[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mając do dyspozycji w pewne fakty sprawie mojego wyjazdu do Paryża.Bóg jedyny wie, jak długo stała w drzwiach.Obserwowała mnie i widziała, że ,trzymam te listy.Na pewno wszystko zauważyła, łącznie z tym, że utykam, i zadzwoniła do MacDonalda.Powtórzyła o czym rozmawiałem.Od razu domyśliła się że to ja bez względu na to, czy utykałem, czy nie.Cholera, to wszystko moja wina - powtórzyłem.- Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby ją podejrzewać Uważam, że powinniśmy z nią porozmawiać.Oczywiście, jeśli jeszcze zastaniemy ją.Musiała podsłuchiwać, kiedy dzwoniłem do Generała nieodpowiednią ilość czasu, nawet Cavell może dojść do jakiegoś wniosku.Przeszliśmy do sypialni, lecz nie było tam śladów pakowania się czy pośpiesznej ucieczki.To dziwne Ludzie udający się w podróż, z której nie zamierzają wrócić, zwykle biorą ze sobą choć.trochę rzeczy bez względu na to, jak bardzo się spieszą Sprawdzenie łazienki dało równie intrygujące wyniki.Brzytwa, pędzel, krem do golenia, szczoteczka do zębów - niczego nie zabrano.Pomyślałem bez związku, że dawny dowódca MacDonalda nie będzie zbyt zachwycony, kiedy przyjedzie, a tu nie ma kogo identyfikować.Kuchnia jeszcze bardziej nas zaskoczyła.Wiedziałem, że pani Turpin zwykle wychodzi o pół do siódmej, kiedy Mac- bumy Donald wraca do domu.Zostawia mu przygotowany posiłek, a on sam się obsługuje i zostawia brudne naczynia, które ona zmywa następnego dnia rano.Lecz w kuchni nie było nawet śladu gotowania - ani rusztu w piekarniku, ani garnków z jeszcze ciepłym jedzeniem, elektryczna kuchenka zaś tak zimna, że z pewnością nikt jej nie używał od wielu godzin.- Ostatni z funkcjonariuszy, którzy robili tutaj rewizję, wyszedł najpóźniej o pół do czwartej powiedziałem.– Nie widzę żadnego powodu dla którego pani Turpin nie miałaby ugotować kolacji dla MacDonalda.a MacDonald wygląda mi na faceta, który by się wściekał, nie znajdując gotowego żarcia.A ona niczego nie przygotowała.Dlaczego? -Bo wiedziała, że nie będzie potrzebne- Musiała coś usłyszeć albo zobaczyć i zorientowała się, że nasz zacny doktorek nie zabawi tu zbyt długo, kiedy mu o tym powie.To znaczy, że była z nim w zmowie albo przynajmniej wiedziała o działalności MacDonalda.- To moja wina - przyznałem ze złością.- Przeklęta baba.Hardanger ruszył do telefonu a Generał udał się ze mną do gabinetu MacDonalda.Podszedłem do dużego biurka, w którym znaleziono korespondencję i fotografie MacDonalda.Było zamknięte na klucz.- Zaraz wrócę, panie generale - powiedziałem i wyszedłem na dwór.W garażu nie znalazłem nic odpowiedniego.Za garażem stała duża szopa z narzędziami.Włączyłem latarkę i rozejrzałem się.Narzędzia ogrodnicze, kupka szarych cegieł z żużlobetonu, sterta pustych worków po cemencie stół warsztatowy i rower.Nie znalazłem młotka ciesielskiego, którego szukałem, ale natknąłem się na spory toporek, niemal jak on przydatny.Wróciłem z nim do gabinetu i akurat zbliżałem się do biurka, kiedy wszedł Hardanger.Chcesz je rozwalić? - spytał.się Hardanger.A może MacDonald mi zabroni? ponuro odezwałem się.Zamachnąłem się dwa razy i szuflada poszła w drzazgi.i Albumy i korespondencja doktora ze Światową Organizacją zdrowia wciąż tam były.Otworzyłem album, w którym brakowało fotografii, i pokazałem Generałowi - Naszemu przyjacielowi chyba musiało bardzo zależeć, żeby tego zdjęcia tu nie było - rzekłem.- Coś mi się wydaje, że, ono jest ogromnie ważne.Proszę spojrzeć na ten zatarty podpis, około sześciu liter, zapewne jakieś miasto, którego nazwa zaczyna się na To.Nie mogę tego rozgryźć.Chłopcy z laboratorium łatwo by sobie z tym poradzili, gdyby to był inny papier albo dwa rodzaje tuszu.Ale tu jest wyłącznie biały tusz i papier jak bibuła.Nic z tego nie wyjdzie.- Nie ma szans - potwierdził Hardanger i spojrzał na mnie uważnie.- A dlaczego to zdjęcie jest takie ważne?- Gdybym to wiedział, nie zawracałbym sobie głowy tym podpisem.Zastałeś szanowną panią Turpin w domu?- Nikt tam nie odpowiada.Później zadzwoniłem do miejscowego komisariatu i dowiedziałem się, że jest wdową i mieszka sama.Wysłano policjanta, żeby sprawdził, co się z nią dzieje, ale pewnie niczego nie ustali.Kazałem przekazać wszystkim radiowozom, żeby jej szukały.- Doskonale zrobiłeś - powiedziałem kwaśno.Szybko przerzuciłem korespondencję MacDonalda, wybierając odpowiedzi jego europejskich kolegów z WHO.Wie-działem, czego szukam, więc zaledwie po dwóch minutach miałem sześć listów od niejakiego doktora Johna Weissmanna z Wiednia.Padałem je nad biurkiem Generałowi i Hardangerowi.- Proszę.Oto dowód rzeczowy numer jeden dla Old Bailey, kiedy MacDonald będzie szedł na szubienicę.Generał z postarzałą i zmęczoną twarzą popatrzył na mnie bez wyrazu.- O czym ty mówisz, Cavell? - bezceremonialnié spytał Hardanger.Zawahałem się i spojrzałem na Generała.- Nie martw się, chłopcze - powiedział cicho.– Hardanger to zrozumie.I wreszcie z tym skończymy.- Co mam zrozumieć? Najwyższy czas, żebym wszystko zrozumiał.Od początku wiedziałem, że w tej przeklętej sprawie jest coś dziwnego.Przede wszystkim zbyt skwapliwie zgodziłeś się wziąć w tym udział.- Przykro mi - odparłem.- Nie mogło być inaczej.Wiesz, od czasu wojny kilkakrotnie zmieniałem pracę.wojsko, policja, Wydział Specjalny, narkotyki, ponownie Wydział specjalny, szef bezpieczeństwa w Mordon, a potem prywatny detektyw.Ale w rzeczywistości to wszystko lipa.Od szesnastu lat pracuję bez przerwy z Generałem.Za każdym razem, kiedy wylewano mnie z pracy.cóż, aranżował to generał.Nie jestem zbyt zaskoczony - powiedział Hardanger ospale, a ja ucieszyłem się widząc ,że jest bardziej zaintrygowany niż wściekły.- Trochę się domyślałem.- Dlatego pan jest komisarzem - mruknął Generał.- W każdym razie mniej więcej przed rokiem mój poprzednik w Mordon, Easton Derry, zaczął coś podejrzewać.Nie powiem ci, kiedy i jak, ale doszedł do wniosku, że z Mordon potajemnie wynoszono pewne odmiany wirusów i bakterii trzymanych tam w największym sekrecie.Jego domysły zmieniły się w pewność, kiedy doktor Baxter dyskretnie mu napomknął ,że jest przekonany o znikaniu zarazków.- Doktor Baxter!? - wykrzyknął z lekka zaskoczony Hardanger.- Tak, Baxter.Z tego powodu też mi przykro.ale przecież mówiłem ci na tyle wyraźnie, na ile mogłem, że zajmowanie się nim to tylko strata czasu.Baxter powiedział Derremu, że zarazki, które znikały z laboratorium A, nie należały do ściśle tajnych odmian, niemniej były ważne.I właściwie nawet bardzo ważne.Anglia należy do największych producentów broni biologicznej na świecie, broni przeciwko ludziom ,zwierzętom i roślinom.Nigdy tego nie usłyszysz, kiedy w parlamencie uchwala się budżet dla ośrodka Mordon, ale zatrudnieni tam naukowcy albo sami wyhodowali albo wyselekcjonowali najbardziej śmiercionośne odmiany zarazków, które wywołują dżumę, tyfus, ospę, chorobę zajęczą i brucelozę u człowieka oraz salmonelozę, prawdziwy i rzekomy pomór drobiu, zarazę bydlęcą, pryszczycę, nosaciznę i wąglika u zwierząt.Opracowali też różne biologiczne sposoby wywoływania raka i rdzy zbożowej u roślin oraz niszczenia ich za pomocą popilii, omacnicy prosowianki, muszki owocowej, ryjko a i Bóg wie czego jeszcze.Wszystko to świetnie się nadaje do prowadzenia zarówno wojny ograniczonej, jak i totalnej.- A co to ma wspólnego z doktorem MacDonaldem?- spytał Hardanger.- Już do tego przechodzę.Ponad dwa lata temu nasi agenci w Polsce zaczęli się interesować nowo budowanym Muzeum Łowiectwa na peryferiach Warszawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]