się z pałacu, ty i szafy twoje!- Panie! - Chytrian mu na to.- Mam tu sen dla ciebie jak ulał, nadzwyczajnej jakości, napocznij go jeno, proszę, a sam łacno się o tym przekonasz!- Który to tak zachwalasz? - król pyta.- Ten, panie - rzecze Archimądryta i wskazuje na tabliczkę perłową z napisem: “Mona Liza, czyli labirynt słodkiej nieskończoności”.I sam bierze wtyczkę, która królowi u dewizki dynda, aby, nie mieszkając, czym prędzej ją do dziurek wetknąć, bo widzi, że źle stoją sprawy: albowiem uniknął wiecznego zamknięcia w Czarnej Skrzyni Rozporyk, niewątpliwie dla tępoty swojej, która uniemożliwiła mu należyte rozkochanie w Niedoidzie ponętnej.- Czekajże - powiada król - ja sam!I wetknął wtyczkę.Wszedł w sen i widzi, że dalej jest sobą, Rozporykiem, że w przedpokoju pałacowym stoi, obok niego zaś Chytrian - Cyberner, który mu przedkłada, iż najrozpasań - szym ze snów jest “Mona Liza” zwany, albowiem otwiera się w nim nieskończoność rodzaju żeńskiego; posłuchał go więc, podłączył się i rozejrzał za tą Moną Lizą, bo mu się już do jej pieszczot wdzięcznych ckniło, lecz w następnym z kolei śnie znów znajduje się w przedpokoju, obok koronnego Archimą - dryty, pośpiesznie tedy włączył się do szafy, wtargnął w sen dalszy, i znowu to samo: przedpokój, a w nim szafy, Cyberner i on sam.- Czy ja śnię?! - zawołał, włączył się; znów przedpokój z szafami i Chytrianem; jeszcze go raz - i to samo; i jeszcze raz, i jeszcze, coraz szybciej.- Gdzie Mona Liza, oszuście?! - wrzasnął, za czym wyjął wtyczkę, aby się zbudzić, lecz nic z tego! Dalej jest w przedpokoju z szafami.Zatupał i nuże miotać się od snu do snu, od szafy do szafy, od Chy - triana do Chytriana, potem i tego już nie chciał, niczego, jak tylko do jawy powrócić, do tronu ulubionego, do pałacowych intryg i wyuzdań, rwał wtyczki, wtykał na oślep, wyjmował.- O, rety! - wołał i: - Mona Liza! Hej! Halo! - i podskakiwał ze strachu, i w kąty się pchał, szparki szukając, co by go ku ocknięciu zawiodła - wszystko jednak daremnie.Nie wiedział, czemu to tak, nazbyt był bowiem nierozgarnięty, ale tym razem ani tępota, ani trwożliwość, ni słabość go nikczemna uratować już nie mogły.W nazbyt bowiem wiele snów już był zabrnął, zbyt wiele ich szczelnymi kokonami go otaczało, więc chociaż ten czy ów naderwał, mocując się ze wszech sił, nic mu to nie pomagało, bo wtedy w głąb sąsiedniego wpadał, a kiedy wtyczki z szaf wyrywał, jedne i drugie były śnione; kiedy Chytriana u boku swego bił, ów także jeno marę senną przedstawiał; zaczął się Rozporyk ciskać i skakać na wszystkie strony, lecz wszędzie nic, tylko sen i sen, odrzwia bowiem, podłogi marmurowe, zasłony złotem dziergane, lampasy, kutasy, on sam wreszcie - wszystko jeno rojenie, pozór i czcza ułuda; grzęznąć tedy zaczai w tym snów trzęsawisku, ginął w ich labiryncie, choć jeszcze brykał i kopał, cóż - kiedy i kopniaki senne, i bryki to samo! Łeb rozwalił Chytrianowi - i to na nic, bo nie na jawie, ryczał, a głosu prawdziwego nie wydawał, a kiedy omotany i otumaniony w pewnej chwili doprawdy na jawę się wyrwał, nie umiejąc jej od snów odróżnić, wetknąwszy wtyczkę, stoczył się z powrotem w sen, i tak być już musiało, i darmo o zbudzenie skomlał, nie wiedział bowiem, że “Mona Liza” jest skrót szatański od słowa “monar - choliza”, to jest “rozpuszczanie się królewskie”, gdyż była to ze wszystkich Chytriańskich, przez zdrajcę onego przygotowanych, zasadzka najstraszliwsza.Taką to opowieść zatrważająco - dydaktyczną przekazał Trurl królowi Męczydławowi, którego od niej głowa rozbolała, i dlatego zaraz konstruktora odprawił, orderem go Świętej Cyberny odznaczywszy, ze znakiem liliowym sprzężenia zwrotnego na polu, drogocenną informacją zieloną inkrustowanym.To rzekłszy, druga maszyna do opowiadania zgrzytnęła dźwięcznie złotymi trybikami, zaśmiała się dziwnie od lekkiego przegrzania poniektórych klistronów, zmniejszyła sobie napięcie anodowe, zafilowała, zgasła i odeszła do lektyki przy powszechnym oklasku, co jej elokwencję i zdolności okazane nagrodził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]