[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I z czego tak się cieszysz?! Wciąż siedzimy po uszy w problemach! Ale to moje problemy.Może mi ktoś powiedzieć, dlaczego te światełka tak mru-gają? Czerwone nie są, więc to nie alarm. To inne jednostki odezwała się Kapitan. Próbują nawiązać z nami łącznośći dowiedzieć się, co się dzieje.104 Powiedz im, żeby się trzymali.I że wracamy, a raczej wracają do domu.Obie spojrzały na niego w osłupieniu. Co za dramatyzm! pierwsza ocknęła się, naturalnie, Kirsty. Robi wrażenie.I strasznie. Zamknij się. Co? Zamknij się polecił powtórnie Johnny, nie podnosząc głosu i nie odwracającoczu od ekranu. Nikt mi nigdy nie kazał się zamknąć! Zawsze kiedyś jest pierwszy raz odpalił. To się nazywa debiut, wiesz? To,że pasuje ci mentalność młotka, nie znaczy, że musisz wszystkich wokół traktować jakgwozdzie.No, to zaczynamy powtórkę z rozrywki.Wobbler przyjrzał się bacznie a podejrzliwie wyjętemu z napędu dyskowi.Wyglądałnormalnie.Potem sprawdził, czy do jego komputera nie prowadzą przypadkiem jakieś dodat-kowe kable.Nie prowadziły.To ci ścichapęk! Johnny, ma się rozumieć.Zawsze twierdził, że się nie zna na kom-puterach, że tylko wie, jak co włączyć i pograć w to, co wszyscy wiedzą, a tu taki numer.Nie ma cudów pogmerał w grze i oddał mu zmienioną wersję, a potem udawał dur-nia.Ciekawe, jak on to zrobił.Wobbler załadował ponownie grę, przeczekał napisy, instrukcje i spojrzał na ekran.Gwiazdy.Typowe, jak w każdej grze.Lepsze zrobił w Podróży na Alfę Centauri, ale nie o to cho-dziło.%7ładnych okrętów.Ostrożnie ruszył joystickiem, obserwując ekran, gdy myśliwiec zataczał krąg wokółwłasnej osi.I odruchowo puścił joystick.Za nim był żółty okręt.Tuż za nim!I to nie jeden!Prawdę mówiąc, były ich setki i leciały prosto na niego.Znowu!Gdy się pozbierał z podłogi i wbił na miejsce nerwową nogę od fotela, ekran był cał-kowicie czarny.Nie było żadnych gwiazd, błyskał tylko kursor.Wobbler wytrzeszczył na niego oczy.105I za wszelką cenę próbował myśleć logicznie.Brak logicznego wytłumaczenia tego,co widział, byłby bowiem równie tragiczny jak złapanie lutownicy z niewłaściwej stro-ny.Musiał być logiczny powód.I pewnego dnia go znajdzie. Lecą za nami!Podłoga wibrowała.Z jakiegoś przegrzanego urządzenia unosiła się smużka dymu.To, co nie było przymocowane, dygotało w różnych tonacjach.Ale silniki ryczały peł-ną mocą. To truchło za chwilę się rozleci stwierdziła zrezygnowana Kirsty. Ale chyba zostawiliśmy ich w tyle pocieszył się Johnny. Chyba? Chyba. Macie może jakieś coś strzelające do tyłu? Kirsty najwyrazniej postanowiła za-jąć się czymś pożytecznym. Jakieś działa rufowe albo coś w tym guście? Mamy odparła zapytana i uprzedzając następne pytanie, dodała: I można jeobsługiwać stąd.Drugie stanowisko od lewej.Ale nie możemy strzelać: poddaliśmy się,chyba nie zapomniałaś? Ja się nikomu nie poddawałam! Aha, to z czerwonym przyciskiem.wygląda pra-wie jak normalny joystick. A jak ma wyglądać? zdziwił się Johnny. Przecież ciągle jesteśmy w przestrze-ni gry.Urządzenia tutaj muszą przypominać te, które znamy, bo sami je wymyślamy.Przerzucił obraz na ekranie tak, że pokazywał nie to, co przed nimi, ale to, co za nimi,czyli rój zielonych punktów. Lecą idealnie za nami! ucieszyła się Kirsty. Ofiary! To będzie łatwizna! Prawda? mruknął Johnny.Coś w jego głosie spowodowało, że uniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona. O co ci chodzi? To tylko kropki w kółku.Aatwo w nie trafić i zarobić punkty.No, dalej, na co cze-kasz? Przecież sam powiedziałeś, że jesteśmy w przestrzeni gry.A więc to gra.O co cichodzi? To tylko elektroniczne impulsy na ekranie. Zlicznie.Zupełnie jak w życiu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]