[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prasa nie przepadała za Ryanem, delikatnie mówiąc, gdyż nigdy nie dopuszczał do przecieków i trochę jakby zbyt serio traktował tajemnicę państwową.Trzeba jednak powiedzieć, że nigdy się też nie umizgiwał do dziennikarzy, a Holtzman ogromnie szanował podobnych ludzi.Jednego mógł być zupełnie pewien: w tragiczny sposób nie docenił antypatii, jaką darzyła Ryana ekipa prezydenta Fowlera.- Ktoś chce mną pomanipulować - rzekł w duchu Holtzman.Rzucało się to w oczy jak zakonnica w burdelu.Zagranie oczywiście bardzo perfidne, bo na przykład sprawa z Rosjanami zapewne odpowiadała rzeczywistości.To znów, że Centralna Agencja Wywiadowcza nie potrafi dostarczyć prezydentowi wszystkich informacji, także nie było nowiną i trudno w to wątpić.Dwie prawdziwe informacje, lecz gdzie w takim razie szukać kłamstwa? Czy w sprawie kryło się kłamstwo? Może ludziom Fowlera chodzi jedynie o ujawnienie prawdziwych, lecz niezręcznych faktów w.zwykły sposób.Holtzman nie po raz pierwszy odbywał podobne spotkanie w gabinecie w północno-zachodnim narożniku Białego Domu.Ale czy on, Holtzman mógł zachować te informacje dla siebie?- Wybij to sobie z główki, chłopczyku - rzekł sobie w duchu dziennikarz.Z powrotem lecieli gładko jak po szosie.Ryan mógł się wreszcie porządnie zdrzemnąć, podczas gdy sierżant obsługujący pasażerów pocił nad instrukcjami obsługi do zabawek, które Jack kupił w Anglii.- Hej, sierżancie! Co to takiego? - zapytał pilot, który opuścił fotel, aby rozprostować kości.- Bo tak, panie majorze: nasz pasażer kupił to wszystko dla dzieciaków.Niech pan posłucha, co tu napisali: “Bolec l wsunąć w otwór A, zabezpieczyć nakrętką siedem ósmych cala i docisnąć kluczem nasadowym, używając.- Nie, to ja już wolę reperować silniki.- Zgadzam się - przytaknął sierżant.-Ten nasz pasażer nawet jeszcze nie wie, co go czeka.24OBJAWIENIE- Nie lubię, jak mnie biorą za durnia - powiedział Holtzman, odchylając się do tylu i splatając ręce na karku.Siedział właśnie w sali konferencyjnej w towarzystwie redaktora wydania, który tak jak on zjadł zęby na śledzeniu politycznych korowodów Waszyngtonu, a dziennikarskie ostrogi zdobył podczas drapieżnych miesięcy, kiedy runął prezydent Richard Nixon.Owe szampańskie czasy zaszczepiły amerykańskim gazetom żądzę krwi, której nigdy się już nie.wyzbyły.Holtzman uważał, że taki stan rzeczy ma nawet swoje dobre strony, bo przynajmniej dziennikarze nie musieli się do nikogo przymilać.Każdy polityk stanowił potencjalną tarczę strzelniczą dla znieważonych w swej moralnej uczciwości kapłanów amerykańskiego dziennikarstwa.Zjawisko był samo w sobie bardzo zdrowe, choć czasami przekraczało granice zdrowego rozsądku.- Nieważne, za kogo cię biorą, nikt tego nie lubi.Powiedz lepiej, ile z tych wiadomości to fakty? - zapytał redaktor.- Musimy uwierzyć tej babie, kiedy mówi, że Biały Dom nie dostaje porządnych informacji.W CIA to nic nowego, dawniej bywało z tym jeszcze gorzej.Powiedziałbym nawet, że Agencja trochę się ostatnio podciągnęła, inna rzecz, że Cabot pościnał masę głów.W to, co Elliot mówiła o generalicji i Narmonowie, też nam wypada uwierzyć.- A w Ryana?- Spotykałem go tylko na różnych imprezach, nigdy oficjalnie.Właściwie to całkiem fajny facet, z poczuciem humoru, ma poza tym jakieś niesamowite zasługi, dwóch Gwiazd Wywiadu nie dostaje się za darmo, ale za co, tego właśnie nie wiadomo.Żarł się z Cabotem o redukcję etatów w CIA, udało mu się uratować parę stanowisk.Bardzo szybko awansował.Al Trent nadal go lubi, mimo że parę lat temu tak się starli.Coś się na pewno za tym kryje, chociaż kiedy raz spytałem o to Trenta, zbył mnie z miejsca.Obaj powiedzieli, że co było, a nie jest, i tak dalej.Jasne, wierzę im, w garbate aniołki też wierzę.- Ryan to babiarz? - zaciekawił się redaktor wydania.- A jak mam to poznać? Myślisz, że babiarzom stawiają na czole pieczątkę z dużym “B”?- Bardzo śmieszne, Bob.O co ci w takim razie chodzi?- Piszemy o tym w końcu czy nie piszemy? Redaktor wydania otworzył oczy ze zdumienia.- Żarty sobie robisz, czy co? Jak możemy o tym nie napisać?- Nie lubię, jak mnie biorą za durnia.- Mówiliśmy już o tym.Nikt nie lubi.Fakt, że tym razem manipulują nami na bezczelnego, ale to ważny materiał.Jeśli zdecydujemy się go nie drukować, zrobi to za nas “New York Times”, więc powiedz mi lepiej od razu, kiedy będziesz gotowy z artykułem.- Niedługo - przyobiecał Holtzman
[ Pobierz całość w formacie PDF ]