[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I głowa mnie boli.- Mnie też - rzekł profesor.- Trudno oddychać tym powietrzem.Może byś spróbował dmuchnąć.- Z przyjemnością - odparł Smok.- Ale dawno już tego nie robiłem i nie wiem, czy dam radę.- Nie bądź taki skromny - uśmiechnął się uczony.- Ale chciałbym być przy tym.- Dlaczego?- Żeby zebrać materiał do pracy, jaką mam zamiar napisać.- Cóż to będzie?- Artykuł do pisma „Aura” na temat nowych metod w walce z zanieczyszczeniem środowiska.- Wobec tego bierz taksówkę i przyjeżdżaj do mnie.A ja przez ten czas zjem śniadanie i wykonam kilka ćwiczeń.Gdy profesor zajechał przed Jamę, Smok zamknął drzwi na klucz i wywiesił na nich kartkę:„Wyszedłem służbowo.Wracam w południe.Przepraszam”.- Jestem gotów - powiedział do przyjaciela.- Pójdziemy na kopiec Kościuszki, bo stamtąd będzie najlepiej dmuchać.W drodze na kopiec Gąbka poinformował Smoka o negatywnym wyniku badań nad baltazaronem.- Nie ma powodu do zmartwień - rzekł Smok.- Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby różni faceci, w stylu Największego Deszczowca lub pana Mżawki, dowiedzieli się, że mamy środek na nieśmiertelność.Zaraz chcieliby zagarnąć ten wynalazek dla siebie i zrobiłaby się draka nie z tej ziemi.- Obawiam się, że właśnie najbardziej z tej ziemi - wtrącił profesor.- Strach pomyśleć, do jakich wojen doszłoby na świecie.To jasne.Ludzie potrafią się mordować o byle co.- Niestety - westchnął uczony.- Ja też o tym myślałem i doszedłem do tego samego wniosku.Ale wyobraź sobie, że przy sposobności dokonałem niespodziewanego odkrycia.Otóż baltazaron w połączeniu z benzyną tworzy związek usuwający szkodliwe działanie spalin samochodowych.Co ty na to?Usłyszawszy tę nowinę, Smok stanął jak wryty.- I ty to mówisz tak spokojnie? - zawołał z przejęciem.- Przecież to genialny wynalazek! Wiesz przecież, jak spaliny niszczą ludzkie zdrowie.Chodź, niech cię uściskam!Nie zważając na zdziwienie mijających ich ludzi, Smok objął przyjaciela i serdecznie go wycałował.- Zasłużyłeś na Nagrodę Nobla! Niech mnie kaczka kopnie, jeżeli jej nie dostaniesz.Już moja w tym głowa!- Wpadłem na to zupełnie przypadkowo - rzekł profesor.- Cóż z tego? Zawsze nam mówiłeś, że najważniejsze odkrycia powstawały przypadkiem,- Ale w dalszym ciągu nie mam pojęcia, dlaczego my żyjemy tak długo.- I na to przyjdzie czas.Zresztą to nie jest takie ważne.Ostatecznie jest nas tylko czterech, a na świecie są miliony samochodów, które odtąd nie będą zatruwać powietrza!Stanąwszy na szczycie kopca, obaj przyjaciele spojrzeli na zadymione miasto.Wisiała nad nim warstwa rudej mgły, w której ginęły wieże Wawelu i licznych kościołów.Złowrogi tuman toczył się powoli, ale groźnie, w kierunku kopca, którego wierzchołek tkwił jeszcze w stosunkowo czystym powietrzu.- Nie można tracić czasu - rzekł Smok.- Wróg nadchodzi.I wzorem starożytnych wojów jął urągać przeciwnikowi, obsypując go obelgami, które pominiemy taktownym milczeniem z uwagi na to, że książka ta przeznaczona jest w zasadzie dla młodocianych czytelników, zaś autor nie chce wejść w konflikt z redaktorami Wydawnictwa.W trakcie tej perory ściągnął koszulę i odsłonił swój atletyczny tors, pokryty drobną, srebrzystą łuską.Jednocześnie stanął w rozkroku i oparł się na mocno wyprężonym ogonie.- Mój drogi - zwrócił się do Gąbki.- Obiecaj mi, że jeżeli sprawa się nie uda, nie piśniesz nikomu ani słowa.Smok na moim stanowisku nie może się skompromitować.- Na pewno dasz radę - zapewnił go Baltazar.- Wiem, co potrafisz.Był już najwyższy czas na rozpoczęcie akcji.Bure dymy pokryły znaczną część Błoń rozciągających się między miastem a kopcem.Z każdym oddechem pierś Smoka potężniała i w końcu stała się podobna do olbrzymiej cysterny.Gąbka, choć znał Smoka od dawna, nigdy nie widział go w równie wspaniałej postaci.Takich rozmiarów potwór nie osiągnął nawet w czasie gaszenia wielkiego pożaru na Kleparzu.Profesor pożałował, że nie wziął z sobą aparatu fotograficznego.Cóż by to było za zdjęcie! Widząc jednak, że przyjaciel nie przestał wciągać powietrza, zaniepokoił się nie na żarty i krzyknął głośno:- Dość już, dość! Uważaj, bo trzaśniesz! Smoczysko doszło widocznie do tego samego wniosku, gdyż nagle rozległ się przeraźliwy gwizd wylatującego mu z paszczy powietrza.Gwizd ten przeszedł natychmiast w ryk startującej eskadry odrzutowców.Gwałtowny huragan runął w kierunku miasta, przyginając do ziemi nawet największe drzewa.Zerwane z nich liście zawirowały jak wielkie stada ptaków, a z dróg uniosły się kłęby kurzu.Tymczasem Smok, wypuściwszy z płuc resztki powietrza, powrócił do normalnych rozmiarów i wielką, kraciastą chustką otarł swe czoło z potu.- Patrz, co się dzieje - zawołał podniecony profesor i wyciągnął rękę ku miastu.Wicher dmący z piersi potwora spowodował gwałtowne zawirowanie ciemnej chmury dymu i pyłów.Przez dłuższą chwilę toczyła się walka dwóch prądów powietrza, podobna do walki jednakowo silnych przeciwników.Ale jeden z nich okazał w końcu swą przewagę.Sina płachta smogu poczęła się z wolna rwać na strzępy i cofać ku wschodowi.Na oczyszczonym niebie znów pojawiło się słońce.Pokonany wróg przycupnął do ziemi i coraz szybciej znikał za horyzontem.W przejrzystym powietrzu zalśniły bielą bloki osiedli mieszkaniowych, a wieże Wawelu błysnęły jasną zielenią hełmów.Na południu zarysowała się zębata grań Tatr.Baltazar Gąbka podskakiwał z radości jak małe dziecko.- Zwycięstwo! Wspaniałe zwycięstwo - wołał z entuzjazmem.- Czegoś podobnego nigdy w życiu nie widziałem.Przeszedłeś samego siebie!- Nie byłem wcale pewny, że pójdzie mi tak gładko - przyznał Smok, zadowolony z pochwały.- Po raz pierwszy od naszego przyjazdu zobaczyłem Tatry - rzekł zdumiony profesor.– Z Grodu Kraka widywaliśmy je codziennie.- No cóż, wtedy powietrze było lepsze.Na te słowa Baltazar stanął i chwycił Smoka za rękę.- Czekaj, czekaj.Może właśnie to wspaniałe powietrze jaskini pozwoliło nam przetrwać w zdrowiu przez tyle lat? A czy pamiętasz, że przed zaśnięciem napiliśmy się wody z podziemnego źródła?- Pamiętam.Tak czystej i smacznej wody nigdy nie piłem.Gąbka rozpromienił się:- Dobra woda i dobre powietrze to przecież podstawowe warunki zdrowia! Takich warunków nie mieliśmy nawet w Grodzie Kraka.Bądź co bądź, to także było miasto.- Fakt, że tak zwany baltazaron nie zapewnia nieśmiertelności, wynika po prostu z tego, że przez długie wieki powietrze na ziemi bardzo się zepsuło.Nawet w jaskiniach Giewontu nie jest już takie jak za naszych czasów.Jakie to proste!- Każde wielkie odkrycie jest w zasadzie proste - rzekłSmok z filozoficzną zadumą.Wróciwszy do śródmieścia, dowiedzieli się, że potężny dech rozkołysał wszystkie dzwony kościelne i spowodował chwilowe zakłócenie w programie telewizyjnym.W kilku najwyższych budynkach wyleciały szyby z okien.Wieść o sukcesie rozbiegła się po mieście lotem błyskawicy.Uradowani mieszkańcy urządzili spontaniczną manifestację, w czasie której na cześć bohatera odśpiewano „Sto lat”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]