[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było pierwsze pytanie, jakie zadałemde Paynsowi, kiedy wspomniał o rekrutacji, a on już przemyślał tęsprawę.Nasz starożytny Zakon nadal będzie istniał w ramach nowe-go jerozolimskiego zakonu, czy będzie on się zwał Zakonem RycerzyZwiątyni czy inaczej.Nazwa, jaką nadamy temu nowemu zakonowi,nie jest istotna, w przeciwieństwie do jego działalności, a Zakon Od-rodzenia nadal będzie działał pod jego osłoną.Trzeba to będzie dobrzeprzemyśleć i zorganizować, lecz Hugon i Saint-Omer uważają, że tosię da zrobić.Hugon wierzy, że Kościół będzie zmuszony uznać naszZakon, co będzie dla nas doniosłym wydarzeniem.Pokłada ogromnenadzieje w Bernardzie, młodym siostrzeńcu de Montbarda, który jestopatem klasztoru cystersów w Clairvaux.Jest przekonany, że mającjego poparcie oraz Wielkiej Rady naszego Zakonu i wsparcie takichmożnych jak Fulko Andegaweński, Hugon z Szampanii i im podobni,nasze zaprzyjaznione rodziny zdołają zmusić papieża, aby nie tylkozaakceptował istnienie odkrytych przez nas dowodów, ale także naszesolenne obietnice, że w najbliższej przyszłości na Kościele nie zostanąwymuszone żadne gwałtowne zmiany, dopóki ojcowie Kościoła niebędą mieli dość czasu, aby zbadać tę sprawę i podjąć odpowiednie de-cyzje.Uważa, że przez ten czas my i nasza działalność tutaj, w ZiemiZwiętej, zyskamy łaskawe uznanie papieża, w zamian za naszą współ-pracę i milczenie.- I ty w to wierzysz.To nie było pytanie.Saint-Clair spojrzał na towarzysza i powoli skinął głową.- Wierzę.Długo nad tym myślałem, ale teraz wierzę, że de Paynsma rację.Znajdując nasz skarb, być może zmieniliśmy znany namświat i sprawiliśmy, że życie wszystkich ludzi, żyjących teraz i w przy-szłości, od tej chwili stanie się lepsze.Przez tysiąc lat nie było nic,żadnego głosu sprzeciwu, żadnego wyzwania rzuconego Kościołowi,żadnego zagrożenia dla jego wpływów.Teraz my możemy odegraćtaką rolę, przez to poprawić los wszystkich ludzi, a także nasz własny.Sądzę, że warto w to wierzyć.Montdidier uśmiechnął się i zdjął płaski hełm, ściągnął z głowymisiurkę, a potem rozpuścił zlepione potem włosy i podrapał się pogłowie, po czym znów ją okrył stalą.Zrobiwszy to, wyjął długi mieczi stanął w strzemionach.- Dziś wieczór, bracie Stefanie, wypijemy za to kielich wina.Zalepsze życie wszystkich ludzi.Mimo to potrzebna będzie cała armiaz takimi.- zawinął mieczem młyńca - żeby zadbać o ich bezpieczeń-stwo.Dlatego wychylimy drugi kielich za nas, za naszych przyjaciółi braci, ubogich rycerzy-zakonników ze Zwiątyni.d
[ Pobierz całość w formacie PDF ]