[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten spodek jest cholernie duży.Założę się, że zmieścilibyśmy się w nim we trójkę.Na pewno będą tam szukać - odparła Amy.- Nie możemy stać w miejscu ani szukać jakichś kryjówek.MUSIMY SIĘ STĄD WYDOSTAĆ.W chwili gdy skończyła mówić, łańcuch napędowy pośrodku torowiska zaczął się przesuwać.Poderwali się gwałtownie, zaskoczeni.W oddali rozległ się charakterystyczny odgłos nadjeżdżającego wagonika - KLAK - KLAK - KLAK.Ostry, metalowy dźwięk, słyszalny wyraźniepoprzez kakofonię muzyki i rechotliwego śmiechu klauna, narastał z każdą chwilą.- TO idzie po nas - powiedziała Liz.- Jezu, Jezu, ten dziwoląg idzie, aby nas dopaść!Tępy, zardzewiały nóż, który Amy wyjęła z jednego z modeli potworów, wydawał się niedorzeczną, śmieszną bronią.KLAK - KLAK - KLAK - KLAK.- Szybko - rzucił Buzz.- Zejdźcie z torów.Wspięli się na szeroką półkę, gdzie sześciu kosmitów wychodziło z latającego talerza.KLAK - KLAK - KLAK - KLAK.Podejdźcie do spodka - rzekł Buzz.- Niech was zobaczy.Ściągnijcie jego uwagę.A co ty masz zamiar zrobić? - spytała Amy.Buzz uśmiechnął się.Był to wymuszony, nikły uśmiech.Buzz usiłował za wszelką cenę podtrzymywać swój wizerunek twardego faceta.Wskazał na głaz z papier-mache i powiedział:Stanę przy tym kamieniu.Kiedy wagonik podjedzie na wzgórze.kiedy ten skurwiel was zobaczy, rozwalę go siekierą, zanim zdąży zeskoczyć na tory.Może się udać - przyznała Amy.- Jasne - mruknął Buzz.- Rozpłatam go na dwoje.KLAK - KLAK - KLAK - KLAK.Wagonik pokonał ostami zakręt i zaczął piąć się w górę stromizny.Liz usiłowała odbiec i ukryć się gdzieś.Amy schwyciła ją za rękę i pociągnęła w stronę latającego spodka, do miejsca, w którym pasażer wagonika musiał ich ujrzeć znalazłszy się na szczycie wzniesienia.Buzz skulił się za kamieniem.Liz i Amy widziały go doskonale, ale od strony wagonika był zupełnie niewidoczny.Siekierę trzymał oburącz.KLAK KLAK.KLAK KLAK.KLAK KLAK.KLAK.Wagonik zwalniał, w miarę jak stromizna stawała się coraz ostrzejsza.Buzz uniósł siekierę nad głową.- Jezu, puść mnie, puść mnie, Amy-jęknęła Liz.Amy jeszcze mocniej ścisnęła jej przegub.Widziały już pierwsze siedzenia wagonika.Wyglądało na to, że są puste.KLAK.KLAK.KLAK.Wagonik sunął teraz bardzo wolno.W końcu pojawiło się ostatnie siedzenie.Amy zmrużyła powieki.Gdyby oświetlenie było odrobinę słabsze, nie zdołałaby ujrzeć stwora skulonego na ostatnim siedzeniu wagonika.Ale zobaczyła to.Bezkształtną bryłę.Cień.Kucał na podłodze wagonika, usiłując ich oszukać.Buzz również to zobaczył.Wydał głośny okrzyk jak karateka przed ciosem, wyskoczył zza głazu i zamachnął się siekierą, mierząc w głąb wagonika.Ostrze wbiło się w cel z taką siłą, że w chwili trafienia stylisko siekiery wypadło Buzzowi z rąk.Stwór w wagoniku nie poruszył się, a wagonik nagle się zatrzymał.- Mam go! - krzyknął Buzz.Liz i Amy podbiegły do niego.Buzz ukląkł, sięgnął w głąb wagonika i ponownie ujął stylisko siekiery.Pociągnął i wraz z siekierą uniósł do góry ciało, w którym utkwiło ostrze.I wtedy to zobaczył.Głowę.Nie była to głowa potwora.Tępe ostrze siekiery pogrążone było głęboko w czaszce Richiego.Ze szczeliny w rozłupanej czaszce wypływał mózg i ściekał po jego okrwawionej twarzy.Liz wrzasnęła.Buzz upuścił siekierę i odwrócił się od wagonika.Zwymiotował na sztuczny głaz.Amy była tak zaskoczona, że puściła dłoń Liz.Liz wrzeszczała teraz na Buzza:Ty tępy skurwysynu! Zabiłeś go! Zabiłeś Richiego! - Obie, Liz i Amy, były uzbrojone w tępe zardzewiałe noże odebrane manekinom.Liz uniosła nóż, jakby chciała zaatakować nim Buzza.Ty cholerny durniu! ZABIŁEŚ Richiego!Nie - powiedziała Amy.- Nie, Liz.Posłuchaj, Buzz go nie zabił.Posłuchaj mnie.Richie już nie żył.W wagoniku znajdowały się tylko jego zwłoki.Popłakując ze strachu, potęgowanego jeszcze przez narkotyki, które brała przez cały wieczór, Liz odwróciła się i rzuciła do ucieczki, zanim Amy zdążyła ją zatrzymać.Minęła latający talerz, przebiegła pomiędzy dwoma zaopatrzonymi w macki kosmitami, których gumiaste przyssawki zakołysały się w powietrzu, kiedy się o nie otarła.Zniknęła w ciemnościach, za kamieniami z papier- mache.- Liz, do cholery! - rzuciła Amy.Odgłosy panicznej ucieczki dziewczyny ucichły nagle.Zniknęła w trzewiach Tunelu Strachu.Amy ponownie odwróciła się w stronę Buzza.Klęczał na kolanach.Już nie wymiotował.Smród był potworny.Wierzchem dłoni otarł wilgotne usta.Wszystko w porządku? - spytała Amy.Chryste, to był Richie - wymamrotał.On już nie żył - zapewniła Amy.Ale to BYŁ Richie!Nie pluj na mnie - odparła Amy.Ja.eee.nie pluję.Weź się w garść.Nic mi nie jest.Jeżeli mamy przeżyć, musimy zachować całkowity spokój.Ale to jest czysty obłęd -jęknąć Buzz.Fakt - mruknęła Amy.- Ale to się dzieje.Jesteśmy zamknięci w Tunelu Strachu z.potworem.- To się dziej e naprawdę i musimy jakoś się z tym uporać - odparła cierpliwie.Buzz pokiwał głową i wciągnął brzuch, usiłując odzyskać poprzednią pewność siebie.- Jasne.Damy sobie z tym radę.Nie boję się żadnych dziwolągów.W tej samej chwili pośrodku czoła Buzza wykwitła krwawa róża.W pierwszej chwili Amy nawet nie zdawała sobie sprawy, że to była krew.Wydawała się czarna, jak plama atramentu.Kiedy jednak blade światło padło na nią pod nieco innym kątem, Amy zobaczyła, co to naprawdę było.Niemal jednocześnie usłyszała huk, który rozbrzmiał gromkim echem wewnątrz całego pomieszczenia, dokładnie w ułamek sekundy po tym, jak pojawiła się krew; był odrobinę tylko głośniejszy od klekotu toczącego się wagonika - TRACH!Usta Buzza otwarły się szeroko.W niecałą sekundę później, kiedy Amy w dalszym ciągu nie zdawała sobie sprawy, co się stało, prawe oko Buzza eksplodowało gejzerem krwi, rozszarpanych tkanek i potrzaskanych kości; ciemny, pusty oczodół wyglądał niczym otwarte do krzyku usta.I jeszcze raz TRACH!Krew i strzępy ciała zbryzgały przód zielonego podkoszulka Amy.Odwróciła się.O dziesięć stóp od niej stał naganiacz.Mierzył w Buzza z małego pistoletu.Broń wyglądała niegroźnie, prawie jak zabawka.Za plecami Amy Buzz westchnął, wydał dziwny bulgoczący dźwięk i runął w kałużę własnych rzygowin.To NIE MOŻE SIĘ DZIAĆ NAPRAWDĘ! - pomyślała Amy.Ale wiedziała, że to jest realne.Wiedziała, że na tę noc czekała bardzo, bardzo długo; była ona zapisana w jej życiu, zanim jeszcze Amy przyszła na świat.Naganiacz uśmiechnął się do niej.Kim jesteś? - spytała.Nowym Józefem - odrzekł.Co?Jestem ojcem nowego Boga - powiedział.Uśmiechnął się jak wygłodniały rekin.Amy trzymała swój zardzewiały nóż przy boku, licząc, że naganiacz go nie zauważy, a ona zdoła jakoś zbliżyć się do niego i zrobić użytek z krótkiego ostrza.Przywitaj się z braciszkiem - rzekł naganiacz.W jednym ręku trzymał koniec sznura.Pociągnął zań.Z ciemności wyszedł chwiejnie Joey.Na szyi miał zadzierzgniętą pętlę.Boże - westchnęła Amy.- Boże, dopomóż nam.On nie może wam pomóc - powiedział naganiacz.- Bóg jest słaby.Szatan jest potężny.Tym razem Bóg nie może ci pomóc, ty suko.16Liz wpadła w ciemności na kogoś wielkiego.Krzyknęła, zanim jeszcze zorientowała się, że nie był to dziwoląg.Zderzyła się z jednym z mechanicznych potworów, które stały teraz zupełnie nieruchome i milczące.Liz była mokra od potu, rozdygotana i zdezorientowana.W ciemnościach raz po raz na coś wpadała i w takich momentach serce w jej piersi nieomal przestawało bić.Wiedziała, że powinna usiąść, aby choć trochę się uspokoić, albo wrócić do korytarza dla wagoników, który był przynajmniej oświetlony, niemniej była zbyt przerażona, by robić to co należało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]