[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Im bardziej zbliżali się do jeźdźców, tym ich szeregi stawały się mniej zorganizowane.Gdy obie grupy spotkały się, psowate opanował totalny chaos.Każdy człowiek, a raczej człowiek-pies atakował na własną rękę.Ulisses zatrzymał kawalerię, działowi zsiedli z koni, a łucznicy oddali salwę.Potem nastąpiło jeszcze sześć serii; każda pod komendą sierżantów, którzy obserwowali sygnały Ulissesa.Wspaniale się spisali.Ćwiczenia opłaciły się, dwie setki Kurieiaumów padły od strzał.Kiedy załamała się ich szarża i zaczęli uciekać, eksplodowały wśród nich rakiety.Chociaż głowice niosły odłamki skalne, głównym efektem była panika, porzucali broń i uciekali.Kawaleria zbliżyła się powoli i stanęła, a inni zbierali strzały oraz odcinali uszy zabitym i rannym na trofea.Dwie godziny później ludzie-psy, zaatakowali ponownie.Tym razem znowu zostali wycięci w pień.Był to wielki dzień dla kotów, które zwykle przegrywały w spotkaniach z psowatymi, i to na swoich terenach.Chcieli zemsty, pragnęli spalić wioski, zmasakrować kobiety i dzieci, ale Ulisses tego zabronił.Po dwóch dniach czarny masyw z przodu zrobił się ciemnozielony.Później ujrzeli go w wielu barwach i odcieniach.Wśród zieleni pojawiły się szare smugi, pogrubiały do przeogromnych pni konarów i korzeni.Wurutana to drzewo; najpotężniejsze jakie kiedykolwiek istniało.Ulisses przypomniał sobie o Igdrasil, drzewie wszechświata ze skandynawskich mitów.To tutaj mogłoby się z nim równać.Jeśli wierzyć opisom Ghlikha i Ghuakh, jest to drzewo świata.Podobne do figowego, w wielu miejscach wysokie na dziesięć tysięcy stóp, a rozciąga się na tysiące mil kwadratowych.Gałęzie rosną poziomo, aż w końcu opadają i zagłębiają się w ziemi, by wyrosły z nich nowe pnie i gałęzie.Ta masa stanowi jedną całość.Gdzieś, w tej ogromnej ośmiornicy, nadal żyje pierwszy pień.Zbliżywszy się do gałęzi, do miejsca w którym zatapiała się w glebie, zamarli w przestrachu.Potem objechali dookoła szarą kolumnę, o porowatej korze i ocenili średnicę na pięćset jardów.Kora była mocno popękana i zorana, wyglądała jak skorodowane zbocze.Wszyscy milczeli.Wurutana był wszechogarniający jak morze, trzęsienia ziemi, powódź, huragan, cyklon lub spadający wielki meteoryt.- Patrz! Na Drzewie rosną inne drzewa! - krzyknęła Awina.W licznych, głębokich rysach zbierał się piach, a wiatr lub ptaki przynosiły nasiona.W szczelinach drzewa zapuszczały korzenie, niektóre z nich sięgały stu stóp.Ulisses zajrzał w mrok u podstawy Drzewa.Roślinność na górze była tak gęsta, iż do dna docierało bardzo niewiele słońca.Ghlikh powiedział, że łatwiej jest podróżować na górnych tarasach niż pod spodem.Z Drzewa ściekało tyle wody, że na ziemi zrobiły się rozległe mokradła.Były tam także ruchome piaski i trujące rośliny, które nie potrzebowały słońca, a jadowite węże też nie dbały o światło.W ciągu kilku dni karawana zniknęłaby wśród błota i trzęsawisk.Ulisses nie ufał nietoperzowi, ale temu mógł dać wiarę.Wilgotny, niezdrowy odór bił od korzeni.Czuć było rozkład i coś czyhającego pod wodą, co wessałoby każdego, kto trafiłby tam nierozważnie.Powiódł wzrokiem wzdłuż najbliższej gałęzi.Kilka mil dalej schodziła na dół pod kątem czterdziestu pięciu stopni z tego zielonego i wielokolorowego kłębowiska.- Podjedziemy do następnej - powiedział - i rozejrzymy się.Oczywiście będą musieli pozostawić konie.Szkoda, że to nie były udomowione kozy.Widział te zwierzęta, jak przeskakiwały z bruzdy w korze na następną.Miały pomarańczową sierść, podwójnie skręcone rogi i małą, czarną bródkę.Żyły tam także inne zwierzęta.Czarne małpy, o żółtych twarzach, z ogonem zwiniętym w pierścionek.Pawianowata małpa z zielonymi pośladkami i szkarłatnym futrem.Mała sarenka z guzowatymi rogami.Zwierzę w typie ostronosa.Coś chrząkającego podobnie do świni.I ptaki, ptaki, ptaki!Przejechali pół mili, zanim dotarli do następnej gałęzi, czy też korzenia, zagłębiającej się w ziemi.Po niej kanałem, głębokim rowem, spływała do zatoczki woda.Jak mówił Ghlikh na wierzchniej stronie gałęzi zawsze było wiele źródeł, potoków, a nawet małych rzek.Teraz Ulisses uwierzył własnym oczom.Jakąż potężną pompą było to Drzewo! Musiało sięgać korzeniami głęboko w ziemię, przenikało kamienie i wysysało wodę ze skał, otwierało podziemne zbiorniki.Mogło nawet wyssać ocean i zamienić morską wodę w słodką, eliminując sól.Potem wypompowywało ją w różnych miejscach, aż popłynęły źródła, potoki i rzeczki.- To jest dobre miejsce - powiedział i rozkazał - rozkulbaczyć konie i puścić je wolno.- Tyle dobrego mięsa - zawołała Awina.- Wiem, ale nie chcę ich zabijać.Służyły nam.Mają prawo żyć.- Zostaną pożarte, zanim minie tydzień - poburkiwała Awina, ale wykonała rozkaz.Podczas rozładunku Ulisses obserwował ludzi-nietoperzy.Siedzieli obok siebie, w cieniu wystającej kory i rozmawiali po cichu.Pozwolono im iść aż dotąd, gdyż byli użyteczni jako zwiadowcy i mówili tak dużo, że dostarczali informacji nawet wtedy, gdy próbowali je ukryć.Ostrzegli wyprawę przed ludźmi-psami; poza tym dali Ulissesowi tyle danych, że mógł ułożyć sobie z nich fragmentaryczne obrazy z miejsc, które są przed nim.Prawdopodobnie mieli też rozkaz szpiegować najeźdźców i zdradzą wyprawę w najdogodniejszym momencie; a przynajmniej Ulisses musiał mieć na względzie taką możliwość.Przez kilka minut kroczył tam i z powrotem, aż zdecydował, że pozwoli im towarzyszyć jeszcze przez kilka dni.Drzewo było środowiskiem, którego nikt z nich nie znał, z wyjątkiem dwójki ludzi-nietoperzy.Wyprawa potrzebowała jak najwięcej wskazówek.Chociaż Drzewo nie posiadało wiele otwartej przestrzeni, było jednak jej dosyć, dla tych dwojga.Będą mogli latać naprzód na zwiady.Jedyny szkopuł w tym co się stanie, gdy polecą uprzedzić kogoś, że zbliża się Ulisses ze swoją wyprawą?Musi ryzykować.Wrócił do stosu zapasów i wybrał to, co mogłoby się im przydać.Wspinaczka po tym drzewie będzie w dużej mierze podobna do pokonywania gór; mogą zabrać tylko najniezbędniejsze rzeczy.Ciężkie działka i rakiety wydawały się teraz niezbyt użyteczne.Wahał się przez kilka minut, aż zdecydował się ich pozbyć.Zatrzymał jednak sporo bomb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]