[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z nieukrywanym współczuciem Haldane zaprzeczył: Nie.To niekoniecznie prawda.Ludzie, którzy zabili Rinka, pewnie chcieli dostaćMelanie tak samo jak on.tylko chcieli ją dostać żywą. Dlaczego? Ponieważ ona wie za dużo o eksperymentach prowadzonych w tamtym domu. Więc też powinni chcieć jej śmierci, jak Rink. Chyba że jej potrzebują, żeby kontynuować eksperymenty.Laura od razu zrozumiała, że miał rację, i ramiona jej opadły pod brzemieniem tegonowego strachu.Dlaczego Dylan pracował z takim skompromitowanym fanatykiem jakHoffritz? I kto ich finansował? %7ładna legalna fundacja, żaden uniwersytet czy insty-tut badawczy nie przyznałby grantu Hoffritzowi, odkąd go wyrzucono z UCLA.%7ładnaszanująca się instytucja nie opłacałaby również Dylana, człowieka, który porwał wła-62sne dziecko i ukrywał się przed prawnikami żony, człowieka wykorzystującego własnącórkę jako królika doświadczalnego w eksperymentach, które doprowadziły ją na skrajautyzmu.Ktokolwiek dostarczał pieniędzy na utrzymanie Dylana i prowadzenie badańtego rodzaju, był szalony, równie szalony jak Dylan i Hoffritz.Chciała, żeby to wszystko wreszcie się skończyło.Chciała zabrać Melanie ze szpitala,wrócić do domu i odtąd żyć szczęśliwie, ponieważ nikt na świecie nie zasłużył sobie naspokój i szczęście bardziej niż jej mała dziewczynka.Ale teraz oni na to nie pozwolą. Oni spróbują znowu porwać Melanie. Oni potrzebowali dziecka dla celów i powo-dów, które tylko oni rozumieli.Kim, u diabła, oni byli? Ludzie bez twarzy.Ludzie beznazwiska.Laura nie mogła walczyć z wrogiem, którego nigdy nie widziała, a jeśli nawetwidziała, to nie rozpoznała. Oni są dobrze poinformowani powiedziała. I nie tracą czasu.Haldane zamrugał. O czym pani mówi? Melanie przebywała w szpitalu dopiero od kilku godzin, kiedy Rink się zjawił.Niemusiał długo jej szukać. Niezbyt długo przyznał porucznik. Co skłania do podejrzeń, że miał swoje zródła. yródła? To znaczy w departamencie policji? Możliwe.A przeciwnicy Rinka szybko się dowiedzieli, że on ściga Melanie do-dała Laura. Oni wszyscy działają cholernie szybko, obie grupy, kimkolwiek są.Stanęła przez frontowymi drzwiami szpitala i uważnie obserwowała ruch uliczny,a także sklepy i biura po drugiej stronie alei.Słońce błyszczało w wielkich szklanych ta-flach okien, lśniło w szybach i chromowanych częściach przejeżdżających samochodówosobowych i ciężarówek.W demaskatorskich promieniach słońca Laura miała nadziejęwykryć coś podejrzanego, co Haldane mógłby ścigać i schwytać, ale widziała tylko zwy-kłych ludzi robiących zwykłe rzeczy.Rozgniewał ją ten zwykły, powszedni dzień i nie-uchwytny wróg, który nie chciał się ujawnić.Nawet słońce i ciepło irracjonalnie ją drażniły.Haldane właśnie jej powiedział, żektoś chce zabić jej córkę, a ktoś inny chce ją porwać i znowu zamknąć w komorze de-prywacji sensorycznej albo przywiązać do innego prowizorycznie skleconego krzesłaelektrycznego, żeby dalej ją torturować, Bóg wie w jakim celu.Takie wiadomości wy-magały zupełnie innej atmosfery.Burza nie powinna jeszcze minąć.Niebo powinnobyć szare, posępne, ciężkie od chmur; powinien padać deszcz i dmuchać zimny wiatr.Zupełnie nie na miejscu wydawała się wspaniała pogoda i ludzie spacerujący w słoń-cu, uśmiechnięci, pogwizdujący, zadowoleni, podczas gdy Laura zapadała coraz głębiejw mroczny, ponury koszmar na jawie.Spojrzała na Dana Haldane a.Wietrzyk rozwiewał jego piaskowe włosy, słońce wy-63ostrzało przyjemne rysy twarzy, dodając im wyrazu.Nawet pomijając korzystną gręświatłocienia, był zdecydowanie przystojny.W innych okolicznościach mogłaby się nimzainteresować.Kontrast pomiędzy potężnym ciałem a łagodnym zachowaniem doda-wał mu tajemniczości.Zmarnowany potencjał tego związku mogła dopisać do listy za-rzutów przeciwko nieznanym im. Dlaczego tak pilnie chciał pan się ze mną skontaktować? zapytała. Dlaczegowydzwaniał pan do mnie przez półtorej godziny? Chyba nie po to, żeby mi powiedziećo Rinku.Wiedział pan, że tutaj przyjadę.Mógł pan spokojnie zaczekać ze złymi nowi-nami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]