[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już to robiłem.49Henry Turenne marszałek Francji.76Widzisz, chłopcze, ja żyję w sferze wyższej niż inni.Uważam czyny za środki, a widzęjedynie cel.Co jest dla mnie człowiek? Ot tyle! rzekł strzelając paznokciem o ząb.Człowiek to wszystko lub nic.Mniej niż nic, kiedy się nazywa Poiret: można go zdeptać jakpluskwę, jest płaski i cuchnie.Ale człowiek jest bogiem, kiedy jest podobny do ciebie: to jużnie okryty skórą automat, to teatr, na którym poruszają się najpiękniejsze uczucia, a ja żyjęjedynie uczuciami.Uczucie czyż to nie jest świat zawarty w myśli? Patrz na ojca Goriot:córki są dlań całym światem, nitką, która go porusza.Otóż dla mnie, który dobrze zgłębiłemżycie, istnieje tylko jedno rzeczywiste uczucie: przyjazń między dwoma mężczyznami.Piotr iJaffier50 oto moja namiętność.Umiem Wenecję ocaloną na pamięć.Czyś dużo widział ludzitęgich, aby kiedy kamrat im powie: Chodzmy pochować człowieka! , poszli niemruknąwszy słowa i nie nudząc go morałami? Ja to zrobiłem.Nie mówiłbym do każdego wten sposób.Ale ty jesteś człowiek wyższy, można ci wszystko powiedzieć, umiesz zrozumieć.Nie będziesz długo sterczał w tych bajorach, w których żyją płazy, jakie nas tu otaczają.Azatem wszystko ułożone.Ożenisz się.Niech każdy z nas dobędzie swojej klingi! Moja jest zżelaza i nie mięknie nigdy, he, he!Vautrin wyszedł, nie chcąc słyszeć przeczącej odpowiedzi studenta, aby mu zostawićswobodę.Można by rzec, iż zna tajemnicę owych wzdragań, walk, w które ludzie stroją sięprzed sobą i które pomagają im usprawiedliwić naganne czynności. Niech robi, co mu się podoba, to pewna, że się nie ożenię z panną Taillefer rzekł sobieEugeniusz.Przeszedłszy wzruszenia gorączki, spowodowanej myślą o sojuszu z tym człowiekiem,który budził w nim wstręt, ale który rósł w jego oczach cynizmem poglądów i odwagą, z jakąogarniał społeczeństwo, Rastignac ubrał się, posłał po dorożkę i pojechał do pani de Restaud.Od kilku dni kobieta ta zdwoiła uprzejmość dla młodego człowieka, którego każdy krok byłpostępem w sercu wielkiego świata i którego wpływ zapowiadał się na przyszłość groznie.Zapłacił dług panom de Trailles i d'Ajuda, grał w wista do pózna i odegrał to, co stracił.Przesądny jak większość ludzi mających przed sobą dzieło życia i stających się mniej lubwięcej fatalistami, chciał widzieć w swoim szczęściu nagrodę nieba za wytrwałość, z jakąupierał się zostać na dobrej drodze.Nazajutrz rano skwapliwie spytał Vautrina, czy majeszcze ów weksel.Na twierdzącą odpowiedz oddał mu trzy tysiące franków, objawiając dośćnaturalne zadowolenie. Wszystko idzie dobrze rzekł Vautrin. Ależ ja nie mam z panem nic wspólnego rzekł Eugeniusz. Wiem, wiem przerwał Vautrin. Jeszcze tkwisz w swoich dzieciństwach! Robiszceremonie sam ze sobą.W dwa dni pózniej Poiret i panna Michonneau siedzieli na ławce w słońcu w ustronnej aleiBotanicznego Ogrodu i rozmawiali z człowiekiem, który słuchaczowi medycyny słuszniewydawał się podejrzany. Droga pani mówił pan Gondureau nie rozumiem, skąd biorą się pani skrupuły.Jegoekscelencja pan minister policji. A! Jego ekscelencja pan minister!. powtórzył Poiret. Tak, jego ekscelencja interesuje się tą sprawą rzekł Gondureau.Komu nie wyda się dziwne, że Poiret, były urzędnik, wcielenie cnót mieszczańskich,mimo iż wyzuty z mózgu, słuchał dalej rzekomego rentiera z ulicy Buffon, z chwilą gdy tenwymówił słowo policja , odsłaniając w ten sposób fizjonomię szpicla pod maską uczciwegoczłowieka? Nic prostszego wszakże.Aby lepiej zrozumieć specjalny gatunek, do jakiego,wśród wielkiej rodziny głupców, należał Poiret, wystarczy spostrzeżenie dokonane przez50Piotr i Jaffier bohaterowie dramatu Otwaya Wenecja ocalona ; po zdekonspirowaniu ich spisku, Jaffierzabija uwięzionego Piotra, chcąc oszczędzić mu tortur, sam zaś popełnia samobójstwo.77wielu obserwatorów, ale dotąd nie utrwalone drukiem.Istnieje naród pióronośny , wciśniętyw budżecie między pierwszym stopniem szerokości, który obejmuje płace tysiąca dwustufranków rodzaj Grenlandii biurokratycznej a trzecim stopniem, gdzie zaczynają się płacenieco cieplejsze, od trzech do sześciu tysięcy, strefa umiarkowana, gdzie kiełkuje, ba, kwitnienawet, mimo trudności hodowli, gratyfikacja.Znamiennym rysem, który lepiej ujawniacherlawą płaskość tego mizernego plemienia, jest rodzaj mimowolnego, machinalnego,instynktownego szacunku dla owego Wielkiego Lamy we wszelkim misterium, znanegourzędnikom z nieczytelnego podpisu pod mianem Jego Ekscelencji Pana Ministra, czterechsłów równoznacznych z il Bondo Cani w Kalifie bagdadzkim 51.Słowo to w oczach tegopłaszczącego się ludu przedstawia potęgę świata, bez odwołania.Jak papież dla chrześcijan,Ekscelencja jest nieomylna w oczach urzędnika; blask, jaki rzuca, udziela się Jej aktom,słowom, tym, które wygłasza się w Jej imieniu, pokrywa wszystko swoim haftem i uprawniaczynności, które nakazuje; miano Ekscelencji, które stwierdza czystość intencyj i świętośćzamiarów, służy za paszport najwątpliwszym uczynkom.To, czego ci biedni ludzie nieuczyniliby w swoim interesie, pełnią skwapliwie z chwilą, gdy słowo Jego Ekscelencjapogłaszcze ich uszy.Biurokracja ma swoje bierne posłuszeństwo jak armia swoje: system,który dławi sumienie, unicestwia człowieka i w końcu czyni zeń śrubkę lub mutrę w machinieadministracyjnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]