[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jak mu tam? Jubilerem.Największym znawcą kamieni szlachetnych. Diamentowy król.Takgo nazywają w Londynie.46 Sara zmarszczyła ładny, mały nos. A co z naszą podróżą poślubną? Obiecałeś.niespodziankę?Poczuła jego dłonie na swoim ciele. Będzie, Saro, ale teraz.Bankiet w Garden Palace zgromadził całą finansową elitę Londynu.Damy puszyłysię sukniami odkrywającymi ramiona i dekolty po to, by tym lepiej ukazać diamentowekolie i brylantowe butony.Cała śmietanka stolicy Wielkiej Brytanii zebrała się z okazjiwystawienia na aukcji kolekcji szmaragdów i rubinów hrabiny Postnikoff, starej rosyj-skiej arystokratki, kuzynki cara, mieszkającej od dziesiątków lat przy Grover Street. Zmarła zostawiła swój cały majątek Cullinghamowi.To jej ostatni totumfacki mówił sir Retkins do lady Fowcett. �w słynny błękitny diament też?Sir Leonard przymknął obrzmiałe powieki.Wypił trochę zbyt dużo porto.Takżeonegdaj. Nie.Myśli pani o  Pawim oku , zwanym też po hebrajsku  Aniołem śmierci ? Tenkamień zniknął z sejfu hrabiny tej nocy, kiedy umarła.Nie wiem, gdzie jest.Ani kto goma.Kłamał bez zmrużenia oka.Doskonale wiedział, gdzie jest olbrzymi diament o nie-bezpiecznym blasku.Lady Fowcett także wiedziała, że stary oszust łże. Ciekawe.kto go kupi. wymruczała, unosząc do ust wysmukły kieliszek.Sir Leonard Retkins rozejrzał się po sali tonącej w blasku kryształowych żyrando-li.Tłum gęstniał, nie na tyle wszakże, by sir Leonard nie mógł wyłowić kątem oka parystojącej na uboczu.Tuż przy kolumnie z kararyjskiego marmuru. Cóż.nie wiem, szanowna pani.Ten kamień znika i pojawia się niczym Feniksz popiołów.Jest obiektem pożądania każdego, czyje oko na nim spocznie.Lady Fowcett zacisnęła wargi.Tworzyły wąską, brzydką linię. Pańskiego pożądania także?Nie odpowiedział.Nie musiał.Z ukłonem wycofał się do innych gości. Francis  szepnął, przechodząc obok eleganckiej kobiety w fiołkowej sukni przedstaw mnie tej amerykańskiej parze.Byłaś u Burrowsa?Skinęła głową. Tak.Wszystko w porządku.Nie wiem tylko. I nie musisz!  odburknął niegrzecznie. Zrób, o co cię proszę.Na twarzy Francis Baker wykwitł niebiański uśmiech.Sunęła z kieliszkiem szampanaw upierścienionej dłoni, aż dotarła do kolumny. Och, panie York! Mam prawdziwy zaszczyt przedstawić panu sir LeonardaRetkinsa.47 Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie.Sara z zachwytem przyglądała się wielkiemu zie-lonemu szmaragdowi wpiętemu od niechcenia w fular zawiązany z fantazją pod brodą Króla diamentów. Moja żona, Sara Priscilla.Cóż za szczęście móc spotkać pana w Londynie.Od owego czwartku, kiedy to �omas York poznał  Króla diamentów , minął ty-dzień.W tak krótkim czasie amerykański milioner nie zwykł był przelewać większychsum ze swego konta w nowojorskim Chase Manhattan Bank.Jednak pewien mglistywieczór, a raczej noc, bo minęła północ, gdy przybył do niewielkiego antykwariatu przyDrucker Street, zmieniły jego cały ugruntowany obyczaj. Oto on  powiedział niedbale ubrany starzec, otwierając pudło wyłożone czar-nym aksamitem.�omas York zacisnął szczęki, pozostając w bezruchu.To, co ujrzał, wprawiło gow osłupienie.Obecny przy tym Leonard Retkins dyskretnie odwrócił wzrok.Tak na-prawdę bał się spojrzeć na klejnot śmierci, który, jeśli wierzyć opowieściom, był sprawcąniezliczonych wprost śmierci.Tych udokumentowanych i opisanych w raportach, jaki papierach spoczywających w ukrytych szafach British Library.Amerykanin drgnął.Jego palec delikatnie dotknął chłodnej błękitnej powierzch-ni.Lampa na5�owa, trzymana przez starego Burrowsa, oświetliła ciepłym blaskiem za-równo twarz mężczyzny wpatrującego się zachłannie, jak i ostre, nie oszlifowane kantyklejnotu. Olbrzym  wyszeptał York przez zaciśnięte usta. Tak.Proszę pamiętać, że dotykał go sam król Salomon.Był wprawiony w gwiazdę,którą nosił na piersi.Dla każdego pobożnego %7łyda to nie tylko diament.To kamień-magia, diament-symbol.Prawie proroctwo. I ja mógłbym. oczy nowojorczyka rozszerzały się z każdym słyszanym sło-wem.Tak, był pobożnym %7łydem.I wiedział dużo o Królestwie Judy.Tak sądził. Naturalnie.Reszta to tylko kwestia ceny.Starzec zamknął safianowe pudło z maleńkim złotym zameczkiem.Kluczyk do niegomiał zawieszony na szyi.Sir Leonard Retkins odetchnął głęboko.Za nic w świecie nie wziąłby do ręki kamie-nia.Zbyt dobrze znał jego historię.Ale już starożytni mawiali: pecunia non olet.I jemupieniądze nie śmierdziały.Wręcz przeciwnie  kochał je.Te dobre stare zielone bank-noty z Chase Manhattan Bank w Nowym Jorku. Więc?�omas York przełknął ślinę. Chcę go.Chcę, bo miał go na swoim ciele największy król.Rozumie pan?Obaj mężczyzni skłonili głowy. Kiedy możemy oczekiwać przelewu?48  Choćby i jutro.Telegraf działa.Ale.czy kamień ma jakiś certyfikat?Burrows ostrożnie włożył safianowe pudło do sejfu.Na górnej półce leżał plik doku-mentów. Oto ekspertyzy i podpisy sześciu najsłynniejszych jubilerów.Większość to %7łydziz Amsterdamu i Rotterdamu, jest też Samuel Goldman, pański rodak.�omas York zatrzymał wzrok na pożółkłym dokumencie sporządzonym po hebraj-sku.Miał wszelkie potrzebne pieczęcie. W porządku.Ale.czy wywiezienie tego.no słynnego w świecie klejnotu nie bę-dzie przedstawiało problemu? Nie chciałbym mieć do czynienia z waszą.policją.No,i w ogóle.jak mu zapewnić bezpieczeństwo?Obaj mężczyzni wymienili spojrzenia.Wszystko było dokładnie obmyślone. Jest taka możliwość.W zasadzie jedyna.Jeśli przyjmie pan pewną.dodatkowągratyfikację. Jakąż to?Król londyńskich jubilerów rozciągnął w uśmiechu wargi. O ile mi wiadomo.jesteście państwo w podróży poślubnej.Czyż nie tak? Istotnie  �omas York spojrzał na zegarek z dewizką. Mój Boże, jak pózno.Pani York zapewne niepokoi się o mnie. Mam dla państwa niespodziankę.Otóż za trzy dni odpływa na swój pierwszy rejsnasz najnowszy, luksusowy statek pasażerski. Nie myślałem o morskiej podróży.obiecałem żonie jeszcze wyprawę do Paryża.pan rozumie.cieszy się na to.Sir Retkins rozłożył dłonie. Z tym kamieniem? Zbyt niebezpieczne.W Paryżu aż roi się od złodziejaszkówwszelkiego autoramentu.%7ładen hotelowy sejf nie jest pewnym schowkiem.Tylko.po-dróż powrotna w luksusowej kabinie  Titanica.Bo tak nazywa się ów statek. Nie sądzi pan, że może się tam znalezć jakiś.złodziej? Nonsens.W pierwszej klasie bilety wykupują milionerzy.Lista pasażerów jestznana.Sami nieposzlakowani obywatele.I jeszcze jedno  sir Retkins zawiesił głos kapitan dysponuje najnowocześniejszym sejfem.Oraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl