[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To byÅ‚a walka o życie.- Wieczorem - powiedziaÅ‚a mu Mary Regan - otrzymaÂmy któryÅ› z tych dwóch narkotyków; Impy bÄ™dzie tu okoÅ‚o siódmej czasu Fineburg Crescent.Do tej pory musimy siÄ™ zdecydować.- MyÅ›lÄ™, że możemy już gÅ‚osować - rzekÅ‚ Norm Schein.-WidzÄ™, że pan Mayerson, mimo iż dopiero co przybyÅ‚, jest przygotowany.Mam racjÄ™, panie Mayerson?- Tak - odparÅ‚ Barney.PÅ‚ug piaskowy zakoÅ„czyÅ‚ wyÅ‚adunek jego rzeczy; leżaÅ‚y bezÅ‚adnie na piasku, który już zaczÄ…Å‚ je zasypywać; jeÅ›li nie zostanÄ… szybko zniesione na dół, zniknÄ… niebawem pod warstwÄ… pyÅ‚u.Do diabÅ‚a, pomyÅ›laÅ‚, może i dobrze by byÅ‚o.WiÄ™zy z przeszÅ‚oÅ›ciÄ….Inni mieszkaÅ„cy baraku przyszli mu z pomocÄ…, przekazuÂjÄ…c sobie walizki z rÄ™ki do rÄ™ki i kÅ‚adÄ…c na pas transmisyjny przenoszÄ…cy bagaż pod powierzchniÄ™.Nawet jeÅ›li Barney nie byÅ‚ zainteresowany zachowaniem swoich rzeczy, oni byli; przewyższali go doÅ›wiadczeniem.- Musi pan siÄ™ nauczyć żyć tu z dnia na dzieÅ„ - powiedziaÅ‚ doÅ„ współczujÄ…co Sam Regan.- Niech pan nigdy niczego nie planuje.Co najwyżej do pory obiadowej lub do wieczora; maÅ‚e okresy czasu, maÅ‚e obowiÄ…zki i przyjemnoÅ›ci.Ucieczka od rzeczywistoÅ›ci.OdrzucajÄ…c papierosa Barney siÄ™gnÄ…Å‚ po najcięższÄ… ze swoich walizek.- DziÄ™ki.To byÅ‚a cenna rada.- Przepraszam - rzekÅ‚ z uprzejmÄ… godnoÅ›ciÄ… Sam Regan i podniósÅ‚ niedopaÅ‚ek, by wypalić go do koÅ„ca.ZasiadÅ‚szy w sali na tyle dużej, aby ich wszystkich pomieÅ›cić, wszyscy mieszkaÅ„cy baraku, z Barneyem Mayersonem wÅ‚Ä…cznie, szykowali siÄ™ do gÅ‚osowania.WedÅ‚ug czasu Fineburg Crescent byÅ‚a szósta.Wspólny - zgodnie ze zwyczajem - wieczorny posiÅ‚ek wÅ‚aÅ›nie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚; maszyna myÅ‚a i suszyÅ‚a naczynia.Barneyowi wydawaÅ‚o siÄ™, że nikt już nie ma nic do roboty; ciążyÅ‚o im brzemiÄ™ wolneÂgo czasu.Przeliczywszy gÅ‚osy Norm Schein oznajmiÅ‚:- Cztery za Chew-Z, trzy za Can-D.Taka wiÄ™c jest decyzja.Dobrze, kto weźmie na siebie przekazanie zÅ‚ych wiadomoÅ›ci Impy White? - rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.- Ona nie bÄ™dzie zadowolona; musimy być na to przygotowani.- Ja jej powiem - rzekÅ‚ Barney.Trzy pary zamieszkujÄ…ce barak spojrzaÅ‚y na niego ze zdumieniem.- Przecież nawet jej nie znasz - zaprotestowaÅ‚a FraÅ„ Schein.- Powiem, że to moja wina - rzekÅ‚ Barney - że to ja przeważyÅ‚em szalÄ™ na korzyść Chew-Z.WiedziaÅ‚, że mu pozwolÄ…; zadanie byÅ‚o niewdziÄ™czne.Pół godziny później czekaÅ‚ w mroku u wylotu wejÅ›cia do baraku, palÄ…c papierosa i wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w obce odgÅ‚osy marsjaÅ„skiej nocy.W oddali po niebie przemknÄ…Å‚ jakiÅ› Å›wiecÄ…cy obiekt, na moment zasÅ‚aniajÄ…c gwiazdy.W chwilÄ™ później usÅ‚yszaÅ‚ silniki hamujÄ…ce.Wkrótce, pomyÅ›laÅ‚; czekaÅ‚ z rÄ™kami zaÅ‚oÂżonymi na piersiach, mniej wiÄ™cej rozluźniony, powtarzajÄ…c w myÅ›lach to, co zamierzaÅ‚ powiedzieć.W koÅ„cu pojawiÅ‚a siÄ™ przed nim przysadzista kobieta ubrana w ciężki kombinezon.- Schein? Morris? A wiÄ™c Regan? - WytężaÅ‚a wzrok, używajÄ…c reflektora na podczerwieÅ„.- Nie znam ciÄ™!ZatrzymaÅ‚a siÄ™ w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci.- Mam pistolet laserowy - ostrzegÅ‚a, celujÄ…c w Barneya.- Mów, o co chodzi.- Odejdźmy dalej, tak żeby nie sÅ‚yszano nas w baraÂku - rzekÅ‚ Barney.Impatience White poszÅ‚a za nim zachowujÄ…c ostrożność i groźnie mierzÄ…c w niego z pistoletu.Wzięła od niego kartÄ™ identyfikacyjnÄ… i przeczytaÅ‚a jÄ… przy Å›wietle reflektora.- PracowaÅ‚eÅ› u Bulero - powiedziaÅ‚a, przyjrzawszy mu siÄ™ uważnie.- No wiÄ™c?- No wiÄ™c - powiedziaÅ‚ - mieszkaÅ„cy Chicken Pox Prospect przechodzÄ… na Chew-Z.- Dlaczego?- Po prostu przyjmij to do wiadomoÅ›ci i nie naciskaj dalej.Możesz to sprawdzić z Leo w P.P.Layouts albo przez Connera Freemana na Wenus.- ZrobiÄ™ to - powiedziaÅ‚a Impatience.- Chew-Z to Å›miecie; jest uzależniajÄ…cy, toksyczny, a co najgorsze, wywoÂÅ‚uje fatalne, eskapistyczne sny, nie o Ziemi, ale o.- ZrobiÅ‚a gest uzbrojonÄ… w pistolet rÄ™kÄ….- Groteskowe, wymyÅ›lne koszmary infantylnego, caÅ‚kowicie rozkojarzonego typu.WyjaÅ›nij mi powody tej decyzji.Nic nie powiedziaÅ‚, wzruszyÅ‚ tylko ramionami.Jednak zainteresowaÅ‚o go jej oddanie dla Can-D; ubawiÅ‚o go to.PomyÅ›laÅ‚, że jej fanatyzm jest kraÅ„cowo przeciwnej natury niż ten, który reprezentowaÅ‚a owa misjonarka na pokÅ‚adzie transportowca Ziemia-Mars.Widocznie charakter przekoÂnaÅ„ nie ma wpÅ‚ywu na ich gÅ‚Ä™biÄ™; nigdy sobie tego nie uÅ›wiadamiaÅ‚.- Zobaczymy siÄ™ jutro o tej samej porze - zdecydowaÅ‚a Impy White.- JeÅ›li mówisz prawdÄ™, to w porzÄ…dku.Ale jeÅ›li nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]