[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Toteż zaraz wszÄ™dy mówiono, że zÅ‚aski wielkiego mocarza nie mamy nic polskiego, bo by KsiÄ™stwo Warszawskie, król saski,kodeks francuski, moneta pruska.EgzystowaÅ‚o wprawdzie wojsko polskie, ale jakby na urÄ…-gowisko, moci dobodzieje, pÅ‚atnik jego jeneralny zwaÅ‚ siÄ™ WÄ™gierski.Nasze dawne woje-wództwa przezwano departamentami, potworzono prefektów i podprefektów, a dobra naro-dowe zaczÄ™to rozdawać panom Davoustom i innym marszaÅ‚kom, jakby w kraju podbitym.Podatki naÅ‚ożono równie ciężkie, a rekrutowanie daleko liczniejsze, bo szczupÅ‚y nasz kraik do90 000 wojska usztyftowaÅ‚.Jednak Bogiem a prawdÄ…, choć trza byÅ‚o nadÅ‚ożyć workiem iludzmi, jakoÅ› zdawaÅ‚o siÄ™ lepiej, boÅ› przynajmniej nie widziaÅ‚ Szwabów i nie sÅ‚yszaÅ‚ luter-skiego jÄ™zyka.Chociaż w niepodlegÅ‚ym niby to kraju nic siÄ™ nie dziaÅ‚o bez wiedzy cesarza,gdyż Książę Warszawski siedzÄ…c na francuskim wózku musiaÅ‚ Å›piewać napoleoÅ„skÄ… piosen-kÄ™; powtarzano jednak dla pociechy: Lepszy rydz jak nic , czekajÄ…c pomyÅ›lniejszych cza-sów.Zamiast pomyÅ›lniejszych, gorsze nadeszÅ‚y; wpadliÅ›my z deszczu pod rynnÄ™! Gdy Na-poleonowi poÅ›liznęła siÄ™ noga, przywÄ™drowali do nas nowi, ale znani już goÅ›cie szyzmatycyMoskale! Traktat WiedeÅ„ski, jak wiecie, zadekretowaÅ‚ Królestwo Polskie, któremu cesarzAleksander nadaÅ‚ konstytucjÄ™.Oj, cacanka to szychowa pÄ™cherz wiatrem nadÄ™ty! Bo choćwydrukowano piÄ™kne prawa i zarÄ™czenia na papierze, widzicie, jak wielki książę Konstantyco dzieÅ„ nowy artykuÅ‚ zamazuje dziegciem i batem kozackim wiedeÅ„skÄ… konstytucjÄ™ z pyÅ‚uliberalnego otrzÄ…sa! Jak siÄ™ to wszystko skoÅ„czy, tylko Bogu samemu wiadomo, ale dalipan,moci dobodzieje, mam silnÄ… wiarÄ™, że wy, mÅ‚odzi, doczekacie siÄ™ szczęśliwszych czasów i jużnie pruskiego, francuskiego i moskiewskiego ale polskiego rzÄ…du. Amen! odpowiedzieli z uczuciem sÅ‚uchacze i gÅ‚Ä™boko zamyÅ›leni rozeszli siÄ™.Trzeci dzieÅ„ pohulanki przeszedÅ‚ z równÄ… uciechÄ….Jedli, pili, gawÄ™dzili i spacerowali.Ka-pitan zajÄ™ty żonÄ…, pan Kokosznicki sam sobÄ…, inni goÅ›cie każdy swoim bliższym znajomym, apan chorąży wszystkimi, pilnujÄ…c, aby nikt siÄ™ nie nudziÅ‚ i nikomu nie brakÅ‚o wygody, napit-ku ni jadÅ‚a.Pod wieczór zaprzężono wszystkie pojazdy i biesiadnicy, upakowani do drogi, wyszli dosieni i na podwórze, lecz nikt nie Å›miaÅ‚ odjeżdżać bez pożegnania siÄ™ z gospodarzem, któryraptem gdzieÅ› byÅ‚ zniknÄ…Å‚ jak kamfora.WoÅ‚ano go i szukano po wszystkich kÄ…tach nadarem-nie, aż nareszcie od strony gumien ujrzeli czekajÄ…cy dwóch parobków, prowadzÄ…cych ogrom-nego woÅ‚u; przodem kroczyÅ‚ poważnie chorąży, jakby starożytny ofiarnik.ZatrzymaÅ‚ siÄ™przed gankiem, padÅ‚ na kolana i wskazujÄ…c na dwurożnego olbrzyma zawoÅ‚aÅ‚: Szanowni sÄ…siedzi! Zjedzmy jeszcze tego karmnego woÅ‚u, a potem was puszczÄ™! Notabene nie jest to żadna wiolencja z mej strony, bo ni fallor, tylko o trzy dni was, miÅ‚oÅ›ciwi do-brodzieje, obligowaÅ‚em, jednak czyja Å‚aska i kto mi dobrze życzy, ten zostanie!Trzeba byÅ‚o mieć serca z kamienia i nieszlacheckie żoÅ‚Ä…dki, aby odmówić; wyprzężonokonie, zostali siÄ™ wszyscy i jeszcze dwadzieÅ›cia cztery godzin bankietowano po staropolsku.Ja także tam byÅ‚em, miód i wino piÅ‚em,A co siÄ™ widziaÅ‚o, w relacjÄ™ wÅ‚ożyÅ‚em!.110JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI1812 1887GdybyÅ› literki policzyÅ‚ pisaÅ‚ w r.1847 August WilkoÅ„ski o twórczoÅ›ci pisarskiej Kra-szewskiego byÅ‚oby milionów kilkanaÅ›cie; gdybyÅ› atrament odwilżyÅ‚, byÅ‚oby garncy kilka-dziesiÄ…t! GdybyÅ› pióra pozbieraÅ‚, mógÅ‚byÅ› tysiÄ…cem skrzydeÅ‚ z Warszawy do Ameryki po-wietrznÄ… odbyć żeglugÄ™; gdybyÅ› papier zgromadziÅ‚, mógÅ‚byÅ› w którymkolwiek z miast po-wiatowych wszystkie budowle z wierzchu i wewnÄ…trz wykleić, a gdybyÅ› wszystkie myÅ›li najeden zegnaÅ‚ rynek, byÅ‚by zgieÅ‚k, wrzask, haÅ‚as i kłótnie na mil kilkadziesiÄ…t wystarczajÄ…ce.Ta przepyszna obrazowa charakterystyka pisarstwa autora Starej baÅ›ni starczy za caÅ‚e to-my szczegółowych wyliczeÅ„ i omówieÅ„, poszerzmy wiÄ™c jÄ… tylko o tÄ™ króciutkÄ… informacjÄ™,że ów olbrzymi dorobek jednego tylko czÅ‚owieka (ponad pół tysiÄ…ca tomów!) doszedÅ‚ doowych monstrualnych rozmiarów nie tylko dziÄ™ki benedyktyÅ„skiej pracowitoÅ›ci autora orazswoistej metodzie jego pracy literackiej, ale również kosztem jego wielu wyrzeczeÅ„ kosz-tem peÅ‚noÅ›ci, rozmaitoÅ›ci i barwnoÅ›ci jego życia osobistego.Urodzony w Warszawie, dzieciÅ„stwo spÄ™dziÅ‚ Kraszewski na Podlasiu, lata uniwersyteckiew Wilnie, a wiek mÄ™ski na Podolu i WoÅ‚yniu, skÄ…d rzadko tylko wyruszaÅ‚ w jakiÅ› dalszy wo-jaż zagraniczny.W Warszawie osiadÅ‚ dopiero w r.1860, a już w 1863 wyjechaÅ‚ do Drezna,gdzie przeżyÅ‚ dÅ‚ugie dwadzieÅ›cia lat i skÄ…d wyrwaÅ‚ go dopiero tragiczny proces lipski o zdra-dÄ™ stanu, przenoszÄ…c najpierw do wiÄ™zienia w Magdeburgu, a pózniej do San Remo i doSzwajcani, gdzie ciężko chory, Å›miertelnie zmÄ™czony i zaganiany wyzionÄ…Å‚ wreszcie duchaw skromnym pokoju hotelowym.CaÅ‚e to ciche (mimo pozorów) i raczej pustelnicze (mimo licznych pokus)życie zawodo-wego literata, spÄ™dzone prawie dosÅ‚ownie z piórem w rÄ™ku, miaÅ‚o tak maÅ‚o żywszych barwnaturalnych, że zwykÅ‚Ä… kolejÄ… rzeczy domagaÅ‚o siÄ™ należnej kompensaty w barwnoÅ›ci i roz-maitoÅ›ci malowanych przez niego obrazów literackich.StÄ…d wÅ‚aÅ›nie miÄ™dzy innymi owa rozhulana i zamaszysta twórczość powieÅ›ciowa, o za-dziwiajÄ…cym bogactwie fabularnym, stÄ…d również jej skromna przybudówka nowelistyczna,ogarniajÄ…ca w przeciwieÅ„stwie do tamtej, ambitniejszej tylko drobniejsze szkice, studia iminiatury literackie.Nie byÅ‚o tak od samego poczÄ…tku, a wymownym Å›wiadectwem tego twierdzenia sÄ… przedewszystkim trzy tomy tak maÅ‚o dzisiaj znanych, a tak niezmiernie interesujÄ…cych WÄ™drówekliterackich, fantastycznych i historycznych (1838 40), z których wyziera zupeÅ‚nie nieznanyKraszewski.Kraszewski mÅ‚ody i namiÄ™tny, europejski i nowatorski, Å›miaÅ‚o przeciwstawiajÄ…-111cy siÄ™ utartym konwencjom literackim i urÄ…gajÄ…cy martwym konwencjom obyczajowym.Kra-szewski-erudyta i Kraszewski-awanturnik, szukajÄ…cy tematów do swoich obrazków zarównopo starych ksiÄ™gach, jak i po ciemnych zauÅ‚kach; Kraszewski-entuzjasta, uwielbiajÄ…cyHogartha, Cagliostra i E.T.A.Hoffmana, których fantazjÄ… i przygodami życiowymi usiÅ‚owaÅ‚jak gdyby rozszerzyć i zwielokrotnić wÅ‚asnÄ… osobowość.Taki Kraszewski istniaÅ‚, niestety, bardzo krótko.W latach pózniejszych doszedÅ‚ już dogÅ‚osu Kraszewski-starożytnik, znakomity konserwator dawnych obyczajów i restaurator sta-rych obrazów o treÅ›ci obyczajowej.Taki wÅ‚aÅ›nie Kraszewski wypuÅ›ciÅ‚ ze swojego warsztatudziesiÄ…tki powieÅ›ci saskich i stanisÅ‚awowskich i taki sam kilkoma zamaszystymi pociÄ…gniÄ™-ciami ołówka nakreÅ›liÅ‚ karykaturalne obrazki zawarte w noweli Jak siÄ™ dawniej listy pisaÅ‚y, apotraktowane manierÄ… rysowniczÄ… Norblina czy też Aleksandra OrÅ‚owskiego.Jedna to z najlepszych nowel Kraszewskiego, który musiaÅ‚ siÄ™ doskonale bawić przy jejprzelewaniu na papier.Czyż można bowiem wyobrazić sobie dwa typy ludzkie bardziej od-mienne od siebie niż bohater i autor tego obrazka?TworzÄ…c oryginalny portret poczciwego szlachcica-analfabety, Kraszewski tworzyÅ‚ równo-czeÅ›nie swój wÅ‚asny portret literacki oczywiÅ›cie portret w krzywym zwierciadle gabinetuosobliwoÅ›ci.112JAK SI DAWNIEJ LISTY PISAAYByÅ‚o to póznÄ… jesieniÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]