[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złożyła prosząco dłonie. O co zamierza mnie pani poprosić, a nie chce poprosić męża? Chciałabym, żeby zebrał pan informacje o St.Johnie.Jeśli to,co twierdzi, jest prawdą, musimy zastanowić się nad ironią sytu-acji, gdy dwóch braci działa po przeciwnych stronach prawa.Hawthorne został zabity, a mój brat ranny podczas śledztwadotyczącego St.Johna.To nie może być zwykły zbieg okoliczności. Złapała go za rękę. I lord Eldridge nie może się o niczymdowiedzieć. Dlaczego? Bo z pewnością powiedziałby Westfieldowi.Nie jestem pewna,jak mój mąż zareaguje na tę wiadomość.Potrzebuję czasu, żebysobie to wszystko poukładać. Wygląda na to, że pani uwierzyła St.Johnowi.Zrezygnowana Elizabeth pokiwała głową. Nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć.Podobieństwo pom-iędzy St.Johnem i Hawthorne em jest uderzające, a cała sytuacjajest tak niewiarygodna, że nie może być nieprawdziwa. Obawiam się, że może pani wyświadczyć lordowi niedzwiedziąprzysługę. Proszę tylko o trochę czasu.Obiecuję, że powiem mu o wszys-tkim, czego pan się dowie.Avery westchnął głęboko. 237/314 W porządku.Przeprowadzę śledztwo i zachowam dyskrecję.Serce Elizabeth podskoczyło z wdzięczności. Dziękuję, panie Jamesie.Zawsze był pan dla mnie drogimprzyjacielem.Czerwieniąc się, Avery powiedział: Proszę mi jeszcze nie dziękować.Oboje możemy pożałowaćtego, co robimy.Przez następne kilka tygodni Elizabeth przyzwyczajała się domałżeńskiego życia z Marcusem.Rodzina Ashfordów została razemz nimi na życzenie Marcusa, który nie chciał, aby Elizabeth przeby-wała sama, a i ona zadowolona była z towarzystwa, gdy mąż zaj-mował się swoimi sprawami.Eldridge nalegał, by pokazywali się co jakiś czas na spotkaniachtowarzyskich, szczególnie tam, gdzie mogliby zobaczyć St.Johna.Pirat zdołał umknąć śledzącym go agentom i nie był widzianyw Londynie od spotkania z Elizabeth.Jego nagłe zniknięcie po-zostawało niewyjaśnioną tajemnicą.Marcus stale myślał o jej bezpieczeństwie.W domu i wokółdomu porozstawiani byli strażnicy ubrani w liberie Westfieldów,żeby nie wzbudzać podejrzeń rodziny.Niekończące się oczekiwaniesprawiało, że Marcus czuł się jak zamknięte w klatce zwierzę.Odich pierwszego wspólnego tańca wiedziała, że potrafił trzymać swepasje na wodzy.Teraz wszystkie przelewał na nią.Gdy był zły, wrzeszczał.Gdy był zadowolony, śmiał się w głos.Gdy był podniecony, kochał się z nią bez względu na porę dnia czymiejsce.Dwukrotnie wyszedł z popołudniowego posiedzenia parla-mentu, żeby zaciągnąć ją do łóżka.Nigdy dla nikogo nie czuła siętak ważna, tak niezbędna.Otwarcie zaborczy, nie wahał się zrugaćkażdego mężczyznę, który odnosił się do niej zbyt poufale.Elizabeth zdała sobie sprawę, że ślub nie ukoił jej zazdrości.Byłato okropna cecha w towarzystwie, gdzie flirt nie tylko był naporządku dziennym, ale wręcz go oczekiwano.Małżeństwo jedynie 238/314zwiększyło atrakcyjność Marcusa dla innych kobiet.Jego pulsującaenergia zmieniła się teraz w spokojny wdzięk mężczyzny, którydoświadczał miłości pełnej pasji kobiety.To sprawiło, że jego urokstał się nieodparty.Pewnego wieczora, podczas balu maskowego, zazdrość Elizabethsięgnęła zenitu.Gdy Marcus podszedł do stolika z napojami, za-uważyła, że wiele kobiet wybrało ten sam moment, żeby napełnićswoje szklaneczki.Odwracając głowę, zdegustowana Elizabethdojrzała idącą w jej stronę księżną Ravensend. Widzi pani, jak kobiety podążają za moim mężem?  zapytała,podnosząc się z ukłonu.Jej Wysokość wzruszyła ramionami. Bale maskowe pozwalają wyzbyć się resztek przyzwoitości,którymi kieruje się socjeta.Widziałaś to poruszające się drzewkopalmowe w prawym rogu? Lady Grenville i lord Sackton opuściliswoich współmałżonków na rzecz małego seansu ekshibicjonizmu.A Claire Milton wróciła z ogrodu z gałązkami we włosach.Nie pow-innaś być zdziwiona, że węszą wokół Westfielda jak skundlonesuki. Nie jestem zdziwiona  odrzekła Elizabeth. Ale nie zam-ierzam tego tolerować.Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość.Szybkim krokiem przeszła do drugiego pokoju, żeby odszukaćmęża.Znalazła go przy stoliku z napojami, ze szklaneczkami w oburękach, otoczonego wianuszkiem kobiet.Gdy ją zobaczył, niewin-nie wzruszył ramionami i uśmiechnął się szarmancko.Przeciskającsię przez tłum, Elizabeth podeszła i wzięła jedną ze szklanek, poczym wsunęła rękę pod ramię Marcusa.Wyprostowana,wyprowadziła męża do sali balowej.Gdy księżna dostrzegła wyraz jej twarzy, odeszła z uśmiechem.Marcus zaśmiał się. Dziękuję, lady Westfield.O ile dobrze pamiętam, pierwszy razw życiu ktoś mnie uratował. 239/314 Nigdy tego nie chciałeś  odrzekła, wściekła, że z taką nonsza-lancją odnosi się do jej zdenerwowania.Podniósł dłoń, żeby dotknąć jej wypomadowanego pukla. Jesteś zazdrosna!  powiedział triumfalnie.Odwróciła się, zastanawiając się, ile obecnych na balu kobiet znago tak dobrze jak ona.Marcus obszedł ją, aż stanęli twarzą w twarz. Co się stało, kochanie? Nie twoja sprawa.Nie bacząc na widownię, Marcus przeciągnął ubranym w rękaw-iczkę kciukiem po jej dolnej wardze. Powiedz mi, o co chodzi, bo inaczej nie będę mógł tegonaprawić. Nienawidzę każdej kobiety, z którą wcześniej byłeś. Oblewa-jąc się rumieńcem, opuściła głowę i czekała na wybuch śmiechuMarcusa.Zamiast tego doszedł do niej jego głęboki, aksamitny, ciepłygłos: Pamiętasz, kiedy powiedziałem, że seks i intymność nie zawszemuszą iść w parze?  Pochylił głowę, musnął ustami jej uchoi wyszeptał:  Jesteś jedyną kobietą, z którą łączyła mnieintymność.Po jej policzku spłynęła łza, którą Marcus wytarł. Chciałbym zabrać cię do domu  mruknął, a jego szmarag-dowe oczy błyszczały. I dzielić z tobą intymność.Wyszła z nim, pragnąc go mieć tylko dla siebie.Tej nocy kochałsię z nią z taką czułością, wielbiąc ją swoim ciałem, dając jej wszys-tko, o co poprosiła.Jego delikatna namiętność wzruszyła Elizabethdo łez, a potem trzymał ją w ramionach, jakby była najcenniejsząrzeczą na świecie.Każdego dnia był jej bliższy.Stał się jej niezbędny nie tylko zawzględu na zmysłowe pragnienia, ale o wiele więcej.Aączyła ichnamiętność, na której zaspokojenie potrzeba całego życia. 240/314Mogła tylko się modlić, żeby los dał jej taką szansę. Rozdział 19 Nie powinnaś przyjeżdżać do mojego domu.Christopher St.John wsiadł do powozu Westfieldów.Jego ciałozdawało się wypełniać wnętrze pojazdu, Elizabeth zaś wcisnęła sięw kąt siedzenia.Wyjrzała przez okno i zdziwiła się, jak eleganckabyła jego niewielka rezydencja.Wyraznie wyróżniała się w tejniemodnej części miasta.Tylko dwóch stojących przy drzwiachstrażników zdradzało szczególny charakter tego domu.Usiadł naprzeciwko Elizabeth. To nie jest odpowiednie miejsce dla damy, a ten ostentacyjnyzaprzęg przyciąga podejrzane spojrzenia. Pan wie, że nie mam wyboru.Jak tylko dowiedziałam się,gdzie pan przebywa, musiałam przyjść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl