[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niosła w rękach kantar,symboliczny dar dla przyszłego męża, który oznaczał, że odtąd ma być posłusznajemu, a nie ojcu.Artur chwycił go niezdarnie i omal nie upuścił, co było z pewnościązłą wróżbą, ale wszyscy, nawet Gorfyddyd, skwitowali to śmiechem i Iorweth, druidPowys, dokonał oficjalnych zaręczyn młodej pary.W blasku pochodni związano imdłonie zdzbłami trawy.Twarz Artura skrywał srebrnoszary hełm, ale Ceinwyn, słodkaCeinwyn, promieniała radością.Otrzymali błogosławieństwo druida, który polecił ichopiece Gwydiona, boga światła, i Aranrhod, złotej bogini świtu.Mieli być patronamimłodej pary i strzec pokoju Brytanii.Rozległy się dzwięki harfy, wszyscy zaczęliwiwatować, a Ceinwyn, cudowna Ceiwnyn śmiała się i płakała z radości.Tej nocystraciłem dla niej głowę, jak zresztą wielu mężczyzn.Wyglądała na bardzoszczęśliwą.I nic dziwnego, bo dzięki Arturowi skończył się dla niej koszmar, będącyudziałem wszystkich księżniczek, wydawanych za mąż dla dobra kraju, a nie zmiłości.Księżniczka musiała iść do łóżka z każdym cuchnącym, opasłym wieprzem,jeśli zapewniało to bezpieczeństwo granic albo korzystny sojusz.Ale Ceinwyn trafiłana Artura, który był młody i szlachetny, z pewnością więc niczego się już nieobawiała.Leodegan, skazany na wygnanie król Henis Wyren, zjawił się w sali w trakcieceremonii.Nie było go od naszego przybycia, gdyż zaszył się w swoim domu napółnoc od Caer Sws, ale teraz chciał uczestniczyć w rozdawaniu darów, któretowarzyszyło zawsze ceremonii zaręczyn.Stał z tyłu sali i wiwatował wraz z innymi,gdy Artur rozdzielał hojnie złoto i srebro.Artur otrzymał też zgodę rady Dumnonii,aby oddać Gorfyddydowi zbroję, którą odebrał mu w poprzednim roku, ale uczynił tona osobności, aby nie przypominać publicznie o porażce królestwa Powys.Rozdawszy dary Artur zdjął hełm i usiadł obok Ceinwyn.Rozmawiał z nią,patrząc jej prosto w oczy, z pewnością więc czuła się najważniejszą osobą w jegożyciu.Miała zresztą do tego prawo.Wielu z nas spoglądało na nich z zazdrością.Wyglądali na idealną parę.Nawet Gorfyddyd, z niechęcią zapewne oddającyukochaną córkę człowiekowi, który pokonał go w walce i okaleczył, cieszył sięradością Ceinwyn.Ale właśnie w tę szczęśliwą noc, gdy nastał wreszcie pokój, Artur zniszczyłjedność Brytanii.Nikt z nas jeszcze wtedy o tym nie wiedział.Po rozdaniu zaręczynowychdarów zaczęły się toasty i śpiewy.Oglądaliśmy popisy kuglarzy, słuchaliśmy bardakróla Gorfyddyda i pokrzykiwaliśmy na całe gardło.Jeden z naszych ludzi, mimoostrzeżeń Artura, wdał się w potyczkę z wojownikiem z Powys.Obu pijanychmężczyzn wywleczono z sali i oblano wodą.Pół godziny pózniej obejmowali sięserdecznie, przysięgając sobie dozgonną przyjazń.Podczas tej uczty, gdy buchaływysoko płomienie ognia i wino lało się strumieniami, zobaczyłem nagle, że Arturwpatruje się intensywnie w głąb sali, odwróciłem więc głowę, żeby zobaczyć, coprzykuło jego uwagę.Zobaczyłem młodą kobietę, która przewyższała wszystkich o głowę i miaławyzywające spojrzenie, jakby chciała powiedzieć: jeśli potrafisz mnie okiełznać,pokonasz w życiu wszelkie przeciwności.Widzę ją, jak stoi między chartami,mającymi równie chude, wydłużone sylwetki, długie nosy i dziki wzrok co ich pani.W jej zielonych oczach czaiło się okrucieństwo, a twarz o surowych rysach nie byłabynajmniej subtelna.Urody dodawały jej włosy, opadające na ramiona kaskadąrudych loków.Chodziła dumnie wyprostowana i usidlała mężczyzn swym śmiechem.Było wiele kobiet piękniejszych od niej i tysiące lepszych, ale wątpię, by odstworzenia świata żyła istota równie niezapomniana jak Ginewra, najstarsza córkaLeodegana, skazanego na wygnanie króla Henis Wyren.Merlin powtarzał zawsze, że stałoby się lepiej, gdyby utopiono ją zaraz pourodzeniu.Następnego dnia polowano na jelenie.Charty Ginewry dopadły młodegoroczniaka, jeszcze bez rogów, choć słuchając zachwytów Artura nad ich zręcznościąmożna by sądzić, że był to Dziki Jeleń z Dyfed.Bardowie śpiewają o miłości, mężczyzni i kobiety tęsknią za nią, ale nikt niewie, czym ona naprawdę jest, dopóki nie dopadnie człowieka jak włócznia zciemności.Artur nie mógł oderwać oczu od Ginewry, choć Bóg wie, jak bardzo sięstarał.Gdy po ceremonii zaręczyn wróciliśmy do Caer Sws, spacerował i rozmawiał zCeinwyn, ale myślał cały czas o córce Leodegana, a ona świadomie go zwodziła.Chodziła pod rękę z Valerinem i śmiejąc się rzucała nagle ulotne spojrzenie Arturowi,który w tym momencie zapominał o całym świecie.Płonął z miłości do Ginewry.Czy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby był tam Bedwin? Nie sądzę.Nawet Merlin nie potrafiłby zapobiec temu, co się stało.Równie dobrze można byrozkazywać deszczowi, by powrócił do chmur, albo rzece, by popłynęła z powrotemdo zródła.W drugą noc po uczcie Ginewra przyszła po ciemku do sypialni Artura.Stojącna straży słyszałem ich śmiech i szmer głosów.Rozmawiali aż do świtu.Może robili icoś więcej, tego nie wiem.Pełniąc wartę tuż obok siłą rzeczy przysłuchiwałem się ichrozmowie.Czasem mówili zbyt cicho, ale chwilami docierały do moich uszuwyjaśnienia, pochlebstwa, błagania i nalegania Artura.Na pewno rozmawiali omiłości, słyszałem jednak tylko, jak Artur opowiada o Brytanii i o marzeniu, któreprzywiodło go z zamorskiej Armoryki.Mówił o Saksonach, których należałowytępić, aby kraj znów był szczęśliwy, o wojnie i o radości, jaką sprawiało muwyruszanie do walki na osłoniętym stalowym pancerzem rumaku.Mówił Ginewrze tosamo co mnie, gdy staliśmy w mrozną noc na wałach Caer Cadarn.Opisywał żyjącąw pokoju krainę, której mieszkańcy nie muszą się obawiać, że o świcie zaatakują ichwłócznicy.Mówił z pasją, a Ginewra chętnie go słuchała i pozwalała mu wierzyć, żejego marzenia się spełnią.Artur snuł przyszłość ze swoich mrzonek.Biedna Ceinwynmiała tylko młodość i urodę, Ginewra zaś dostrzegła samotność Artura i obiecałauleczyć jego duszę.Przed świtem wymknęła się niepostrzeżenie.Sierp księżycaoświetlał nikłym blaskiem jej falujące włosy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]