[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć “cywilizo­wany” Zachód pogardzał Arabami za piramidalną rozrzutność, tutejsza kultura stanęła po prostu jako najmłodsza w szeregu nowobogackich, doganiając poprzedniego wielkiego nuworysza, czyli Amerykę.Ryan, który sam czuł się człowiekiem na dorobku, posyłał niektórym budyn­kom wyrozumiałe spojrzenia.Ci, którzy chwalą się, że odziedziczyli swoje pieniądze, choć dziedziczą je po chamowatych przodkach, których fatalne maniery na szczęście dawno odeszły w zapomnienie, przeważnie źle się czują w towarzystwie innych, co sami zapracowali na swoje splen­dory.Z narodami było tu podobnie jak z ludźmi.Saudyjczycy oraz ich arabscy bracia wciąż musieli się uczyć, jak zostać narodem, a od stania się narodem bogatym i wpływowym dzieliło ich jeszcze bardzo wiele.Proces ten był jednak dla nich prawdziwym upojeniem.Nauka jednych spraw przychodziła łatwiej, innych trudniej, czego przykładem mogło być ostatnie starcie Rijadu z sąsiadami z północy; na ogół jednak Arabo­wie okazywali się pojętnymi uczniami i dlatego Ryan miał nadzieję, że następny krok okaże się nie taki trudny.Narodowi najłatwiej jest osiąg­nąć wielkość, dopomagając innym utrwalić pokój, nie zaś poprzez wyka­zanie się walecznością czy talentem handlowym.Nauczenie się tej pro­stej reguły zabrało Ameryce czas od jej powstania do prezydentury Theodore’a Roosevelta, którego dyplom Pokojowej Nagrody Nobla po dziś dzień zdobi w Białym Domu ścianę gabinetu noszącego jego imię.A więc ponad sto dwadzieścia lat, uświadomił sobie Jack, kiedy samochód zwalniał na podjeździe.Teddy zainkasował aż Nobla za wstawiennictwo w jakiejś drobnej aferze o przebieg granicy, podczas kiedy my zaledwie po pięćdziesięciu łatach próbujemy właśnie namówić tutejszą ekipę, by nam dopomogła ugasić najgorszy punkt zapalny na całym świecie.Nie ma żadnego powodu, żeby zadzierać nosa przed tymi Arabami.Wizyty wagi państwowej mają swoją choreografię, równie subtelną i dynamiczną jak baletowa.Najpierw przybywa limuzyna (dawniej karo­ca).Drzwiczki otwiera specjalny urzędnik, niegdyś nazywany lokajem.Na zewnątrz czeka już osobno i w wystudiowanej pozie Dostojnik, który przywita gościa.Gość, jeśli jest uprzejmy, tak jak Ryan, może nawet skinąć głową lokajowi.Drugi funkcjonariusz, starszy rangą, wita się z Gościem i prowadzi go ku Dostojnikowi.Po obu stronach przejścia stoi szpaler gwardzistów, w tym wypadku żołnierzy w mundurach i z bronią.Tym razem ze zrozumiałych względów zabrakło fotografów.Wizyty pań­stwowe udają się wprawdzie lepiej przy temperaturach niższych niż pięćdziesiąt stopni, lecz na szczęście, kiedy Ryan kroczył ku Dostojniko­wi, chroniła go swoim cieniem specjalna markiza:- Witam w mojej ojczyźnie, doktorze Ryan.- Książę Ali bin Szejk mocno uścisnął dłoń Jacka.- Dziękuję, Wasza Wysokość.- Czy pozwoli pan za mną?- Z największą przyjemnością.Zanim się roztopię, dodał Jack w duchu.Książę Ali wprowadził Ryana i delegata ambasady do wnętrza, gdzie ścieżki ich się rozeszły.Budy­nek zwano wprawdzie pałacem - w Rijadzie stało ich całkiem sporo, ze względu na liczebność rodziny królewskiej - lecz zdaniem Jacka, bar­dziej pasowałoby do niego określenie “pałac biurowy”.Budynek był mniejszy niż jego odpowiedniki, które Ryan zwiedzał w Anglii, a ponad­to czyściejszy.Zapewne wynikało to z czystości tutejszego suchego po­wietrza, jakże różnego od wilgoci i sadzy Londynu.W pałacu księcia działała ponadto klimatyzacja, temperatura we wnętrzu nie przekracza­ła więc trzydziestu paru stopni, co Ryanowi wydawało się teraz miłym chłodkiem.Książę miał na sobie powiewną szatę, a jego turban ściskały dwa okrągłe.dwie.? Jack nie znał nawet takiej nazwy.Powinien był i o to zapytać doradców.Za późno, żeby żałować, zresztą i tak wizytę miał przecież składać Alden.Charlie znał się na tutejszych obyczajach o wie­le lepiej niż Jack, a oprócz tego.Oprócz tego Charlie Alden leżał w trumnie, a Jack musiał sam się teraz martwić.O Alim bin Szejku wśród pracowników Departamentu Stanu i CIA mawiało się jako o księciu-bez-teki.Gospodarz był wyższy, szczuplejszy i młodszy niż Ryan, a na dworze królewskim zajmował się stosunkami międzynarodowymi i wywiadem.Niewykluczone, że jego rozkazom pod­legały saudyjskie służby szpiegowskie (wyszkolone przez Brytyjczyków) ale rzecz nie była całkiem jasna, być może ze względu na brytyjską tradycję, każącą traktować tajemnice państwowe o wiele poważniej niż w Ameryce.Chociaż teczka księcia Alego w CIA miała pokaźne rozmiary, większość informacji dotyczyła życiorysu dostojnika, Po studiach w Cambridge został oficerem wojsk lądowych i zdobył dalsze wykształ­cenie w Leavenworth i w amerykańskich Koszarach Carlyle.W akade­mii w Carlyle Ali okazał się najmłodszym ze słuchaczy - dzięki przyna­leżności do rodziny królewskiej udało mu się w wieku dwudziestu sied­miu lat zostać pułkownikiem - lecz kurs ukończył z trzecim wynikiem w grupie, w której dziesięciu najlepszych oficerów wkrótce potem dowo­dziło już dywizjami.Generał wojsk amerykańskich, który miał za zadanie opisać księcia na użytek Ryana, ciepło wspominał kumpla z grupy, umie­jącego, mimo młodego wieku, dobrze dowodzić i bystro rozumować.Właśnie Ali odegrał niepoślednią rolę.kiedy szło o przekonanie monar­chy, by ten wpuścił Amerykanów do kraju podczas konfliktu z Irakiem.Uważano go za liczącego się gracza, który szybko podejmuje decyzje i mimo dwornych manier jeszcze szybciej wpada w złość, jeśli mu zawra­cać głowę.Drzwi do gabinetu księcia łatwo było rozpoznać dzięki obecności dwóch oficerów, po jednym przy każdym skrzydle.Trzeci oficer otworzył je na oścież i zgiął się w ukłonie.- Wiele o panu słyszałem - rzekł od niechcenia Ali.- Mam nadzieję, że nic złego - odrzekł Ryan, siląc się na lekki ton.Ali zwrócił się ku niemu i rzekł z przekornym uśmieszkiem:- Mamy w Anglii kilku wspólnych przyjaciół, jak na przykład sir John.Nadal wprawia się pan w strzelaniu z broni krótkiej?- Zupełnie brak mi na to czasu, Wasza Wysokość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl