[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konfederacja nie jest antyreligijna, lecz niereligijna.Nie znamy sposobu na odróżnienie prawdy od fałszu,82rzeczy realnej od nierealnej, wyższości duchowej od przesądu i szalbierstwa.Na-wet nie próbujemy.Rozważ proszę, madam, skutki takiego precedensu! Jeśli po-zwolimy choć jednemu wyznaniu na dostęp do tajnych dokumentów, to wówczas,no cóż, po co w ogóle je utajniać? Ale przecież my chcemy znalezć tylko jedną rzecz! niemal krzyknęła.Mały smok wzruszył ramionami. Ten facet, Brazil, ma te same prawa co wy.Konfederacja sądzi, że po-stanowił, ze względu na swoje wcześniejsze poczynania i przydatność do celówraczej politycznej natury, pozostać w cieniu.Czy poza racjami wiary jesteś w sta-nie przedstawić jakieś powody, dla których Konfederacja powinna wyrazić zgodęna poszukiwania w archiwach? Poza racjami. wybuchnęła Jua i urwała.Zrozumiała, że właśnie tutkwił cały problem.Dla tego stworzenia jej wiara była niczym, jakie więc argu-menty mogła wysunąć? %7łałowała teraz, że się lepiej do tego spotkania nie przygo-towała, że nie przysłano tu kogoś starszego i mądrzejszego, że nie mogła skonsul-tować się z Jej Zwiątobliwością.Ale nie, przecież zajmowała dość dogodną orazważną pozycję.Próbowano ją zlekceważyć i postanowiła podjąć wyzwanie.Nagle wtrącił się Cygan. Ktoś tu jeszcze jest poza nami.Wdzięczna za chwilę oddechu, Kapłanka odezwała się machając niedbale rę-ką: Wszędzie dookoła kręcą się Akolici wynosząc sprzęt nagłaśniający i tympodobne rzeczy.Dziwny, śniadoskóry mężczyzna pokręcił głową. Nie, nie chodzi o nich.Ktoś nas świadomie podsłuchuje.Ktoś jest z namiw tym pokoju.Jua i Marquoz rozejrzeli się dookoła.Pomieszczenie było małe i brakowałow nim miejsc nadających się na kryjówki.Nie było też żadnych widocznych klapw podłodze czy dodatkowych wyjść. Pomyliłeś się stwierdziła Kapłanka. On rzadko się myli odparł Marquoz szeptem.Przez chwilę siedzieli w kompletnej ciszy próbując usłyszeć to samo co usły-szał lub wyczuł Cygan.Jedynymi dzwiękami były wszakże dobiegające z ze-wnątrz przytłumione tupoty i krzyki Akolitów oraz personelu Sali Posiedzeń.W końcu Marquoz wzruszył ramionami. Co za różnica? I tak nie poruszamy tu żadnych tajemnic państwowych.Zwrócił się ponownie do Kapłanki. Ponawiam pytanie: czy istnieją jakiekol-wiek powody poza kwestiami wiary które upoważniałyby mnie do udostęp-nienia archiwów?Jua miała już coś odpowiedzieć, kiedy Cygan odezwał się zdenerwowany:83 Więcej niż jedna osoba.Kilka stworzeń jest razem z nami w tym pomiesz-czeniu i przysłuchuje się rozmowie.Marquoz i Jua spojrzeli na niego z niepokojem.Czugacz obawiał się, że oso-bliwy włóczęga zaczyna wariować.Zwrócił się ponownie do Olimpianki. No i?Jua miała trochę czasu, by przemyśleć odpowiedz. Wasze własne badania potwierdziły dogmaty naszej wiary musisz o tymwiedzieć.Wasi naukowcy twierdzą, że gdzieś istnieje główny komputer, że Zin-der miał rację a my przecież jesteśmy dziećmi Zindera, my Olimpianki.Samzetknąłeś się już z siłami, które nas stworzyły, więc wiesz, że istnieją naprawdę.Dlaczego nie dać nam jednej jedynej szansy? Jeśli się mylimy, to dla was ma-ła strata.Nikt nawet nie musi o niczym wiedzieć z łatwością możecie zataićten precedens, tak jak to robicie z resztą niewygodnych spraw.Jeśli mamy rację,wówczas jest to kwestia, o której Konfederacja powinna wiedzieć.Marquoz rozważał przez chwilę argumenty, lecz w końcu potrząsnął przeczą-co wielką głową. Nie, przykro mi.Jak sama powiedziałaś, możemy zataić sprawę, lecz niema w tych poszukiwaniach po prostu nic, co by nas interesowało.Brazil mógłbyzażądać naszych głów za pogwałcenie jego prywatności.Jua zaatakowała. Ach! Więc przyznajesz, że ktoś taki istnieje!Smok pokiwał głową. Och, oczywiście, nie przeczę, że istnieje albo też istniał ktoś o nazwi-sku Nathan Brazil.Niestety, wstępne badania wskazują, że jeśli jest rzeczywiściebogiem, to nie takim, w jakiego wierzycie.Jua popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem. Co przez to rozumiesz? Zbadałem wszystkie dotyczące go dokumenty, jakie tylko udało mi się od-nalezć wyjaśnił Czugacz. Wśród kapitanów frachtowców uchodzi za postaćna poły legendarną.Stary jak świat, samotnik, chętny do kieliszka i zabawy.Nieodpowiada chyba waszemu wyobrażeniu boga, prawda?Wzruszyła ramionami. Któż może rościć sobie prawo do rozumienia Boga albo jego poczynań?Marquoz westchnął. Przyznaję, że zdobyłaś punkt, ale obawiam się, że to zbyt mało, aby przed-łożyć sprawę Prezydium.Przykro mi. Odwrócił się i spojrzał na swego niecooszołomionego towarzysza. Cygan, idziesz? Być może ja jestem w stanie przedstawić wystarczający powód odezwałsię nowy kobiecy głos o głębokim i pełnym brzmieniu, zupełnie pozbawiony ak-centu.84Jua i Marquoz wzdrygnęli się zaskoczeni, a Cygan o mało nie wyskoczył zeskóry. Widzicie? Mówiłem wam! powiedział drżącym głosem.Wielka głowa Marquoza rozejrzała się po najwyrazniej pustym pokoju. Kto mówi? spytał. Gdzie jesteś? Tutaj odparł głos zza jego pleców.Odwrócił się i ujrzał młodą kobietęodzianą całkowicie na czarno, szczupłą i niewiele wyższą od niego.Miała na sobieskórzane buty i pasek ze sprzączką w kształcie dwóch smoczych łbów. Kim, u diabła, jesteś? zapytał. I gdzie się przez cały czas chowałaś?Kobieta uśmiechnęła się i skinęła głową na Juę. Zapytaj ją.Ona również zna tę sztuczkę.Jestem kimś, kto zna prawdę kry-jącą się za tą pomyloną religią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]