[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jeżeli uważa pan, że Rządy są tą wygrywającą51@ Han Solo na krańcu gwiazdstroną, dlaczego nie opowie się pan za nimi? Rządy nie ulegną naiwnym studentom istarym zmęczonym życiem naukowcom.Natomiast prawdziwym dla nich zagrożeniem sątwardzi, nieugięci indywidualiści, właśnie tacy jak pan.Han westchnął. Rekkon, niech pan da spokój.Musiał pan widocznie pomylić nas z kimś innym.Mypo prostu chcemy używać życia.Nie jesteśmy ani rycerzami Jedi, ani bojownikami owolność.Rekkon nie zdążył skomentować tego stwierdzenia, bowiem w tej samej chwili rozległ siędzwonek i dobiegający z interkomu głos mężczyzny: Rekkon, otwórz.Czując nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa, Han schwycił rzucony przezChewbaccę blaster, Wookie wymierzył kuszę prosto w drzwi.ROZDZIAA VIRekkon postąpił krok do przodu, stając pomiędzy Hanem i Chewbaccą a drzwiami. Proszę opuścić broń, kapitanie.To Torm, jeden z członków mojej grupy.A nawet,gdyby nie był to nikt z naszych, przed oddaniem strzałów należałoby się chybadowiedzieć, kim jest i po co przyszedł.Han skrzywił się. Tak się składa, Rekkon, że lubię strzelać jako pierwszy.O wiele bardziej niż jakodrugi.Opuścił jednak blaster, a Chewbacca oparł kuszę o podłogę.Rekkon podszedł do drzwii nacisnął parę guzików.Drzwi otworzyły się automatycznie, ukazując mężczyznę mniej więcej wzrostu Hana,ale bardziej atletycznie zbudowanego, o silnie umięśnionych ramionach i potężnychdłoniach.Mimo zbyt szerokich kości policzkowych jego twarz miała subtelne rysy, acałości dopełniały żywe błękitne oczy i jaskraworude, długie, gęste włosy.UjrzawszyHana i Chewbaccę, mężczyzna błyskawicznie sięgnął do prawej kieszeni, lecz w ostatniejchwili się zreflektował i niepewnie potarł dłonią o szorstki materiał kombinezonuroboczego.Han doskonale rozumiał tę ostrożność i niepewność, zwłaszcza w świetletego, co o tym człowieku i jego rodzinie wcześniej usłyszał. Wyjeżdżamy? spytał przybysz, błyskawicznie zorientowawszy się w sytuacji. Wkrótce odparł Rekkon, wskazując przyłączonego do bazy danych Maxa.Powinniśmy niedługo skopiować to, czego Potrzebujemy.Kapitan Solo i jego pierwszyoficer Chewbacca wywiozą nas stąd, gdy będziemy gotowi.Panowie, pozwólcie, żeprzedstawię wam Torma, jednego z moich towarzyszy.Nieco uspokojony Torm grzecznie skinął głową w kierunku nowo poznanych, po czymskierował się ku Błękitnemu Maxowi.Han podążył za nim.Ktoś z grupy był informatoremi dlatego pilot postanowił sam zapoznać się ze wszystkimi, wierząc, że tym sposobemdodatkowo zabezpiecza siebie i swój statek. Wygląda niezbyt imponująco stwierdził Torm, badawczo przyglądając się Maxowi. Niezbyt potwierdził z fałszywym uśmieszkiem Han.Torm skinął głową. Czy sądzi pan, że Rekkon zdoła odnalezć to, czego szuka? zapytał Solo. Chodzimi o to, czy to wątpliwe posunięcie jest waszą jedyną szansą odnalezienia krewnych? Amoże nie powinienem o to pytać?Torm spojrzał na niego otwarcie. To dyskretna sprawa, kapitanie.Ale ponieważ pan również sporo ryzykuje, uważam,52@ Han Solo na krańcu gwiazdże ma pan prawo pytać.Tak, jeżeli nie zdołam tym sposobem odnalezć mego ojcai brata, nie wiem, co innego mi pozostanie.Wszystkie nasze nadzieje związaliśmy zteorią Rekkona. Poszukał wzrokiem naukowca, który zajęty był właśnie objaśnianiemChewbacce zasad działania różnych instrumentów. Z początku nie byłem entuzjastąjego pomysłu, ale przekonałem się widząc, jak bardzo rządowi depczą temu człowiekowipo piętach.Wtedy zrozumiałem, że ma rację.Torm, zagłębiwszy się w rozważaniach, wydawał się nieobecny duchem.Po chwili jednakwrócił myślami do tej sali. Podziwiam pana, kapitanie Solo, za pański altruizm i odwagę konieczną do podjęciatej misji.Niewielu ludzi z własnej woli ryzykowałoby. Pan się myli przerwał mu Han. Przyleciałem tutaj wyłącznie z powodu pewnejumowy, którą zmuszony byłem zawrzeć.Jestem człowiekiem interesu, wszystko, corobię, robię dla pieniędzy.Jasne?Torm popatrzył na niego przeciągle. Dziękuję za szczerość, kapitanie.Zrozumiałem, co chciał pan przez to powiedzieć.Dzwonek u drzwi ponownie zabrzęczał.Tym razem do sali weszły dwie osoby.Reprezentowały gatunek Trianii, zaliczający się do kocich humanoidów.Jedna była płciżeńskiej.Miała subtelną, delikatną twarz.Sięgała Hanowi mniej więcej do ramienia,patrzyła na niego dużymi żółtymi oczami o pionowych zielonych tęczówkach.Jej skóramiała dziwaczne zabarwienie ciemnobrązowa, pręgowana na plecach i po bokach,przechodziła w jasny, kremowy odcień na twarzy, szyi i piersiach.Głowa, szyja i ramionaporośnięte były bujną grzywą.Trianka miała także długi prawie na metr, zwijającysię, pręgowany ogon.Odziana była jedynie w krótką przepaskę na biodrach, którajednocześnie podtrzymywała uwieszone na niej narzędzia, instrumenty i amulety.Rekkon przedstawił ją Hanowi jako Atuarre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]