[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co robić?! Prezesie, co pan o tym sądzi? Czy słyszał już pan o tym wszystkim?Nikodem zrobił poważną minę.- Nie tylko słyszałem, lecz wszystko wiem dokładnie.Otóż Hell został zwolniony zwięzienia tylko dlatego, że był na tyle sprytny, że w porę zniszczył główne dowody swejwiny.- Co prezes mówi?!- To, co wiem.Powiedział mi o tym sam szef drugiego oddziału Sztabu.Hell jest hersztemszpiegowskiej szajki bolszewickiej i długo go śledzono.Gdy zaś dokonano u niego rewizji,znaleziono zamiast obciążających dokumentów kupkę popiołu.Wtedy trzeba było go dlapozoru przeprosić i wypuścić, żeby w odpowiedniej chwili na dobre przyłapać.Szef drugiegooddziału specjalnie dzwonił do mnie i do innych osobistości, które znają tajemnicepaństwowe, żebyśmy byli z tym ptaszkiem ostrożni.- No, jeżeli tak, to rzecz jest całkiem jasna - zawyrokowała pani Przełęska.Nina milczała.168Siedzieli w salonie, z którego drzwi do przedpokoju były otwarte.Toteż gdy rozległ siędzwonek, pani Przełęska pośpieszyła je lekko przymknąć na wszelki wypadek.Po kilku minutach wszedł lokaj i zameldował:- Pan Oskar Hell.Wówczas pani Przełęska powiedziała tak głośno, że w przedpokoju musiano wyrazniesłyszeć każde słowo:- Powiedz temu panu, że nas nie ma w domu i że w ogóle dla pewnych osób nie będzie nasnigdy.Z przedpokoju doleciał ich uszu trzask zamykanych drzwi.- Jakże zli są ludzie - westchnęła Nina.Nikodem odwrócił się i udawał, że przygląda się bibelotom w serwantce.W szybieserwantki dostrzegł kontury swej uśmiechniętej twarzy i uśmiechnął się jeszcze szczerzej.Krzepicki przeczytał uważnie sześć stron maszynowego pisma, zawierających wniosekministra skarbu, pózniej przejrzał ceduły zagranicznych i krajowych giełd zbożowych iwzruszył ramionami.- Hm.Co pan zatem sądzi, panie prezesie? Nikodem zmarszczył czoło.- Ja?.Co ja sądzę?.Ano sądzę, że to nie jest najlepszy interes.- Ależ to jest najgorszy interes! To jest samobójstwo! Jak to? Teraz, w najgorszejkoniunkturze, sprzedawać zboże.Teraz, kiedy z góry wiadomo, że trzeba na transakcji stracićod trzydziestu do czterdziestu procent! Przecie to szaleństwo! A zresztą rzucenie na rynekmiędzynarodowy takiej ilości zboża obniży jeszcze ceny, zatem i u nas spadną.Mało tego!Obligacje zbożowe też zlecą na zbity pysk.Nikodem pokiwał głową.- Właśnie to samo mówiłem wczoraj Jaszuńskiemu.Zapowiedziałem, że najostrzejwystąpię przeciw wnioskowi ministra skarbu.- No, naturalnie! Pan prezes ma zupełną rację.- Chciałem jednak usłyszeć i pańskie zdanie.Rad jestem, że zgadzamy się.No, panieKrzepicki, niech pan teraz wezmie maszynistkę i podyktuje jej odpowiedz na wniosek.Już jaim dam bobu.W dwie godziny odpowiedz była gotowa.Posiedzenie komitetu ekonomicznego miałoodbyć się o siódmej, mieli zatem godzinę czasu.Spędzili ją na rozmowie o sprawach koborowskich i o małżeństwie Nikodema.Największym kłopotem tego ostatniego było pytanie, co po ślubie zrobi z %7łorżemPonimirskim.Wiedział, że Nina będzie upierała się przy przetranslokowaniu go z pawilonudo pałacu.Niejednokrotnie wspominała o tym.Dyzma nie miał ostatecznie nic przeciw temu.%7łorżnie był przecie aż takim wariatem, żeby go należało wsadzić do Tworek.Obawiał się tylko,by nie zaczął go sypać z tym Oksfordem.Oczywiście przed Krzepickim z tego rodzaju obawami nie zdradzał się.Ten zaś byłzdania, że należy spróbować zaspokoić życzenia Niny.Jeżeli się okaże, że %7łorż jest nie dozniesienia, umieści się go w jakimś sanatorium.Na tym stanęło.Krzepicki odwiózł Dyzmę do gmachu Rady Ministrów i pojechał do pani Przełęskiej.Nikodem tymczasem siedział przy dużym stole milczący i zacięty, spode łba przyglądającsię prezydującemu premierowi, ministrowi skarbu, który właśnie przemawiał, i pozostałymkilkunastu dygnitarzom.Przy sąsiednim stoliku siedziały dwie stenografistki.Minister skarbu suchym, urywanym głosem uzasadniał swój wniosek.Wyjaśniał, żejedynym sposobem pokrycia deficytów budżetowych jest sprzedanie zlombardowanegozboża.Tymczasem może się poprawić koniunktura międzynarodowa i zdołamy uzyskaćpożyczkę zagraniczną.Na zakończenie dodał, że jest filologiem, na ekonomii zna się o tyle, oile go mogło nauczyć doświadczenie kilku lat, że urząd objął wbrew własnej woli, że jednak169nie myśli być malowanym ministrem skarbu, i dlatego, jeżeli jego wniosek zostanieodrzucony, stanowczo podaje się do dymisji.Z kolei premier zapewnił przedmówcę, że jego zasługi są wysoko cenione i że wniosekwinien być przyjęty.Powszechne potakiwanie było na to odpowiedzią.Jednakże przez cały czas wszystkie oczy zwrócone były na Dyzmę, uporczywiemilczącego.Oczekiwano od niego czegoś niespodziewanego i nie zawiedziono się.Gdypremier zwrócił się doń z uśmiechem, zapytując o zdanie, Nikodem wstał.- Proszę panów.Ja tam gadać nie lubię.Powiem krótko.Chodzi nie o nas, a o dobropaństwa i na siu bzdziu czy na inne fintifluszki nie czas.To, co tu gada się, to wszystko dochrzanu.Ja ograniczę się do przeczytania mojej deklaracji.Rozłożył przed sobą przygotowaną przez Krzepickiego odpowiedz i przeczytał.Już podczas czytania wśród zebranych dało się zauważyć poruszenie, gdy zaś skończył,minister skarbu zerwał się wzburzony, gestykulując i protestując.Zapanował ogólny gwar, ostra wymiana zdań, a nawet kłótnia, która stopniowo, na skutekperswazji premiera, przeszła w dyskusję.Minister Jaszuński w pewnym momencie z irytacją zapytał Dyzmę:- Dlaczegóż to pan prezes zajmuje dziś takie nieubłagane stanowisko, skoro jeszczeprzedwczoraj w rozmowie ze mną zapewniał, że w zasadzie zgadza się na wniosek?Dyzma poczerwieniał.- Nigdy tego nie mówiłem!- Owszem, mówił pan, że może to i dobrze będzie.- Nieprawda!- To pan mówi nieprawdę! - krzyknął Jaszuński.- Może nie tymi słowami pan mówił, alemniej więcej oznaczały one zgodę na projekt.- Ależ, panie kolego - zjadliwym tonem powiedział minister skarbu - czy pan nic rozumie,że prezes Dyzma użył tego podstępu, by nas zaskoczyć swoją opozycją?Nikodem wstał.- Nie mam więcej nic do gadania.Ja powiedziałem, co miałem do powiedzenia.A panowieróbcie, jak chcecie.Wniosek ministra skarbu został przyjęty.- Mnie tam gancpomada - mówił tegoż wieczora Nikodem do Krzepickiego, gdy razemwracali od pani Przełęskiej - i tak podaję się przecie do dymisji.- Ale szkoda banku! Dyzma wzruszył ramionami.- Pański pomysł! Pańskie dziecko!- Pal ich diabli.- Ale jutro będzie huczek!- Jaki huczek? - zdziwił się Nikodem.- No w prasie.Przecie oni popełniają szaleństwo.Na pewno znaczna część prasy stanie popańskiej stronie.- I co mi z tego?- No, oczywiście, zysk platoniczny, ale wie pan prezes, że mam pewną myśl! - No?- Zdarza się wyśmienita dla pana okazja.Mianowicie zaraz jutro podać się do dymisji.- Ee.nie warto, chciałem podać się do dymisji przed ślubem.Po co tracić te kilka tysięcyzłotych?- Pan prezes miałby rację, gdyby nie to, że i tak od razu następcy nie będą mieli.Zresztą napewno nie zechcą takiego człowieka jak pan tak zaraz puścić.I tak przeciągnie się, a profitmoralny dla pana duży.- Jaki profit?170- No, to proste.Zgłosi pan dymisję bez podania powodów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]