[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłam tak uszczęśliwiona, że musiałam natychmiast dać ujście uczuciom, bo inaczej nie tylko nie mogłabym spać, ale wręcz groziło mi pęknięcie.Chwyciłam słuchawkę i wykręciłam numer przyjaciółki.— Słucham — odezwała się zaspanym głosem po Bóg wie ilu sygnałach.— Brząścić! — krzyknęłam w radosnym szale.— Wiątek, mątla!.— Matko Boska, zwariowałaś!!— Nie, miałam przed chwilą telefon! Wszystko wiem! Krztąc!— Chryste Panie — powiedziała z przerażeniem, nagle otrzeźwiała Janka.— Na mózg ci to wszystko padło? Co ty mówisz?!— Streszczam ci clou zagadnienia.Znam przedmiot przestępstwa!— Mam wrażenie, że zwariowałaś do reszty.Mów ludzkim językiem albo natychmiast dzwonię do pogotowia!— No to słuchaj.Powtórzyłam jej niedawną rozmowę.— No dobrze, ale ja nic z tego nie rozumiem.Moim zdaniem rozmawiał z tobą obłąkany.Co to znaczy?!— To są słowa, nie istniejące w polskim języku.— Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.— Czekaj, słuchaj dalej.Opowiadając jej swoje wnioski równocześnie porządkowałam sobie radosny chaos w głowie.Od wielu długich lat wiedziałam, że całe spisy takich bezsensownych słów odczytuje się przy sprawdzaniu mikrofonów, nadajników, odbiorników czy też innych urządzeń radiowych.Moje wiadomości na ten temat nie były zbyt dokładne i szczegółowe, bo swymi czasy różne opowiadania, dotyczące prądów słabych i łączności, wlatywały mi jednym uchem, a wylatywały drugim, ale były zupełnie wystarczające, żeby nie mieć wątpliwości, o co tu chodzi.— Rozumiem z tego — mówiłam z okropnym przejęciem — że oni robią jakąś machlojkę w dziedzinie ogólnie biorąc radia.Nie wiem dokładnie jaką, bo się na tym nie znam.To może być afera szpiegowska, w której posługują się jakąś nową aparaturą, może być przemyt na wielką skalę, może być dużo innych rzeczy.Spróbuję coś od nich wyciągnąć na podstawie tego wiątka.Jestem zachwycona!— Ja jestem bardziej śpiąca — powiedziała Janka z dezaprobatą.— O tej porze nie doceniam najwspanialszych rewelacji.Nie mogłybyśmy o tym jutro porozmawiać?— Już jest jutro.— No to dziś, ale nie w tej chwili.Błagam cię, idź spać! Daję ci słowo honoru, że po południu będziesz mądrzejsza.Wiem na pewno!— Dobrze, na twoją odpowiedzialność.Zanim zasnęłam, obejrzałam jeszcze z triumfem mój spis idiotyzmów.Miałam rację, to nie takie głupie, mam tu mnóstwo słów, dotyczących działalności radiowej.Trzeba to będzie jutro przemyśleć.Moja chandra skończyła się nagle, jak nożem uciął.Zbiegły mi się razem dwa radosne wydarzenia: skończyłam definitywnie gnębiący mnie artykuł i wykryłam istotę przestępstwa.Poczułam się nagle pełna wigoru i głęboko zainteresowana życiem.Najbardziej dopingująco działał niezrozumiały fakt wmieszania mnie, mnie, zupełnie zwyczajnej, praworządnej obywatelki PRL, w tajemniczą działalność zradiofonizowanej bandy.Dlaczego mnie?! Coś w tym musi być, gdyby była jakaś zmiana numerów telefonów, to jeszcze byłoby to wytłumaczalne, ale nic takiego nie było.Więc skąd?!.Dlaczego akurat mnie?!.Rozpoczęłam metodyczną działalność.Udało mi się złapać telefonicznie dwóch starych przyjaciół z odpowiedniego działu w Polskim Radiu i moje wiadomości na interesujące mnie tematy nabrały wyraźnych rumieńców.Niestety, w zestawieniu z tymi wiadomościami informacje udzielane mi przez uprzejmych bandytów były po większej części pozbawione sensu.Niewątpliwie coś tu nie grało.Nikt nie robi takiej tajemnicy ze sprawdzania aparatury radiowej i na pewno nikt o tym nie informuje nie zainteresowanych osób postronnych, posługując się rodzajem awitaminozy o różnych porach dnia i nocy.I dlaczego to nosi nazwę akcji? Najbardziej mi to wyglądało na działalność szpiegów, używających krótkofalówek.Synchronizacja krótkofalówek jest na pewno konieczna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]