[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślę, że jak znajdziemy powód zabójstwa, to znajdziemy i sprawcę.-Niech pan nie będzie taki pewny - powiedziałam uprzejmie i lekkomyślnie.-Dlaczego pani tak sądzi?- No, tak jakoś.Mam przeczucie.- Aha, pani przeczucia są szalenie interesujące, jak widać.Zwłaszcza że siędziwnie sprawdzają.Myślę, że sobie jeszcze porozmawiamy, na razie zechcąpaństwo uprzejmie zostać na swoich miejscach.Podniósł się i wychodząc zpokoju, w drzwiach, odwrócił się jeszcze raz i przyjrzał się arcydziełu Leszkadługim, przeciągłym spojrzeniem.- No i co teraz? - spytał Janusz.Siedział przy swoim stole odwrócony tyłem dodeski i palił jednego papierosa za drugim, patrząc na nas niepewnie.Wiesiomieszał patykiem tusz w kałamarzu, dosypując do niego po trochu grafitu zołówka.Tylko wstrząs wywołany niecodzienną sensacją sprawił, że nikt z nas niezaprotestował przeciwko tej czynności, bo zazwyczaj pilnowaliśmy tuszu jak oka wgłowie.Ciągle go brakowało, a dysponująca wszystkimi materiałami Matylda dopróśb o butelkę tuszu odnosiła się tak, jakby nas podejrzewała o wypijanie goalbo wylewanie za okno.Leszek rysował miękkim ołówkiem jakieś gryzmoły na niedokończonym rysunku, przypiętym na desce.- Trzeba się zastanowić - powiedziałstanowczo.- To jest poważna sprawa, żadne tam takie śmichy-chichy.Może tu ktośma obsesję i Tadeusz to tylko początek? Kolejno podusi nas wszystkich? - Możedrogą eliminacji? - zaproponował Wiesio. - Ja mam alibi - oświadczyłam stanowczo.- Od przyjścia Tadeusza do wyjściaJanusza nie ruszyłam się z miejsca, co milicja, mam nadzieję, wykryje.Wierzę wewładzę ludową.On ma rację, myślmy! - Szczerze mówiąc, to ja wierzę, że to niety - przyznał uczciwie Janusz.- Ile ci nieboszczyk był jeszcze winien? - Pięć ipół patyka.Mogę teraz na tym krzyżyk położyć.- A możesz, możesz.Wprawdzie jesteś niepoczytalna, ale nie wierzę, żebyś zlekkim sercem traciła tyle forsy.Nie, nie zabiłaś go, ja ci to mówię! - Nowidzisz, to ja odpadam.Jedzmy dalej.Skąd zacząć?- Kolejno, pokojami - powiedział Wiesio.- Ja nie!- Tak to każdy może powiedzieć - odparł Leszek z dezaprobatą.- Udowodnij, że tonie ty.- W Polsce Ludowej trzeba udowodnić winę, a nie niewinność! - A jatwierdzę, że to on! No i co?- Wiesiu, na litość boską! Mam nadzieję, że to nie ty! Udowodnij mu! - Nie mogę- powiedział Wiesio niepewnie.- Wychodziłem z pokoju.- No to co? Janusz teżwychodził i Leszek też.- Zaraz, czekajcie! Obliczmy może sobie od razu, kiedy kto z nas wychodził, czyto się zgadza.Pośpiesznie zaczęliśmy sobie przypominać swoje czynności, przyczym bezcennym skarbem okazało się radio.Janusz podniósł się z miejsca przysłowach: ".których wymagają pomieszczenia dla knurów." i po drodzeprzestawił na inną Warszawę.Leszek wyszedł w czasie śpiewu Ireny Santor, awrócił na samym początku zapraszania do aparatów klas szóstych i siódmych.Wiesio Irenę Santor przesiedział, a za to od początku do końca stracił Fogga.Mieliśmy aktualną prasę i na podstawie programu radiowego bez trudu uzyskaliśmydokładne godziny ich wędrówek po biurze.Okazało się, że wszyscy trzej mieliszansę zamordowania Tadeusza.- Właściwie to wybronić się mógłby tylko Leszek -przyznał Wiesio.- On był najmniej zorientowany w temacie.Jak omawialiśmy tomorderstwo, to go jeszcze nie było.- A co? - zaciekawił się Leszek.- Takdokładnie się wszystko zgadza?- Jak w pysk dał - powiedział Janusz.- Mówię ci, przewidziała każdy szczegół,jakby była przy tym.Leszek wpatrzył się we mnie z wyraznym podziwem.Bardzozdegustowana przerwałam mu tę kontemplację.- No dobrze, to trzech podejrzanychjuż mamy.Szukajmy dalej, może teraz od góry.Witek? Popatrzyliśmy na siebie wzamyśleniu.- Kto wie? On wygląda na zdolnego do czegoś takiego.Niby takigładki, maminsynek, a w gruncie rzeczy zimny zbrodniarz.- I to nawet do niegopasuje.Tylko dlaczego? Motyw?- A kto z was może powiedzieć, że go dobrze zna? Kto wie, co on robi? - Zprzyczyn służbowych go nie wykończył, w to już nie uwierzę.Musiałby mieć z nimjakieś kontakty prywatne.- A skąd wiesz, że nie miał?- A skąd wiesz, że miał?- Czekajcie - powiedział nagle Janusz.- Mnie coś chodzi po głowie.-Insekty?.- zaniepokoił się Leszek.- Nie, czekaj, coś mi się tak majaczy.Ja ich chyba widziałem razem pozabiurem i nie w godzinach pracy.Nie mogę sobie przypomnieć.- Wysil umysł,bo to bardzo ważne.- Dlaczego ważne? Co z tego, że ich widział? Nie mogą razem chodzić po mieście?Janusz podniósł głowę i spojrzał na mnie.Patrzyłam na niego przez cały czas idam sobie głowę uciąć, że myśleliśmy o tym samym.O bardzo niemiłej sprawie, októrej ani Leszek, ani Wiesio nie wiedzieli.- Mało prawdopodobne - powiedziałam w odpowiedzi na jego spojrzenie.Januszniechętnie pokręcił głową.- Diabli go wiedzą.No, ja za niego ręczyć niebędę.- Bardzo dobrze, jest czwarty podejrzany - powiedział Wiesio z zadowoleniem.-Następny kto? Zbyszek? - Gdyby to pani zwłoki tam leżały - oświadczył Leszek,milknąc na chwilę i wyraznie delektując się tą myślą.- Gdyby to pani zwłoki.-.tam leżały - podpowiedział Wiesio.-.to gotów byłbym nawet przysięgać, że to Zbyszek!- Nie - zaprzeczył Janusz.- Wykluczone.Gdyby go Zbyszek zabił, to ja wammówię, że on by się do tego przyznał.To jest taki facet, że w zdenerwowaniuzadusiłby cały personel, a potem sam oddałby się w ręce milicji.- A dziecko? - zaprotestowałam.- Co dziecko? - Zbyszka dziecko.Myślicie, że on by dopuścił do tego, żeby jego syn żył zpiętnem ojca mordercy?! - A rzeczywiście, masz rację.To co?.Po długich wahaniach przyjęliśmy jednak kandydaturę Zbyszka, chociaż niemogliśmy znalezć dla niej żadnego rozsądnego uzasadnienia.Ale jego charakterpozwalał mu przypisać zabójstwo w afekcie, więc nie mogliśmy z niego tak od razuzrezygnować.Następnie wzięliśmy się za resztę architektów, z którychuniewinniliśmy jedynie Alicję.Z zespołu konstrukcyjnego Anka odpadła, natomiastKacper został przyjęty przez aklamację.Z sanitarnych nieboszczyk zostałautomatycznie wykluczony, Andrzejowi daliśmy spokój, wiedząc, że czekał właśniena robotę od Tadeusza i został tylko Stefan.Z elektryków Kajtka przyjęliśmy dokolekcji radośnie, a o Włodka wybuchła potężna awantura.Leszek i Januszopowiadali się za jego niewinnością, natomiast my oboje z Wiesiem odsądzaliśmygo od czci i wiary.W rezultacie stanęło na tym, że jest najbardziej podejrzanyze wszystkich.- Kosztorysy - powiedziałam.- Danka, moim zdaniem, odpada, aJarka nie było, nie ma o czym mówić.Administracja! - Olgierd! - krzyknęliwszyscy trzej równocześnie.- Dlaczego? - zdziwiłam się, bo główny księgowyjakoś mi nigdy nie wyglądał na zbrodniarza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl