[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem towarzyszyło mu ogólne westchnienie ulgi.Zbliżył się do czekających.– Otworzyło się dokładnie w tym miejscu, gdzie miałem nadzieję je umieścić.Zaklęcie Macrosa działa bez zarzutu.– Wziął w ręce dłonie Katali.– Tuż obok sadzawki na łące medytacji.Katala z trudem powstrzymywała cisnące się do oczu łzy.Jako pani wielkiej posiadłości, dbała troskliwie o wspaniałe kwiaty wokół sadzawki, przy której stała samotna ławka.Skinęła tylko głową w milczeniu.Pug objął ją mocno i uściskał Williama; gdy to czynił, Gamina niespodziewanie objęła go za szyję.„Bądź ostrożny”.Przytulił mocno dziewczynkę.– Będę, malutka.Pug dał znak Dominikowi i Meechamowi i wkroczyli w przejście.Zawahali się na ułamek sekundy i weszli za nim w szarość.Pozostali trwali bez ruchu, patrząc za przyjaciółmi, którzy zniknęli po drugiej stronie.Znów zaczął padać deszcz, ale nikt nie chciał odejść.W końcu deszcz przybrał na sile i przeszedł w ulewę.Kulgan powiódł wzrokiem po stojących.– Niech zostaną tylko wyznaczeni do warty.Reszta niech wraca do pracy!Rozchodzili się powoli, z ociąganiem i jakoś nikt nie miał pretensji do Kulgana o jego ostry ton.Podzielali jego troskę o los przyjaciół.Yagu, główny ogrodnik posiadłości Netohy, położonej niedaleko miasta Ontoset, odwrócił się i ujrzał nagle przed sobą trzech nieznajomych.Szli ścieżką wiodącą od dolinki medytacji do głównego budynku.Dwóch z nich było kapłanami Hantukama, Przynoszącego Błogosławione Zdrowie, chociaż jak na kapłanów byli wyjątkowo wysocy.Tuż za nimi kroczył ich żebrzący sługa, ogromny barbarzyńca, schwytany podczas ostatniej wojny.Yagu wzdrygnął się na jego widok, bo też i niewolnik w ogóle wyglądał okropnie, a do tego jeszcze lewy policzek przecinała przerażająca blizna.W kulturze zdominowanej przez wojowników Yagu był wyjątkowo spokojny i łagodny.Nad mężczyzn mówiących jedynie o rzemiośle wojennym i honorze przedkładał zdecydowanie towarzystwo swoich kwiatów i roślin.No ale przecież miał obowiązki wobec pana domu.Podszedł więc do nieznajomych.Zatrzymali się widząc, że idzie ku nim.Jak nakazywał kanon grzeczności, zanim ustalono, kto ma jaką rangę, Yagu jako ten, który miał rozpocząć rozmowę, skłonił się pierwszy.– Witam i serdecznie pozdrawiam czcigodnych kapłanów.Yagu, ogrodnik, ośmiela się przerwać waszą wędrówkę.Pug i Dominik skłonili się.Meecham, zgodnie z powszechnie przyjętym zwyczajem, został zupełnie zignorowany i czekał spokojnie z tyłu.– Witaj, Yagu – powiedział Pug.– Dla dwóch skromnych kapłanów Hantukama obecność twoja może być tylko przyjemnością.Czy dobrze się miewasz?– Tak, dziękuję – powiedział ogrodnik, dopełniając ogólnie przyjętej formuły powitania nieznajomych.Wyprężył się hardo i spojrzał na nich wyniośle.– Co sprowadza kapłanów Hantukama do domu mego pana?– Wędrujemy z Seran do Miasta na Równinach.Przechodząc nie opodal, zauważyliśmy tę posiadłość i zboczyliśmy z drogi, mając nadzieję, że biednym misjonarzom nie odmówi się posiłku.Czy będziemy mogli z niego skorzystać? – Pug dobrze wiedział, że Yagu nie ma w tej sprawie nic do gadania, ale chciał, by chudy jak szczapa ogrodnik mógł udać przed nimi, że to on decyduje.Yagu gładził się przez chwilę po brodzie.– Hm.wolno wam oczywiście żebrać, ale nie wiem, czy was nakarmią, czy też przegonią na cztery wiatry.Chodźcie za mną, zaprowadzę was do kuchni.Kiedy szli, Pug zbliżył się do niego.– Czy wolno mi spytać, kto zamieszkuje w tak wspaniałym i cudownym domostwie?Yagu rozpromienił się dumny z posiadłości swego pana.– To dom Netohy, zwanego „Tym, Który Szybko Się Wznosi”.Pug udał, że nie wie, o kogo chodzi, ale ucieszył się w duszy, że jego były sługa nadal jest właścicielem majątku.– Jak sądzisz, czcigodny Yagu, czy byłoby możliwe, aby dwaj skromni kapłani złożyli wyrazy szacunku tak dostojnej osobie?Ogrodnik zmarszczył brwi namyślając się.Jego pan był co prawda bardzo zajęty, jednak zawsze znajdował czas dla takich jak ci tutaj.Z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że Yagu pozwolił sobie na odprawienie ich bez uprzedniego zapytania o zgodę, pomimo że nowo przybyli byli żebrakami i nie należeli do żadnego z potężnych zakonów, takich jak Chochocan czy Juran.– Zapytam.Niewykluczone, że mój pan znajdzie dla was wolną chwilę.A jeśli nie, to może chociaż dostaniecie posiłek.Ogrodnik podprowadził ich do drzwi, które jak Pug dobrze wiedział, wiodły do części domu, gdzie mieściła się kuchnia.Zatrzymali się przed progiem oświetleni promieniami popołudniowego słońca.Yagu zniknął we wnętrzu domu.Była to przedziwna struktura wzajemnie przenikających się mniejszych budynków, które Pug wybudował prawie dwa lata wcześniej.Jego projekt zapoczątkował małą rewolucję w architekturze Tsuranich.Zważywszy na wyjątkowe wyczulenie Tsuranich na najdrobniejsze nawet zmiany klimatu politycznego, wątpił, czy ten trend się utrzymał.Drzwi odsunęły się i na progu pojawiła się kobieta.Tuż za nią stał Yagu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]