[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sztuka ma charakter szerokiej karna-wałowej farsy, w której głównym elementem wesołości jest wyolbrzymienie każdego efektudo jakichś apokaliptycznych rozmiarów: scena kipi od lewatyw, dzieci, zmienia się w wieżęBabel rozmaitych narzeczy; pan de Pourceaugnac, uchodząc z rąk aptekarzy, wpada międzypubliczność.Pana de Pourceaugnac grał sam Molier.Komedia ta stanowi ogniwo w cyklu lekarskim Moliera.Mamy tu typ lekarza staregoautoramentu, który zna medycynę jak pacierz i który, choćby pacjent miał skapieć, nie od-stąpi na jotę od zasad starych mistrzów.Mamy owo przepyszne konsylium, z którego wi-dzimy, jak przy pomocy scholastycznej logiki i erudycji buduje się najpiękniejsze gmachy wpróżni.32Zdaje się nawet, że szlachectwo pana de Pourceaugnac jest nieco samozwańcze, a w każdym razie bardzoświeżej daty: zbyt dokładna znajomość prawa, z którą się mimo woli zdradza, wskazuje na zawodowego kauzy-nę.144Jako iż niepodobieństwem jest uleczenie choroby, póki ta nie jest dokładnie poznana, i jako iż niemożna jej poznać dokładnie bez uprzedniego niewzruszonego ustalenia jej szczególnych właściwości iistoty jej gatunku za pośrednictwem diagnostycznych i prognostycznych oznak, pozwolisz, czcigodnykolego i mistrzu, abym przystąpił do rozstrzygnięcia choroby, którą mamy przed sobą, nim przejdzie-my do terapeutyki i do środków leczniczych, które nam zastosować wypadnie dla gruntownego ule-czenia tejże.Twierdzę przeto, szanowny kolego, za twym łaskawym zezwoleniem, że nasz tu obecnychory jest nieszczęśliwie napastowany, dotknięty, nawiedzony i nękany rodzajem szaleństwa, którynazywamy z wielką słusznością melankolią hipokondriaczną: rodzaj szaleństwa, bardzo grozny iprzedstawiający nadzieję uleczenia jedynie w rękach Eskulapa, tak jak ty, szanowny mistrzu, skoń-czonego w swej sztuce; jak ty, mistrzu, powtarzam, który osiwiałeś, że tak powiem, pod bronią i któ-remu przeszło przez ręce tyle i tak rozmaitych chorób.Nazywam ją melancholią hipokondriaczną, abyją odróżnić od dwóch innych; albowiem słynny Galenus& etc., etc.Dodajmy dla pieprzyka tej sceny, iż sam Molier uchodził po trosze za dotkniętego melan-cholią hipochondriaczną i że może sam nad sobą słyszał podobne narady.Jakiż bystry i głę-boki ten rzut oka w niebezpieczeństwa psychiatrii, z której szponów niełacno ofiara może sięwymknąć; jeżeli się poddaje, siedzi pod kluczem; jeżeli się broni, potwierdza swą chorobę,bądz atakami furii, bądz nawet częstym oddawaniem plwocin.Jeżeli pacjent twierdzi, żejest zdrów, zły to znak, skoro chory nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby & Któryś zwielkich psychiatrów francuskich przyznał przerazliwą prawdę tej sceny.Pan de PourceaugnacCóż to wszystko znaczy? do czego prowadzi całe to bajdurzenie?Pierwszy lekarzDobrze! obelgi! objaw diagnostyczny, którego nam brakowało do potwierdzenia choroby.To możełatwo się obrócić w ostry szał.Pan de Pourceaugnacna stronieGdzież ja, u diaska, wpadłem? (Spluwa kilkakrotnie.)Pierwszy lekarzJeszcze jeden symptom: częste oddawanie plwocin.Pan de PourceaugnacBierzże was licho, ja sobie idę.Pierwszy lekarzJeszcze jeden: popęd do zmiany miejsca.Pan de PourceaugnacCóż to wszystko ma być? czegóż wy chcecie?Pierwszy lekarzUleczyć pana wedle zlecenia, które nam wydano.Pan de PourceaugnacMnie uleczyć?Pierwszy lekarzTak.145Pan de PourceaugnacTam do licha! ja nie jestem chory.Pierwszy lekarzZły znak, skoro chory nie zdaje sobie sprawy ze swej choroby.Akt pierwszy tedy jest pod znakiem serengi; akt drugi pod znakiem prawniczego biretu ikodeksu.Jest to jakby pierwsza niewinna przygrywka:Pierwszy adwokatśpiewa przewlekłym głosemGdy kto żony dwie posiądzie,Wedle prawa wisieć będzie.Drugi adwokatpytlując nader szybko, śpiewaSprawa panaRozwiązana,Nasze prawoZ taką sprawąJak najłatwiejSię załatwi,Nie pobłądziI osądziJednozgodnieTaką zbrodnię.Zajrzyj do naszych autorów,Prawodawców, glosatorów,Justyniana, Papiniana,Tryboniana i Ulpiana,Fernanda, Buffa, Imola,Paula, Kasta i Bartola,Jaza, Alcja i Kujona,Mówi wiedza niezgłębiona,%7łe kto żony dwie posiądzie,Wedle prawa wisieć będzie.W Szelmostwach Skapena Molier potrąci silniej tę strunę; wielce prawdobodobnym jest, iżgdyby mu życia starczyło, i ta profesja, tak podówczas wyzywająca pióro satyryka, nie byłabyuszła bezkarnie i doczekałaby się osobnej komedii.Czy znowu trzeba zaznaczyć, jak przy Grzegorzu Dyndale, iż pewne okrucieństwo, z ja-kim Molier wali wszystkie utrapienia na głowę biednego prowincjała, nie rozczulało wówczasnikogo i nie mąciło nikomu wesołości.Zresztą o ile Grzegorz Dyndała posiadał wiele rysówprawdy życiowej, o tyle tutaj jesteśmy w czystym królestwie farsy.W tej epoce Ludwik XIV lubował się w uroczystościach i festynach.Wkrótce po pobyciedworu w Chambord przyszły zabawy w Saint-Germain.Molier znowuż rozwija niezwykłączynność: daje Igrzyska królewskie, rodzaj opery z baletem, mieszczącej w sobie komedię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]